Prokuratura oskarża Jakuba Żulczyka o zniesławienie głowy państwa? Tak twierdzi pisarz, informując, że dowiedział się o sprawie nie z oficjalnego pisma, ale z artykułu na jednym z prawicowych portali.

Autor „ Ślepnąc od świateł”, „Wzgórza psów” czy „Czarnego słońca” napisał o sprawie na Facebooku. „Dowiedziałem się właśnie, że Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ skierowała do Sądu Okręgowego Warszawa akt oskarżenia przeciwko mnie z artykułu 135 kodeksu karnego, czyli znieważenia głowy Państwa” – informuje pisarz. Jak twierdzi, chodzi o post, komentujący fakt, że prezydent RP czeka z gratulacjami dla Joe Bidena do czasu nominacji przez Kolegium Elektorskie.
Żulczyk napisał wtedy: „Jestem absolwentem american studies na Uniwersytecie Jagiellońskim w stopniu magistra. Co prawda polityka USA i sprawy tego kraju dzisiaj są jedynie moim hobby, ale nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak „nominacja przez Kolegium Elektorskie”. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA „obwieszczają” agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj – doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie – to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem”.
Post cytuje w całości na swoich stronach internetowych tygodnik „wPolityce”, który twierdzi – powołując się na prokuraturę – że śledztwo zostało zainicjowane z doniesienia osoby prywatnej. Sam „podejrzany”, według tej informacji, miał już zostać przesłuchany i nie przyznać się do popełnienia zarzucanego mu czynu.
Sam pisarz przekonuje, że zarówno on jaki i reprezentujący go w tej sprawie mecenas Krzysztof Nowiński, nie dowiedzieli się o sprawie oficjalnie, tylko właśnie z portalu wPolityce.pl.
„Nie zamierzam zachowywać się jak warszawska prokuratura i ustosunkowywać się teraz do tego, czy zarzuty są słuszne, czy nie. To sprawa między mną a moim adwokatem. O tym, czy przyznaję się do winy, czy nie, dowie się najpierw sąd, a dopiero potem media, i te zwykłe, i te społecznościowe” – pisze Żulczyk na Facebooku.
I dodaje: „Jestem, podejrzewam, pierwszym od bardzo dawna pisarzem w tym kraju, który stanie przed sądem za to, co napisał”.