Gdy organizowaliśmy pierwszą „Grandę”, mało kto wierzył, że nam się uda. Pamiętam, jak przed jednym z pierwszych spotkań festiwalowych dwóch autorów wyglądało zza kulis, by sprawdzić, jak liczna jest widownia i z niedowierzaniem mówili: „Zobacz, jak dużo ludzi przyszło, jednak im się udało” – opowiadają Magda Drogoś-Kraszewska i Marita Lipska, współorganizatorki Poznańskiego Festiwalu Kryminału GRANDA. Początek drugiej edycji festiwalu – już w piątek, 23 września w pawilonie Nowa Gazownia w Poznaniu.
Przemysław Poznański: Zawsze na początku jest trup. Tak wypada zacząć kryminał. Czy macie wrażenie, że w przypadku Grandy „trupem” stał się mit mówiący, że w Poznaniu nie da się zrobić kryminalnego festiwalu?
Magda Drogoś-Kraszewska)*: Naszym trupem, który pewnego dnia wypadł z szafy Marity Lipskiej, jest czysta, kryminalna zazdrość. To Marita postanowiła wciągnąć do spisku mnie i inne dziewczyny. Pozazdrościłyśmy Wrocławiowi świetnej imprezy i uznałyśmy, że my, w Poznaniu, też potrafimy. A że jesteśmy grupą kobiet niepoddającą się stereotypom, to nie bardzo przejmujemy się, gdy ktoś nam mówi, że się nie da.
Marita Lipska*: Granda jest naszym pomysłem, naszym dzieckiem i pociechą. Pomysł festiwalu narodził się trzy lata temu, pewnego wrześniowego wieczoru, we Wrocławiu. Trochę z zazdrości o wrocławski spirit i trochę z tęsknoty za fajną poznańską imprezą. Taką, której temperatura byłaby wyższa od temperatury szklanki herbaty, a jednak dawała się wypić jednym haustem. Nasza Granda grzeje nas nieustannie już drugi rok, za pomocą szaleństwa pomysłów, jakie wpadają nam do głowy, niezwykłych ludzi, których poznajemy, spraw, których dotykamy – dla takich chwil warto nie dospać, nie dojeść, a nawet dopłacić.
Może podchodzę do sprawy nietypowo, ale odkryjmy karty: mordercą jest…
MDK: (śmiech) W tym gangu spiskują głównie kobiety, wszystkie zaczytane i wszystkie zafascynowane, choć nie tyle zbrodnią, co zagadką. Lubimy zarówno w życiu jak i literaturze czuć dreszczyk emocji, stąd też nasze pomysły, chęć angażowania się w takie przedsięwzięcia i budowania napięcia na festiwalowej scenie. Jak wspomniałam, zebrała nas razem Marita Lipska – Matka Chrzestna Grandy i Dyrektor Festiwalu. Pozostała piątka to Gosia Sikorska, która odpowiada za odtajnienie tajnego i dezinformację przeciwnika, dla niepoznaki zwana rzecznikiem prasowym festiwalu, Paulina Tarnawska – producentka eventowa i nasz ekspert w kwestii filmów, która sprawdza procedury, kontroluje plany i dopilnowuje, by nie zabrakło nam wytrychów i wyjść awaryjnych, Alina Nowaczyk kryje się pod pseudonimem „koordynator stacji sensacji” i trzyma w garści świadków z całego miasta, nakłaniając ich do współudziału w zbrodni. Jest jeszcze oczywiście nasz mózg finansowy Agata Pożywiłko, czyli Dyrektor Organizacyjnym Grandy. No i ja, zwykła bibliotekarka, czyli człowiek od czarnej roboty. „Poluję” na pisarzy i nakłaniam ich do złego, a ukrywam się pod groźnym pseudonimem Dyrektor Literacki.
ML: Od razu widać, kto tu batem świszcze….
MDK: Wszystkie w jakiś sposób już wcześniej byłyśmy zaangażowane w organizowanie kultury. Zarówno ze względu na nasze zawody jak i pasje. Kochamy literaturę, nie tylko tę kryminalną. Założyłam dwa kluby książki, żeby móc ludzi zadręczać moimi opiniami, przypuszczeniami i dywagacjami. Moje największe literackie słabości to Joyce Carol Otis, Alice Munro i Zeruya Shalev (przy dyskusji o jej książce „Życie miłosne” prawie doszło do rękoczynów, Marita szczerze jej nienawidzi). Przy okazji jestem sentymentalna i pod pretekstem szerzenia dobrych nawyków literackich czytuję wraz z córką moje ulubione chłopackie lektury z czasów dzieciństwa. Szklarski, Nienacki, Niziurski, to były przygody, wielkie wyprawy i tajemnice. Jeśli chodzi o kryminały to mając lat dwanaście uznałam, że ja też potrafię taką książkę napisać. I nawet napisałam, ale szczerze nie polecam. Za to mogę zdradzić, że obecnie czytam „Lampiony” Katarzyny Bondy, „Kyś” Tatiany Tołstoj i „Dostatek” Michael Crummey’a.
