Nie liczy się to, kim jesteśmy, ale to, za kogo chcemy być uważani. Ile zatem jesteśmy w stanie poświęcić, by nikt nie zburzył naszego idealnego wizerunku? By kopiąc w naszej przeszłości nie osłabił fundamentów, na których spoczywa teraźniejszość? Czy posuniemy się do zbrodni? Właśnie o to pyta w „Martwym popołudniu” Mariusz Czubaj.
Marcin Hłasko ma tę przewagę nad innymi bohaterami „Martwego popołudnia”, że dzięki narracji pierwszoosobowej poznajemy całą historię z jego punktu widzenia. Kiedy więc pisze o sobie wprost, bez ogródek: „Nie jestem wysoki i nawet dziewczyny na rolkach nieco mnie deprymują”, to nie wiemy czy tak jest w rzeczywistości, czy może jest to obliczona na konkretny efekt autokreacja. Marcin Hłasko – specjalista od bezpieczeństwa. To taki gość, który sprawdzi czy tajemnice twojej firmy są właściwie chronione, a czasem złapie za rękę kogoś, kto używa pendrajwa w niecnych zamiarach. Krótko mówiąc – zadba o to, by nikt nie poznał prawdy o tobie, tej niewygodnej prawdy. Specjalista najwyższej klasy, który zapewne wzbudzać może podziw, ale teoretycznie i strach – bo kto zagwarantuje, że nie zburzy w jednej chwili twojego starannie wypracowanego wizerunku, podrzucając do komputera niewygodne materiały? Jeśli pokopiemy głębiej, znajdziemy policyjną przeszłość Hłaski w Biurze Spraw Wewnętrznych, a więc solidne podwaliny do wykonywania obecnego zawodu, wyrażające się choćby w licznych, bardzo pomocnych znajomościach. Nic dziwnego, że postrzegany jest jako najlepszy w branży i nic dziwnego, że to do niego zwraca się o pomoc pewien biznesmen, zaniepokojony zniknięciem pracownika – specjalisty od, nomen omen, marketingu politycznego, a więc od kreowania wizerunku.
A skoro o polityce mowa, gdzieś w tle jesteśmy świadkami zabójstwa wpływowego polityka, który słynął z szukania haków, mogących zniszczyć niejedną karierę. A skoro o budowaniu wizerunku mowa – mamy też niewydaną jeszcze biografię nestora biznesu, idealną realizację maksymy, którą autor daje nam jako motto: „Esse est percipi” (Być znaczy być postrzeganym).
Po sukcesie, jakim była seria z policyjnym profilerem Rudolfem Heinzem, Mariusz Czubaj postanowił ruszyć w nieznane, tworząc nie tylko nowego bohatera, ale i umieszczając akcję książki w zupełnie nowym miejscu. I prawdę mówiąc nie sposób wyobrazić sobie dla tej fabuły innej lokalizacji niż Warszawa. A wręcz tych jej miejsc, które słyną z tego, że trzeba w nich bywać, by być właściwie postrzeganym. Bohater odwiedza więc przede wszystkim miejsca uwielbiane przez hipsterów (co wynika ściśle z fabuły), takie jak bar na stacji Warszawa Powiśle czy Plac Zbawiciela, a nawet dom handlowy Vitkac, gdzie przede wszystkim liczy się „look” czy raczej „swag”.
Czubaj buduje intrygę na kontraście: „niewysoki Hłasko” pasuje do hipsterskiego blichtru jak pięść do nosa. Najlepiej pokazuje to fakt, że mieszka na „słynnym” osiedlu drewnianych fińskich domków na Jazdowie. Słynnym nienajlepszą sławą: zbudowano je w 1945 roku jako tymczasowe mieszkania dla pracowników Biura Odbudowy Stolicy, a dziś nie do końca wpisują się one w wielkomiejskie ambicje Warszawy, nade wszystko w ten wizerunek, jaki miasto chciałoby pokazać światu. Hłasko też się wyróżnia – bezkompromisowy, pomysłowy i sprytny, raczej robi, niż mówi, że zrobi, przez co w świecie pozorów sam prosi się o kłopoty. Tym bardziej że rzadko tym pozorom ufa i ma tę – czasem niebezpieczną – cechę, że lubi dokopywać się do prawdy. Wbrew wszystkiemu. Nawet gdy nikt go o to nie prosi.
„Martwe popołudnie” to czarny kryminał, thriller, powieść gdzie nie zabraknie wybuchów, strzelaniny, zasadzek i mrocznych tajemnic. I akurat tu nie ma gry pozorów, nie ma taryfy ulgowej. Czubaj konsekwentnie prowadzi nas przez wszystkie etapy skomplikowanego śledztwa, powoli odsłaniając niewygodną dla bohaterów prawdę, burząc ich poczucie komfortu, udowadniając, że przede wszystkim liczy się to, kim jesteśmy naprawdę. A wszystko to skropione jest specyficznym poczuciem humoru i dystansem do współczesnej Polski.
P.S. Już w październiku premiera drugiego tomu z serii: „R.I.P.”
Przeczytaj także: (AND IN) THE END… | Mariusz Czubaj, Piąty Beatles
Mariusz Czubaj, Martwe popołudnie
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz 2014