„Jaremianka. Biografia” Agnieszki Daukszy przywraca pamięć o Marii Jaremie – postaci nieco zapomnianej, a na pewno nieobecnej w powszechnym, plebejskim chciałoby się powiedzieć, obrazie polskiej awangardy malarskiej XX wieku. Przyznana kilka dni temu nagroda „Juliusz” dla Daukszy za najlepszą biografię, niewątpliwie trafiła we właściwe ręce – pisze Edyta Niewińska.

Trzeba przyznać, że nawet czytelnikowi nieobeznanemu w polskiej sztuce pierwszej połowy XX wieku, ta biografia wyda się fascynująca. Daukszy udała się trudna sztuka – napisała biografię artystki bezkompromisowej w taki sposób, żeby nie znudzić tych, które losy polskiej sztuki są obojętne. A mam wrażenie, że po tej lekturze niejeden czytelnik może się polską sztuką na poważnie zainteresować. To duża zasługa biografki, która doskonale wyważa w tekście zainteresowanie zarówno życiem osobistym, jak i pracą zawodową Jaremianki.
Agnieszka Dauksza nie miała łatwej pracy. Po Marii Jaremie została sztuka i relacje innych dotyczące jej osoby i jej pracy, ale nie ma zbyt wiele jej osobistych relacji. Biografka musiała rekonstruować więc fakty, przeżycia i stany emocjonalne. Często przyznaje, że nie wie, nie ma pewności, że jej się wydaje i tylko wnioskuje. Bardzo to szanuję, tym bardziej że ostatecznie otrzymujemy biografię pełną, fascynującą, obfitującą w emocje, wyjątkowe sytuacje, trudne momenty, nie omijającą żadnych, nawet tych wstydliwych chwil. To ważne, bo pod koniec życia Maria zmagała się ze śmiertelną chorobą. To, jak sobie z nią radziła zarówno pacjentka, jak i jej rodzina, opisane zostaje z wrażliwością i z uczuciem, ale bez skrywania kryzysów i momentów załamania – zarówno w sferze bolączek ciała, jak i ducha.
Bo „Jaremianka” to nie tylko opowieść o powstawaniu wielkiej sztuki. To także historia niezłomnej, niezależnej kobiety, opierającej się systemowi. Znałam Marię Jaremę z jej twórczości, ale przyznaję, że nigdy nie wgłębiałam się w jej życiorys. A była to postać niezwykła, której przypomnienie zdaje się ważne szczególnie obecnie. Maria, jako artystka awangardowa i bezkompromisowa, przypomina, że można i warto obstawać twardo przy swoim, nawet w trudnych czasach. Jako kobieta, która od zawsze skoncentrowana była na sztuce, przypomina, że można urodzić się artystką i nią pozostać. Historia Jaremy pokazuje, że postawienie sztuki, pracy, zawodowych priorytetów na pierwszym miejscu to nie zbrodnia. Można mieć dzieci, można mieć rodzinę, która wesprze taką decyzję. Można podejść do takich sytuacji bez oceniania. Bo, wbrew temu, co mówią nam kolorowe magazyny, nie da się tyle samo czasu poświęcić wychowaniu dzieci i twórczości, pracy czy karierze zawodowej. Doba jest po prostu za krótka, zasoby energetyczne i intelektualne ograniczone. Historia Marii Jaremy, opowiedziana przez Agnieszkę Daukszę, dobitnie o tym przypomina.
Ale książka Daukszy to też opowieść o miłościach, miłostkach i romansach. O tamtym świecie, o codzienności, przed obiema wojnami, ale też i po nich. Opowieść o całym artystycznym środowisku, które tworzyli Maria, jej bracia i jej kochankowie. Opowieść o biedzie, trudnościach ze zdobyciem pieniędzy, o marzeniach, wyjazdach do Paryża i powrotach do przaśnej, stalinowskiej Polski. To wspaniały fresk, na którym motywem przewodnim jest życie i twórczość Marii Jaremy, a jego tłem – barwne, fascynujące czasy, w które możemy się zanurzyć aż do głębi.
Dauksza znakomicie sobie radzi z zarysowaniem tła. Precyzyjnie, bez nadmiernego dramatyzmu, opisuje czasy wojenne. Twórczość i dom rodzinny Marii, pobyt w obozie Kornela. Uważnie oddaje klimat powojennej próby odzyskania normalności, a potem powolnego zacieśniania się węzła na szyi artystów, którzy nie chcą robić sztuki pod partyjną wykładnię. Doskonale pokazuje też jak zmienia się świat, gdy u Marii zdiagnozowana zostaje choroba. Gdy coś ulega zmianie, coś odchodzi bezpowrotnie.
Bez względu na to, czy czytelnik jest wielbicielem sztuki, czy w ogóle nie ma o niej pojęcia, Dauksza rozpala wyobraźnię każdego. Z jej opisów nietrudno sobie wyobrazić życie młodych, gniewnych, którzy za wszelką cenę chcieli zmieniać świat. Nie trudno zobaczyć pracownię Marii, to w jaki sposób powstają jej obrazy, jak pracuje, tworzy, szkicuje i maluje. Dauksza obrazuje te procesy plastycznie, wyraziście, ale bez popadania w banały i wyświechtane kalki. Obrazuje je intymnie, dając nam poczucie, że zostaliśmy zaproszeni, żeby dyskretnie towarzyszyć artystce w jej procesie twórczym – od brawurowej młodości artystki, aż po jej tragiczną śmierć.
Wrażliwość, czułe spojrzenie, zaangażowanie i wiarygodność – to z pewnością doceniła kapituła Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” za najlepszą biografię, przyznanej zaledwie kilka dni temu. W laudacji, wygłoszonej przez Aleksandra Kaczorowskiego, usłyszeliśmy: “Biografia Marii Jaremy to książka doskonała. Pod piórem Agnieszki Daukszy zapomniana, przedwcześnie zmarła krakowska malarka, którą zazwyczaj wspomina się jako żonę, przyjaciółkę znanych artystów, odzyskuje należne jej miejsce w historii sztuki polskiej. Odzyskuje swoją biografię i los. Okazuje się kobietą niezwykłą, niebanalną artystką, świadomą własnej wartości i gotową iść zawsze pod prąd.” Zaś sama autorka, odbierając nagrodę, wyjaśniała: “To nie jest praca reportażowa, zdystansowana. To jest jest interpretacja, która nie wstydzi się jasnego stanowiska wobec realiów. Wydaje mi się, że literatura idzie w taką stronę – nie boi się okazywać zaangażowania”. Biografka dodawała na koniec: “Gdybym miała w największym skrócie powiedzieć, czego dowiedziałam się i nauczyłam od Jaremy, to przede wszystkim uważności wobec ludzi smutnych, słabych i osamotnionych.”
Agnieszka Dauksza, Jaremianka. Biografia
Wydawnictwo Znak, Kraków 2020