ML: Każda z nas kocha czytać. W moim przypadku książki pochłaniają niemal cały wolny czas. Jestem też czytelnikiem idealnym, mogę czytać książki wielokrotnie i zawsze mnie interesują. Pasjami czytuję lekkie serie kryminalne, mam wyraźną słabość do np. serii przygód Agathy Raisin czy „Śmierci na Życzenie” – trochę brakuje mi takich kieszonkowych kryminałów do „podróży” w polskiej wersji. Z przyjemnością czytuję jednak polskich autorów. Ostatnio moimi faworytami są Wojciech Chmielarz i Mariusz Czubaj. Od lat też jestem wierna książkom Arturo Pérez-Reverte. Lubię wchodzić w dobrze skrojone światy mistrzów szachowych, wybitnych żaglarzy czy szlachetnych szermierzy – przygoda i tajemnica, poznanie, doświadczenie wiedzy – lubię to. Lubię się uczyć. Z głębi duszy wychodzą na wierzch moje ulubione lektury z dzieciństwa „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi” , „Hrabia Monte Christo” i „Pan Samochodzik” oraz… „Pan Tadeusz”. Dla mnie ta narodowa epopeja to poniekąd książka sensacyjna i naprawdę nie rozumiem, dlaczego zawsze budzę uśmieszki tym stwierdzeniem.
MDK: Fascynują nas zresztą wszelakie fabuły: książkowe, filmowe i teatralne. Jak widzisz, mamy dość inspiracji i pomysłów na co najmniej sto i jedną Grandę.
Wydacie wspólników?
ML: W tegoroczną imprezę włączyły się poznańskie kawiarnie, wydawnictwa i księgarnie, domy kultury, ale także Uniwersytet SWPS, poznański Teatr MplusM, Muzeum Powstania Poznańskiego – Czerwiec 1956, Muzeum Archeologiczne, Rezerwat Archeologiczny Genius Loci, Katedra i Zakład Medycyny Sądowej, Instytut Zachodni, Biblioteka Raczyńskich, Biblioteka Uniwersytecka i kilka innych okolicznych mniejszych bibliotek, szkoły średnie i artystyczne i jeszcze wiele innych, nie sposób tutaj wymienić wszystkich.
Nie sposób nie dopytać o miejsce popełnienia tej „zbrodni”. Pozazdrościłyście Wrocławiowi, ale może po prostu Wrocław lepiej się do roli stolicy kryminału nadaje? Czy Poznań od razu musi stawać w szranki o tytuł stolicy polskiego kryminału?
MDK: Hm, chyba nie chcesz, abym wymieniała tytuły z czołówek gazet, by udowodnić, że w żyłach Poznania płynie sporo kryminalnej krwi? Nasi pisarze już dawno udowodnili, że Poznań to miasto z niezwykłym klimatem, kryjące niejedną tajemnicę. Jest bohaterem idealnym intrygującym, niebezpiecznym, zadziornym, ale i czarującym. Wystarczy sięgnąć po powieści Piotra Bojarskiego, Ryszarda Ćwirleja, Joanny Jodełki, Joanny Opiat-Bojarskiej, Michała Larka czy Elżbiety Cherezińskiej, a to ledwie początek długiej listy. Zresztą o ciekawych poznańskich historiach traktuje nie tylko beletrystyka. Wiesz, kto i komu sprzedał park Wilsona? Lub jaki rodzaj seksu preferowały w średniowiecznym Poznaniu prostytutki? Polecam doskonałą książkę „Kryminalna historia Poznania” panów Pleskaczyńskiego i Specyała. A słyszałeś może o „Morderstwie w Ratuszu”? Przednia kryminalna historia, którą odkryła przed poznaniakami Magdalena Mrugalska-Banaszak. Pretekstem do śledztwa był nekrolog z 1922 roku o treści: „Padł na posterunku, zamordowany w Ratuszu w 1922 roku”. Dużo takich historii kryje Poznań. Co ważniejsze poznaniacy interesują się historią swojego miasta, interesują się literaturą traktującą o Poznaniu i angażują w imprezy takie jak Granda.
W „Casino Royale” James Bond mówi, że z drugą ofiarą idzie już łatwiej. Gdy ruszałyście z pierwszą edycją Grandy, do przełamania były stereotypy, niedowierzanie, powątpiewanie – oto kilka osób mówi, że zrobią w Poznaniu festiwal kryminału z prawdziwego zdarzenia. Czy przy drugiej edycji było łatwiej? Jak to jest z tą drugą zbrodnią?
MDK: Masz rację co do pierwszej Grandy. Wtedy mało kto wierzył, że nam się uda. Pamiętam jak przed jednym z pierwszych spotkań festiwalowych dwóch autorów wyglądało zza kulis, by sprawdzić jak liczna jest widownia i z niedowierzaniem mówili: „Zobacz jak dużo ludzi przyszło, jednak im się udało”. Program pierwszej Grandy pisałam „na wariata”, bo gdy pojawiła się szansa na pieniądze z miasta, musiałyśmy w ciągu doby złożyć szkic projektu. Cały plan spotkań z tytułami i gośćmi zrobiłam w osiem godzin, szacując jedynie, kto może zgodzić się przyjechać na taką imprezę organizowaną po raz pierwszy. Okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła i stosunkowo niewiele się później w tym programie zmieniło. W tym roku było już inaczej. Program powstawał długo, z dużym wyprzedzeniem, często się zmieniał. Pewne były tylko trzy hasła, które spinają całą tegoroczną imprezę: CHCIWOŚĆ, ZAZDROŚĆ, ZDRADA. Gdy wiosną okazało się, że nie dostałyśmy grantu i znowu będzie trzeba walczyć o każdą złotówkę, miałyśmy chwilę załamania, trwającą dokładnie jedną noc. Wieczorem w minorowych nastrojach żegnałyśmy się z Grandą, a rano już się zdzwaniałyśmy z pomysłami dotyczącymi tego jak rozwiązać problem i zorganizować pieniądze. Znowu pomogło miasto Poznań, podejmując się współorganizacji imprezy. Jeśli chodzi o gości i kontakty było łatwiej. Po ubiegłym roku wiele szlaków było już przetartych. Wielu wydawców zaczęło się do nas zgłaszać, nie musiałyśmy prosić o uwagę. Zarazem oczekiwania są już większe.
ML: W zeszłym roku cieszyłyśmy się, że w ogóle mamy festiwal, że nasze wyobrażenia się sprawdziły, a pomysły chwyciły. W tym roku, na fali rozsądnej radości, próbujemy nadać kierunek naszej działalności. Nabrałyśmy ciała – ciała prawnego, stałyśmy się Fundacją, przez co będziemy „zauważalne” w różnych kulturalnych instytucjach, co jest bardzo praktyczne. Mając już osobowość możemy spokojniej planować i kształtować naszą przyszłość. A proszę mi wierzyć: osobowość mamy bujną – sześć kobiet (śmiech).
Na co stawiacie – na wyrazistych bohaterów czy nas sensacyjną fabułę? Co jest ważniejsze – goście czy program? Co ma być najmocniejszym gwoździem programu?
MDK: Swoje śledztwa zawsze prowadzę według jednego schematu – najpierw wgryzam się w akta sprawy, a dopiero później przesłuchuję podejrzanych. Nie da się stworzyć programu w oderwaniu od literatury i to fabuły powieści są przeważnie początkiem i inspiracją do budowania programu. Będą oczywiście spotkania, podczas których skupimy uwagę na postaci samego autora i np. na jego warsztacie pisarskim, ale pomysł rodzi się zawsze z fascynacji literackiej. Bardzo ważne są dla mnie postaci, wszystko jedno czy te wymyślone i stworzone na kartach powieści, czy też prawdziwe –z reportaży, dokumentów, prasy. Uważnie przyglądam się ludziom, to osobowości mnie inspirują. Nie inaczej było przy tegorocznym programie. „Wariatka” Joanny Jodełki wręcz mnie prześladowała i po prostu musiała trafić do Grandy. Był taki moment, że wydarzenia polityczne analizowałam przez pryzmat powieści Vincenta V. Severskiego i niejednego polityka podejrzewałam o bycie „nielegałem”, porównując go z bohaterami jego książek. Później pojawiła się mafia, prosto z reportaży Piotra Pytlakowskiego i Ewy Ornackiej. Podobnie ma się sprawa z miejscami i wydarzeniami historycznymi, które nagle nabierają pewnej swojskości. Dopiero tekst, który wychodzi spod pióra autora rodzi pytanie o samego pisarza, dlaczego przyszło mu to do głowy, kim jest, że wpadł na taki pomysł.
ML: W programie są w zasadzie same mocne punkty. Albo inaczej: punkty różnorodne, a przez to stanowiące siłę tego projektu. Gdybym jednak miała wskazać naszą najmocniejszą stronę, to myślę, że jest nią struktura festiwalu. U podstaw leży wyrazisty program literacki, poruszający tematy interesujące, pozbawione tak częstej obecnie aury programów rozrywkowych. Doborowym uzupełnieniem jest obecności wybitnych specjalistów prowadzących rozmowy. No i jeszcze interesujące wykłady na unikatowe tematy oraz nasze Stacje Sensacje – wydarzenia, które dzięki zaangażowaniu różnych instytucji, a także dzięki pasji i zaufaniu pracujących tam osób, sensacyjnie wzbogacają program Grandy rozprzestrzeniając ją na teren całego Poznania! To odkrywcze, entuzjastyczne wydarzenia, robione z czystej pasji. Bardzo lubimy widzieć ten błysk zrozumienia i szaleństwa w oku osób przystępujących do stacji. Tak, ten trup jest naprawdę gruby, gruby i po poznańsku w dobrych butach położony (śmiech).
Ściągacie znowu plejadę kryminalistów – ciężko zarobionych pisarzy, którzy z pewnością są właśnie na chwilę przed dedlajnem w wydawnictwie. Jak przekonaliście największe nazwiska polskiej sensacji, by przybyły do Poznania i uchyliły rąbka pisarskiego fachu?
MDK: Mówiąc nieskromnie, nie miałyśmy najmniejszego problemu z przekonaniem autorów do przyjazdu do Poznania. Po zeszłorocznej Grandzie rozeszło się w kryminalnym świecie dobre słowo o imprezie. Spotkałam się tylko z jedną odmową i wiązała się ona z wcześniejszymi, niemożliwymi do zmiany, planami autora. Jest to zapewne zasługa naszego nieodpartego uroku (śmiech). Ale pewnie też tego, że pisarze bardzo lubią Poznań i dobrze się tu czują. Nie bez znaczenia jest na pewno zaangażowanie poznańskich autorów, którzy bardzo nas wspierają i promują wśród swoich kolegów po fachu.
Czym nas zaskoczy trzecia edycja?
ML: Gdybyśmy Ci powiedziały…
MDK: … musiałybyśmy Cię zabić.
Zdjęcia Karolina Sikorska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Poznański Festiwal Kryminału Granda – trwać będzie od 23 do 25 września w Nowej Gazowni przy ul. Ewangelickiej 1 w Poznaniu. Gośćmi będą m.in. pisarze (kolejność alfabetyczna): Piotr Bojarski, Katarzyna Bonda, Mariusz Czubaj, Ryszard Ćwirlej, Gaja Grzegorzewska, Cezary Harasimowicz, Joanna Jodełka, Krzysztof M. Kaźmierczak, Marek Krajewski, Michał Larek, Remigiusz Mróz, Joanna Opiat-Bojarska, Katarzyna Puzyńska, Vincent V. Severski i Marcin Wroński. W ramach Stacji Sensacji odbędą się m.in. sensacyjne wykłady z dziedziny kryminalistyki, zwiedzanie cel więziennych w Collegium Iuridicum, spektakle „Morderstwo na urodziny” i „Po trupie do celi” oraz spotkanie „Kradzieże monet – zbrodnia i kara. Rzecz o bezcennych numizmatach”. Szczegóły programu można znaleźć na stronie festiwal-granda.pl
*Marita Lipska – plastyczka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Od ponad dwudziestu lat związana zawodowo z reklamą, projektantka i producentka eventów. Właścicielka, jednej z pierwszych w latach 90. firm reklamowych.
*Magdalena Drogoś-Kraszewska – inicjatorka i animatorka imprez kulturalno-literackich, aktywna bibliotekarka. Rzadko wypożycza książki, za to często wprowadza w świat wirtualny użytkowników biblioteki. Współorganizuje i prowadzi warsztaty komputerowe dla seniorów.
Wywiad ukazał się pierwotnie w „Gazecie Wyborczej – Poznań”
