Wbrew dobrym radom, wbrew logice, wbrew historii. Spełnianie marzeń nigdy nie jest proste, tym bardziej, gdy nastaną niespokojne czasy. Ale zawsze warto o owe marzenia walczyć – mówi nam Katarzyna Czajka w powieści „Dwóch panów z branży”. Bo gdy już uda się osiągnąć cel, nic nie jest w stanie zastąpić towarzyszącej temu satysfakcji.
„Kina płoną” – mówi w pewnym momencie bohater powieści. To jedyny pewnik jaki towarzyszy raczkującemu biznesowi polegającemu na prowadzeniu kin. Jest początek XX wieku, Adam i Marian, a w zasadzie Mordechaj (co istotne dla fabuły), muszą szukać pomysłu na życie, po tym jak relegowano ich ze studiów prawniczych. Nietrudno sobie wyobrazić, że już ten fakt wystarczy, by w swoich rodzinach zostali okrzyknięci czarnymi owcami. A jakby tego było mało, postanawiają prowadzić kino – rozrywkę niepoważną, postrzeganą na równi z cyrkiem (i tak samo zresztą opodatkowaną). Dodatkowo bohaterowie oczywiście nie mają w tej dziedzinie żadnego doświadczenia, a poza tym nie mają też dość pieniędzy, by rozwinąć taki biznes. Czy w ich sytuacji marzenie o własnym kinie w ogóle ma sens? Szczególnie że celuloidowa taśma filmowa jest łatwopalna, a operator projektora to nałogowy palacz? Takie marzenia też mogą spłonąć (szczególnie gdy oszczędzasz na gaśnicy), mogą runąć w gruzach, ale mimo wszystko przetrwają, jeśli są wystarczająco silne.
Gdy ekspert – jakim jest Katarzyna Czajka – beletryzuje swoją wiedzę fachową, nietrudno o przeładowanie książki faktami, epatowanie znajomością rzeczy, która dla czytelnika stać się może nieznośna. „Dwóch panów z branży” zdecydowanie uniknęło tego błędu. Czajka wykorzystuje posiadane informacje tylko wtedy, gdy może to posunąć akcję czy wzmóc intrygę – jak choćby w przypadku rozdziału pokazującego protest kiniarzy przeciwko zbyt wysokim podatkom, narzucanym przez miasto czy w momencie spotkania z tajemniczym Argentyńczykiem, oferującym tanie kopie hollywoodzkich produkcji. Oferuje nam też smaczki w rodzaju opowieści o wieszaniu plakatów poziomo, by niewinny pocałunek sugerował dużo bardziej pikantną rozrywkę, a epizody w tym „filmie” zagrają nawet special guest stars: Pola Negri i sam Charlie Chaplin.
Co może jednak najważniejsze, losy pierwszych polskich kin na przestrzeni dość niespokojnych czasów – od 1909 do 1939, a potem 1945 roku i historia dwóch wspólników, owładniętych marzeniem o własnym kinie, nie wisi w próżni. Zderza się – czasem boleśnie – ze wszystkimi wydarzeniami i zjawiskami epoki, takimi jak choćby wojna polsko-bolszewicka 1920 roku albo narastający europejski antysemityzm (także wśród Polaków) przy jednoczesnym rodzeniu się kinematografii w języku jidysz, a w końcu nadchodząca wielkimi krokami II wojna światowa z duszną atmosferą strachu i obawami o przyszłość. Pod tym względem książka koresponduje zresztą z pierwszymi rozdziałami „Czasu zamkniętego” Hanny Cygler, gdzie perfekcyjnie oddana została nerwowa, pełna napięcia atmosfera przedwojennych dni w Gdańsku. „Dwóch panów z branży” jest dzięki temu czymś więcej, niż powieścią przygodową o początkach polskich kin.
Przeczytaj także: POLAKA LOS PRZYPADKOWY | Hanna Cygler, Czas zamknięty
Katarzyna Czajka, Dwóch panów z branży
Czwarta Strona 2016