Bohaterowie „Spragnionych, by trwać” toczą nieustającą walkę – z chorobą, z przeciwnościami losu, z własnymi słabościami. Dlatego czasem nie są w stanie zauważyć, że wcale nie są w tej walce osamotnieni – o powieści Anny Szafrańskiej pisze Przemysław Poznański.

I właśnie o tym jest ta, powieść, napisana w gatunku young adult, wieńcząca trylogię ze słowem „Spragnieni” w tytule. O wszystkich tych perturbacjach, związanych z wchodzeniem w dorosłość, które przysłaniają czasem świadomość najprostszych prawd: że miłość rodziców jest bezwarunkowa, że prawdziwa przyjaźń nie zna ograniczeń, że miłość to nie tylko namiętność, ale też – a może przede wszystkim – pełne zaufanie i gotowość do poświeceń. A także gotowość do przyjęcia pomocy ze strony innych.
Bohaterowie Szafrańskiej muszą do tej świadomości dojrzeć. Na razie żyją w świecie rozczarowań, bólu, strachu. Jak Ewelina, skrzywdzona przez brata narkomana, niedopuszczająca do siebie myśli, że ludzie mogą się zmienić. Jak Piotr, ów brat Eweliny, chowający swoją wrażliwość za skorupą opryskliwości, w końcu jak Tessa, albo Tereska, przyjaciółka Eweliny, wcześniej bohaterka drugoplanowa, w tym tomie narratorka, dusząca się w złotej klatce rodzicielskiej nadopiekuńczości, wynikającej jednak ze strachu o jedyną córkę. Strachu podyktowanego chorobą, na którą wszak Tessa cierpi.
O czym zatem są „Spragnieni, by trwać”? Przede wszystkim – prawem gatunku – o miłości. Miłości rozumianej wielorako, choćby jako miłość rodzicielska, ze znaczenia i siły której bohaterka w istocie nie do końca zdaje sobie sprawę. Rozumie ją, docenia, choć jednocześnie nie ukrywa, że ta miłość ją uwiera. Nie do końca wiadomo dlaczego. Może Tessa osiąga w końcu moment, w którym musi się zbuntować? W jej przypadku – skoro większość życia spędziła w szpitalach – ten nastoletni bunt przychodzi późno, za to objawia się chęcią jak najszybszego wyfrunięcia z gniazda. Wbrew wszystkiemu, nawet wbrew oczywistej prawdzie, że w istocie nic nie stoi na przeszkodzie temu, by taki krok zrobić. Może poza własnym lękiem bohaterki.
Przeczytaj także:
Ale oczywiście jest to też opowieść o miłości między dwojgiem ludzi, między Tessą właśnie a Piotrem. Miłości, która z zasady jest niemożliwa, a przecież się na naszych oczach wydarza. Ona – studentka pedagogiki na UAM w Poznaniu, on – chłopak parający się fizyczną pracą. Ona – wychuchana przez rodziców, faktycznie krucha, on – leczący się z nałogu, świadom otaczającej go niechęci, może nawet nienawiści bliskich. Już to wystarczy, by uczucie między nimi nie miało szansy się rozwinąć. A przecież pamiętajmy jeszcze o strachu przed bratem, zasianym w Tessie przez Ewelinę. To nie może się udać. I rzeczywiście nie uda tak długo, jak długo w relacjach przeważać będzie strach, obawa, niezrozumienie, a przede wszystkim brak zaufania. Właśnie tego zaufania, że podstawą związku jest możność polegania na drugiej osobie.
Ten ostatni aspekt jest też kluczowy dla tej historii jeśli potraktować ją też jako opowieść o prawdziwej przyjaźni. Prawdziwej, ale nie sprawdzonej. Istniejącej więc w sferze deklaracji, wzajemnej chęci niesienia pomocy, a nawet faktycznego pomagania sobie w kłopotliwych sytuacjach, ale budowanej w cieniu niedopowiedzeń, przemilczeń, niewiary – głównie ze strony Tereski – w to, że owa „przyjaźń” przetrwa prawdziwą próbę.
W każdej z tych sytuacji Anna Szafrańska każe swoim bohaterkom i bohaterom wejść w relacje nie zawsze proste, często prowadzące do bolesnych konfrontacji. Ale robi to właśnie po to, by ostatecznie doszło w ich życiu do katharsis, do oczyszczenia, a co za tym idzie – do zrozumienia. Zrozumienia, że cokolwiek im się przydarzy, zawsze jest obok nich ktoś, kogo być może nie doceniają, a kto jest dla nich w stanie poświęcić naprawdę wiele. Ta świadomość, że przez trudy życia wcale nie trzeba przechodzić samemu to w istocie pierwszy krok do dorosłości. Do znalezienia właściwego miejsca w życiu, w rodzinie, w związku.
Anna Szafrańska, Spragnieni, by trwać
Wydawnictwo Słowne, Warszawa 28 lipca 2021
ISBN: 9788380539266