książki

Brudy Kocierzyna | Alek Rogoziński, Miasteczko morderców

Zbrodnia niczego nie kończy. Wprost przeciwnie – staje się katalizatorem zdarzeń obnażających mroczne sekrety małomiasteczkowych koterii – o „Miasteczku morderców” Alka Rogozińskiego pisze Przemysław Poznański.

Pojęcie „komedia kryminalna” bywa mało precyzyjne – sugerować może utwór, w którym intryga jest jedynie pretekstowa, a na pierwszy plan wysuwają się gagi, żarty – czy to sytuacyjne czy słowne. Jednym słowem – kabaret z trupem w tle. Dlatego wolałbym do opisywania „Miasteczka morderców” użyć – lansowanego zresztą przez Rogozińskiego – terminu „lekki kryminał”, choć i tu zrobię to z zastrzeżeniem, że lekkość nie dotyczy w przypadku tej powieści, ani wagi popełnianych zbrodni, ani powagi motywów, ani poziomu zagrożenia, z jakim spotykają się bohaterowie.

Intryga, w którą autor wrzuca swoją bohaterkę, Różę Krull, pisarkę i domorosłą detektywkę, nie ma w sobie zatem nic z umowności, lecz jest w zasadzie dość mroczną opowieścią o ludzkiej chciwości, zawiści, małości. Owszem – opowieścią ubraną w humor wynikający czy to z zaskakujących zbiegów okoliczności, czy popełnianych raz po raz faux pas, czy wreszcie cech osobowości bohaterów (w tym bezgranicznie zakochanej w sobie głównej bohaterki), ale w gruncie rzeczy opowieścią poważną, można by rzec: śmiertelnie.   

Punktem wyjścia powieści jest zabójstwo burmistrza Kocierzyna – małego miasteczka gdzieś na Podlasiu. Rzecz co prawda wydaje się prosta – przynajmniej jeśli chodzi o sprawcę, bo przy zwłokach mężczyzny złapano jego niedoszłego zięcia z zakrwawionym nożem w dłoni – lecz Róża Krull od początku ma co do winy oskarżonego wątpliwości. Jak zwykle chodzi o motyw, a raczej jego brak. Chłopak zostaje zamknięty na czas śledztwa. Wszystko wskazuje jednak na to, że na tej śmierci nie tylko niczego nie zyskuje, ale wręcz traci. Pisarka załatwia więc sobie spotkanie autorskie w miejscowej bibliotece i zaczyna nieformalne dochodzenie. Szybko okazuje się, że miała rację – już podczas jej pobytu w miasteczku dochodzi bowiem do kolejnej zbrodni, której przecież nie mógł popełnić ktoś, kto przebywa w areszcie.

Przeczytaj także:

Rogoziński umiejętnie wykorzystuje motyw zbrodni popełnionej w miejscu, w którym każdy każdego zna. To w pewnym sensie rozszerzenie motywu zamkniętego pokoju – wiemy od początku, że morderca jest wśród nas, że spotkaliśmy go, prawdopodobnie polubiliśmy i raczej na pewno nie podejrzewamy go o nic złego. To motyw stary jak kryminał – jego mistrzami są choćby Antonio Manzini z jego kryminalną sagą rozgrywającą się w alpejskiej Aoście, Camilla Läckberg, konsekwentnie zabierająca nas do niewielkiej szwedzkiej Fjällbaki, a gruncie polskim choćby Katarzyna Puzyńska z sagą o Lipowie.

W „Miasteczku morderców” dostaniemy więc to, co w takiej powieści musi się znaleźć: zamiatane pod dywan tajemnice – te obecne i te z przeszłości – a wśród nich niewyjaśnione śmierci, finansowe machlojki, wzajemne animozje, zaszłości, złośliwości i plotki, a wreszcie wielopiętrowe układy. Wszystko to kisi się w ciasnych granicach Kocierzyna na tyle długo, że zabójstwa, do których dochodzi, wydają się oczywistym efektem panującej w miasteczku atmosfery. Ale same w sobie niczego nie kończą, ani nie naprawiają. Co najwyżej obnażają mroczne sekrety miejscowych koterii. Przynajmniej niektóre z nich.

Przeczytaj także:

Obnażając, ale tylko na tyle, na ile pozwolić może sobie na to miejscowa społeczność. Być może więc znowu doszłoby do zamiatania brudów pod dywan, gdyby nie owo przybycie Róży Krull – literackiej gwiazdy ze stolicy – a potem także komisarza Krzysztofa Darskiego, niejako skazanego na ratowanie pisarki z opresji. To oni uruchamiają ciąg zdarzeń, który pozwoli przynajmniej niektórym tajemnicom miasteczka ujrzeć światło dzienne. Dzięki nim nic już nie będzie tu takie samo jak wcześniej.  

A zakończenie książki jednoznacznie podpowiada nam, że ta „misja” będzie miała dalszy ciąg.

Alek Rogoziński, Miasteczko morderców
Skarpa Warszawska, Warszawa 2021

9788366644519

%d bloggers like this: