„Nie patrz” Marcela Mossa to psychologiczny thriller o rozkładzie. Rozkładzie międzyludzkich, w tym rodzinnych więzów, wartości, zaufania, wreszcie o niszczeniu ludzkiego życia. Z zabijaniem włącznie.

Czytanie Mossa to odwiedzanie pokoi z ludzkimi emocjami – gdy zamykają się jedne drzwi, choćby drzwi gabinetu psychoterapeutki Ewy, natychmiast otwierają się kolejne, mniej lub bardziej dosłowne. Pisarz stosuje znaną z psychologicznych thrillerów metodę poszatkowania fabuły na opowieści konkretnych bohaterów, ale dodatkowo dzieli je jeszcze na „teraz” i „wtedy”. Przy czym, co ważne, to „wtedy” nie jest jakoś szczególnie odległe, to perspektywa dwóch, trzech lat, a czasem wręcz miesięcy. Między tak bliskimi czasowo warstwami rozgrywa się jednak – z punktu widzenia emocji – cała epoka.
„Nie patrz” to przede wszystkim świetnie skonstruowana powieść, w której wszystko jest dopasowane co do najdrobniejszego szczegółu, by ostatecznie, co docenimy gdy już poznamy właściwą kolejność zdarzeń, zazębiać się i budować spójny obraz.
Dla czytelnika jednak oznacza to, że musi uważnie zbierać i łączyć puzzle nie dość że mocno porozrzucane, to dodatkowo z punktu widzenia czasu akcji nie bardzo różniące się od siebie. To jakby układać obraz z fragmentów o podobnym odcieniu tła. Utrudnia to szybkie przejrzenie zamiarów autora, co, rzecz jasna, jest pożądane w przypadku prozy gatunkowej. Bo jak choćby „listopad 2019” ma się do „teraz”? Gdzie umiejscowić ten wyimek fabuły, by wskoczył na swoje miejsce?
Jednak co ważne, gdy już połączymy ze sobą wszystkie fragmenty, zrozumiemy, że „Nie patrz” nie opowiada o budowaniu, lecz o rozkładzie – międzyludzkich, w tym rodzinnych więzi, zaufania, wreszcie o niszczeniu ludzkiego życia, także dosłownie, gdy finałem jest śmierć.
Nie brakuje tu też przykładów niszczenia za pomocą wirtualnych narzędzi. Każdy z rozdziałów poprzedza wszak przykład internetowego hejtu w najczystszej postaci. To najlepszy, bo bardzo współczesny, przykład rozkładu, jaki obserwujemy na co dzień. Moss daje nam bowiem thriller nieoderwany od codzienności, rozgrywający się w świecie doskonale nam znanym, do którego autor ma ewidentnie słuch, co widać zwłaszcza gdy zanurzamy się w środowisku młodzieżowym, z jego nie tylko charakterystycznym językiem, ale i specyficznym systemem wartości, tak odmiennym od tego, co wyznają rodzice.
Główną bohaterką „Nie patrz” jest wspomniana Ewa, o której wiemy, że skrywa mroczną tajemnicę. Fakt, że jej źródła nie są szczególnie odległe, sprawia, że bohaterka wciąż nie jest w stanie ich oswoić. Tym bardziej, że jest szantażowana przez swoją byłą pacjentkę, Matyldę. Przesłane jej wideo, pokazujące coś, o czym Ewa chciałaby zapomnieć, sprawia, że bohaterka wdaje się w amatorskie śledztwo w sprawie niedawnego, głośnego morderstwa. Każdy dzień tego dochodzenia to kolejny cios dla jej rozchwianych emocji.
Ale ważnych bohaterów jest tu znacznie więcej – to do ich światów wkraczamy na przemian, poznając Adama z jego niecodziennymi seksualnymi fantazjami, Ninę z jej toksyczną domową relacją i uczuciowym rozdarciem, w końcu Matyldę, Kryspina czy jego ojca – postać niejednoznaczną, którą uznać możemy zarówno za sprawcę niszczenia, jak i jego ofiarę. Nie ma tu bowiem postaci „zwyczajnej”, każda niesie najczęściej mroczny bagaż przeżyć – ktoś zmaga się z mniej lub bardziej słusznymi oskarżeniami, ktoś żyje nienawiścią lub nie potrafi pozbyć się zacietrzewienia – bardzo często w rodzinnym gronie, wreszcie, ktoś skrywa zbrodnię.
„Nie patrz” to kolejna powieść Mossa po „Nie odpisuj”. Te dwie książki łączą zresztą niektóre postaci i wątki, choć najnowsza książka broni się jako osobna całość. Konsekwentna w pokazywaniu jak jesteśmy nieodporni na zło, a zarazem jak chętnie się nim posługujemy przeciw innym.
Tego samego spodziewać można się w planowanej przez autora części trzeciej – już jutro na zupelnieinnaopowiesc.com wideowywiad, w którym pisarz zdradza nam m.in. informacje o swoich pisarskich planach.
Marcel Moss, Nie patrz
Filia, Poznań 2020