felieton filmy

Kto lubi łatwe wyzwania? | Felieton Edyty Niewińskiej

W dzieciństwie marzyłam o tym, żeby zostać scenarzystką filmową. W Polsce mi się to nie udało, nie miałam na to czasu. Postanowiłam więc zrobić to w Hiszpanii. Ale zanim zostałam scenarzystką – zakładając, że oficjalnie można się tak nazwać po pierwszym zrealizowanym scenariuszu – zostałam jurorką hiszpańskich festiwali filmowych.

Nie lubię dróg na skróty, ale też nie lubię sobie utrudniania życia. Myśląc więc o tym jak powinna wyglądać kariera zawodowa scenarzystki w Hiszpanii postanowiłam, że warto się zapisać do stowarzyszenia scenarzystów – dzięki temu będę miała dostęp do bieżących informacji o szkoleniach oraz będzie to dobra szansa na networking w branży filmowej. Jak postanowiłam, tak zrobiłam – zgłosiłam się do Andaluzyjskiego Stowarzyszenia Scenarzystek i Scenarzystów ASECAN czyli najstarszej gildii scenarzystów w Hiszpanii. Zostałam przyjęta. Plusem bycia scenarzystką jest możliwość, a nawet konieczność oglądania filmów. Nic nie kształtuje warsztatu tak znakomicie, jak własna analiza najlepszych i najgorszych dzieł filmowych. I o ile warto oglądać klasyki, o tyle wszyscy mamy świadomość, że kompozycja i sposób opowiadania świata zmieniły się znacznie w tym stuleciu. Dlatego też trzeba być na bieżąco, trzymać rękę na pulsie. I oglądać festiwalowe filmy – te, które najtrudniej zobaczyć w kinach.

Andaluzja, która jest największym regionem Hiszpanii, ma znakomicie rozwinięty przemysł kinematograficzny. Spośród ubiegłorocznych nominacji do nagrody filmowej Goya – najważniejszej nagrody hiszpańskiego przemysłu filmowego – 25 proc. nominowanych to Andaluzyjczycy. I to także w głównych kategoriach, stając w szranki z Almodovarem. Andaluzyjskie filmy to nie są jakieś lokalne produkcje, przypominające jakością filmy reklamowe. To znakomite kino na europejskim poziomie, mówiące o uniwersalnych dla widza z każdego kręgu kulturowego problemach. Jedną z zalet członkostwa w stowarzyszeniu ASECAN jest możliwość bycia jurorką w niemal wszystkich festiwalach filmowych odbywających się w Andaluzji. A jest ich kilka, z czego większość ma swoją uznaną rangę w skali kraju, natomiast Festiwal Filmowy w Sevilli liczy się na arenie europejskiej. Jeśli nie wiecie o czym mówię, to przypomnę wam, że to właśnie tam Paweł Pawlikowski odebrał nagrodę za „Zimną wojnę” dla najlepszego filmu europejskiego. W samej Andaluzji jest kilka istotnych dla branży filmowej festiwali. Doliczając do tego pomniejsze festiwale tematyczne, daje to co najmniej kilkanaście ważnych festiwali filmowych – a mówimy tylko o jednym z siedemnastu regionów tego kraju. Jak widać Hiszpanie potrafią zadbać o rozwój środowiska filmowego.

Roczny budżet filmowy w Hiszpanii wynosi 100 milionów euro. Hiszpania to drugi kraj w Europie jeśli chodzi o koprodukcje filmowe. „Gra o tron” była filmowana w Andaluzji przez hiszpańską ekipę filmową – na planie pracowali moi znajomi. Hiszpańskie gwiazdy światowego formatu są znane niemal każdemu widzowi – należą do nich Penelope Cruz, Paz Vega, Javier Bardem, Antonio Banderas. Pierwszego Oscara dla najlepszego filmu anieanglojęzycznego zdobył w 1972 Luis Buñuel za „Dyskretny urok burżuazji”, kolejne zaś przypadły José Luisowi Garcii za „Ponownie zaczynać”, Fernando Truebie za „Belle Époque”, Pedro Almodóvarowi za „Wszystko o mojej matce” i Alejando Amenabarowi za film „W stronę morza”. Pierwszy film dźwiękowy został nagrany po hiszpańsku w 1923 – był to film „Contigo empezó todo”. Festiwal filmowy w San Sebastian jest jednym z najważniejszych na świecie. To wszystko świadczy o klasie hiszpańskiej kinematografii.

Od jakiegoś czasu regularnie oglądam produkcje andaluzyjskie, począwszy od krótkich metraży, poprzez dokumenty, aż po filmy pełnometrażowe. A jest tego naprawdę dużo. W listopadzie ubiegłego roku, żeby podjąć decyzję o tym, które z filmów zostaną nominowane do nagród Premios ASCEAN, obejrzałam około 70 krótkich metraży i 50 filmów dokumentalnych. To nie jest oglądanie na akord – trzeba je przeanalizować, zrobić notatki i na koniec zadecydować, którym z nich przyznaję nominację. W obliczu takiego filmowego dorobku, jaki ma Hiszpania, wcale nie jest to łatwe. Ale kto lubi łatwe wyzwania?

Hiszpańskie filmy trafiające do polskich kin są raczej rzadkością, a szkoda. Dlatego polecam przeglądy kina hiszpańskiego, można tam znaleźć sporo ciekawych tytułów. Planując urlop w Hiszpanii warto też sprawdzić, czy w tym samym czasie w miejscu naszego pobytu nie odbywa się festiwal filmowy – bardzo możliwe, że tak właśnie się zdarzy. Oglądanie filmów to znakomity sposób na naukę języka hiszpańskiego. Ile słówek i zwrotów zostało wam w pamięci dzięki oglądaniu filmów Almodóvara? Ręczę, że dużo więcej, niż wam się wydaje.

Andaluzyjskimi hitami ubiegłego roku, docenionymi podczas nagród Goya, były filmy „Trinchera infinita”, opowieść o przemocy czasów wojny cywilnej i dyktatury Franco oraz „Intemperie”, intymna historia oparta na powieści Jesúsa Carrasco o tym samym tytule. Nie wiem, czy filmy te trafią na ekrany polskich kin, ale polecam je każdemu widzowi. Natomiast powieść „Intemperie” została przetłumaczona na polski i jest dostępna w księgarniach. „Pod gołym niebem” to niesamowita historia chłopca, który uciekając od oprawcy wpłynie na losy całej swojej wioski oraz pewnego pasterza owiec. To mocna i wzruszająca opowieść o męskiej przyjaźni, o dorastaniu i odnalezieniu swojego miejsca w świecie.

Hiszpańskie kino opowiada świat – nie takim, jakim go widzimy, ale zaglądając głęboko pod jego podszewkę. Odzierając rzeczywistość ze złudzeń, dociera do głębi prawdy o innych i o nas samych. Nie mam wątpliwości, że hiszpańskie produkcje są obecnie jednymi z najciekawszych w Europie. I cieszę się, że mogę być obecna we właściwym czasie i miejscu – w samym sercu jednego z najlepszych obecnie przemysłów filmowych, dokładając do niego swój głos, brzmiący mocno i dobitnie. 

%d bloggers like this: