felieton

Australia w ogniu | Felieton Jakuba Hinca

Od kilku tygodni w mediach społecznościowych, i tych głównego nurtu, śledzę z rosnącym niepokojem doniesienia o pożarach trawiących Australię. Świat obiegły zdjęcia ludzi, całymi rodzinami i grupami koczujących na zadymionych plażach. W tle niebo zasnuwa krwawa łuna. Przejmujące zdjęcia i filmy pokazują dramatyczne kadry, gdy spanikowane i przerażone zwierzęta idą w ogień lub inne, gdy wolnożyjące zwierzęta u ludzi w domach szukają ratunku. Na łamach portalu zupelnieinnaopowiesc.com niejednokrotnie recenzowaliśmy książki poświęcone przyrodzie, roślinom i zwierzętom. Jakże mógłbym więc w tej sytuacji siedzieć i udawać, że nie słyszę, nie widzę i nie przemówić.

Australia z Tasmanią tworzy w obszarze flory i fauny tzw. odrębne państwo australijskie. Ląd ten zamieszkują nigdzie indziej niespotykane zwierzęta. Do najlepiej znanych zwierząt australijskich należą endemiczne ssaki, na przykład kangury czy diabły tasmańskie należące do torbaczy. