Bolesna historia rozpadającej się rodziny? Trudna opowieść o dorastaniu? Portret współczesnego społeczeństwa i odpowiedź na pytanie: Jak do tego doszło? Opowieść o tym, jak rodzi się gniew i agresja w człowieku? Tak, „Pani Furia” to powieść złożona, wieloaspektowa. Dla mnie jest jednak przede wszystkim celną diagnozą naszej codzienności.
EDYTA NIEWIŃSKA*
Po przeczytaniu „Pani Furii” Grażyny Plebanek stawiam jej powieść na półce obok „Londyn NW” Zadie Smith i „Uległości” Michela Houellebecqa. Wszystkie razem – i każda z osobna – są wstrząsającą analizą rzeczywistości, szkłem powiększającym, przez które widać wyraźnie głębokie rysy na micie o tolerancyjnej Europie, który właśnie się kruszy na naszych oczach.
Czy będąc tego świadkami na co dzień, wysłuchując dziesiątek historii o uchodźcach, mając emigrantów w każdej rodzinie, musimy jeszcze o tym czytać? Zdecydowanie tak, bo ani europocentryczna, ani androcentryczna historia nie są tymi, które pomogą nam zrozumieć, czego w tym momencie naszego życia jesteśmy świadkami. Każda z tych powieści kształtuje krytyczny umysł, tak bardzo potrzebny w tych czasach.
Akcja „Pani Furii” rozgrywa się w wielokulturowej Brukseli, którą Plebanek zna doskonale, mieszkając w stolicy Europy od wielu lat, i w której rozgrywały się akcje jej dwóch ostatnich powieści. Tym razem jednak autorka nie uwodzi nas pięknem miasta i jego tajemnic. Zamiast tego pokazuje nam imigranckie oblicze metropolii, nie jako widz, narrator – pokazuje je od środka, oczami Alii. Obserwujemy dorastanie pochodzącej z Konga bohaterki, problemy z jakimi zmaga się jej rodzina, przedwczesne wchodzenie w dorosłość.
Alia to tak naprawdę każda z nas. Regularnie dyskryminowana przez społeczeństwo, zawsze w gronie tych „innych”, a co za tym idzie – „gorszych”. Bo jest kobietą, bo jest czarna, bo chce decydować o swoim życiu, bo próbuje zrozumieć świat, w którym – nie z jej wyboru – przyszło jej żyć. I pomimo frustracji wciąż poszukuje swojego miejsca. Tak jak większość z nas – szuka oparcia w ludziach, we współpracownikach, których nazywa przybraną, a nawet wybraną rodziną. I tak jak my, życie odmierza porażkami, miłosnymi i życiowymi. Znajduje też w sobie siłę, by się podnieść i iść dalej w nieznanym kierunku. A jednak pomimo wszelkich wysiłków i prób ułożenia sobie życia, cały czas nosi w sobie dotkliwe zimno – samotność jednostki poszukującej prawdy, głębszego sensu albo po prostu ukojenia. Dlatego, kiedy rozgrzewa ją wszechogarniająca furia, poddaje jej się. A potem przekuwa gniew w opowieść.
Jako czytelnik chcę wierzyć w to, że życiowe ideały Alii pozwolą jej dobrze wybrać. Jako kobieta i feministka chcę wierzyć, że uda jej się zmienić coś w swoim otoczeniu. Jako pisarka i socjolog jestem zachwycona, że Grażyna Plebanek przypomina nam o niebagatelnym znaczeniu snucia opowieści, ustnych przekazów, które są zapomnianym dziedzictwem każdej z kultur, w tym także naszej, polskiej. Opowieści, które potrafią czasem uratować człowieka – bo to właśnie one pokazują nam świat, codzienną rzeczywistość i przypominają o tym, co ważne. Mogą też stać się ujściem dla furii i frustracji, będąc zarazem jedynym sposobem na to, by oddać wreszcie głos ofierze. Bo Alia jest ofiarą, ale też i sprawcą. Nie pozostaje obojętna na ludzką krzywdę, na niesprawiedliwość, na łamanie prawa. Czy furia pozwoli jej znaleźć siłę na przerwanie skomplikowanej sieci agresji i gniewu, w który zostanie uwikłana wbrew swojej woli? Warto przeczytać tę powieść, żeby samemu się o tym przekonać.
Przeczytaj także: KAŻDY MA WŁASNE DEMONY | Rozmowa z Edytą Niewińską Dávila, autorką powieści „Levante”
Grażyna Plebanek, Pani Furia
Znak 2016
*Edyta Niewińska – pisarka, autorka powieści „Kosowo” i „Levante”, opowiadania „One night stand” zamieszczonego w zbiorze „Bookopen” oraz scenarzystka filmowa. Mieszka w Hiszpanii, poza pisaniem zajmuje się też pracą dla międzynarodowych organizacji pozarządowych
Edyta Niewińska czyta „Panią Furię”