recenzja

Miłość, przemoc i namiętność | Lisa Taddeo, Trzy kobiety

Reportażystkę Lisę Taddeo w stronę bohaterek – tytułowych „Trzech kobiet” – pociągnęła atrakcyjna, lecz toksyczna mieszanka: namiętności i przemocy. Dała się oczarować i uzależnić temu splotowi, który łamie niejeden życiorys, jednocześnie dodając pieprzu wielu historiom i wpływając na słupki sprzedaży – nie tylko beletrystyki.

Autorka zaznacza we wstępie, że jej pierwszym zamysłem było napisanie uniwersalnej historii na temat namiętności i pożądania. Chciała zbadać, jak wpływają na nasze życie, mieszają nam szyki, zmieniają życiorysy, jak działają na ludzi – kobiety i mężczyzn. Jednak po głębszym researchu zdecydowała się oddać głos jedynie kobietom, uważając je za bardziej interesujące bohaterki, bardziej wyrafinowane w swoich wyborach i cechujące się większą głębią uczuć.

Reportaż utrzymany jest w konwencji fabularyzowanego dokumentu, w którym kolejne bohaterki widzimy z bliskiej, intymnej perspektywy. Czytelnik otrzymuje trzy historie kobiet, które przeplatają się ze sobą niczym odcinki trzech różnych seriali, przerywane w kluczowych dla fabuły momentach. Ten prosty zabieg przyciąga do reportażu na długie godziny, a jego fabularyzowana forma i wartki, ładny język, pełen nieoczywistych metafor, pozwala zapomnieć, że opisywane historie rzeczywiście miały miejsce. Sprawny język oraz umiejętność przykucia uwagi to duży atut Lisy Taddeo. Rzadko zdarza nam się czytać reportaże napisane lepszym, staranniejszym językiem niż niejedna współczesna powieść.

Niestety, mam wrażenie, że starannie dobierając słowa, autorka nieco zapomniała o przesłaniu czy też głównym temacie opowieści. Czy jest nim rzeczywiście namiętność? A może jednak przemoc? Czy może toksyczne relacje, które wynikają z niezaspokojonego w dzieciństwie głodu miłości? Zastanawiałam się nad tym niemal od pierwszej do ostatniej strony. Po kilku dniach od przeczytania książki nadal nie jestem pewna.

Oto Maggie, nastolatka oszukana i uwiedziona przez dorosłego mężczyznę, nauczyciela w jej liceum, po kilku latach wytacza mu proces i oskarża o seksualne wykorzystanie nieletniej. Otrzymujemy pełen opis ich romansu, widzimy, jak cierpi, jak boli ją odrzucenie przez nauczyciela i lokalną społeczność. Obserwujemy ostracyzm społeczny, jakiemu jest poddawana, różnicę w postrzeganiu winy w zależności od płci, a krytyka nastolatki zawarta w słowach: „sama mu się pchała do rąk” uruchamia w naszej pamięci wszystkie historie, które usłyszeliśmy przy okazji ruchu #metoo.

Ok, myślimy, dzieło amerykańskiej dziennikarki to feministyczny protest dotyczący wykorzystywania wyższej pozycji społecznej mężczyzny z klasy średniej wobec nastolatki z patologicznego środowiska. To oskarżenie seksualnych drapieżców, którzy szukają łatwych ofiar wśród osób o niższych dochodach, niemających w otoczeniu nikogo, kto mógłby je bronić. Staramy się zapomnieć informacje z tylnej strony okładki, że książka jest „najbardziej pogłębionym portretem kobiecego pożądania”; bohaterka bowiem ani nie jest kobietą w momencie przeżywania swoich doświadczeń, ani nie czuje pożądania – bardzo potrzebuje natomiast poczucia bezpieczeństwa i bycia kochaną.

Następna bohaterka, Lina, być może jest najbliżej fal namiętności i pożądania, których spodziewałam się, czytając opis książki. Widzimy jak na dłoni, że czując się niekochana przez męża, jest gotowa poświęcić całe dotychczasowe życie, by zanurzyć się w związek bez przyszłości, za to z namiętnym kochankiem. Wszystko byłoby w porządku, zgodnie z moimi oczekiwaniami i sugerowanym tematem „mistrzowskiego reportażu” – gdyby nie to, że w tym wątku zbyt często autorka spuszczała swoje frywolne pióro ze smyczy i zbyt często miałam nieodparte wrażenie, że czytam Greya dla intelektualistów. Po kolejnych opisach wszelkich pozycji seksualnych, igraszek w ciasnym samochodzie, po kolejnych wyrazach uznania względem przyrodzenia tudzież umiejętności kochanka Liny czułam się skonfundowana i niepewna, czy te obrazki rzeczywiście podpowiedziała Lisie sama Lina, czy też stały się wytworem wyobraźni utalentowanej pisarki.

Kolejna opowieść, na temat Sloane, moim zdaniem została w dużej mierze obliczona na wywołanie sensacji i wypieków na twarzy czytelników. Jej bohaterka to kobieta po czterdziestce, od wielu lat praktykująca wraz ze swoim małżonkiem seks we troje, w różnych konfiguracjach – zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. Uważa się za szczęśliwą i spełnioną kobietę, jednak w jej historii – pozornie o namiętności – wybrzmiewa rozpacz i poczucie niedokochania. W miarę jak odsłania kolejne karty swojej bolesnej przeszłości, widzimy, jak bardzo została skrzywdzona przez chłód rodziny nuklearnej, jak cierpi z powodu niskiego poczucia własnej wartości. I jak bardzo jej opowieść nie jest o dzikiej namiętności, nie do zaspokojenia przez jednego partnera, lecz o głębokim smutku. Nie czujemy dreszczyku podniecenia, nie ma w nas zgorszenia – jedynie współczucie. Czy o taki efekt chodziło autorce?

Czuję się rozczarowana tym, że „reportaż o pożądaniu” w każdej ze swoich trzech odsłon, opowiada o rozpaczy, smutku i tęsknocie do miłości. Czekam na książkę, w której będę mogła poczytać o pożądaniu i namiętności pozbawionych agresji i upokorzenia. Nie jestem jednak pewna czy szybko się takiej doczekam – biorąc pod uwagę fakt, że wydawcy sięgają po coraz większe dawki przemocy i coraz bardziej drastyczne historie, by przyciągnąć czytelników, którzy coraz częściej wybierają serial zamiast książki.

Szkoda również, że nadal nie wiem, co chciała przekazać autorka – zabrakło mądrej redakcji, która wskazałaby główny kierunek, wyczyściłaby wszystkie wstawki „a’la Grey” i nadałaby dziełu rys zaangażowanego tekstu społecznego. Mam poczucie zmarnowanego potencjału, ale nie zmarnowanego czasu – chociażby ze względu na język oraz nietypową tematykę reportażu. Mam nadzieję doczekać się wydanie drugiego, poprawionego.

Lisa Taddeo, Trzy kobiety (Three Women)
Tłumaczenie Aga Zano
Marginesy 2020

%d bloggers like this: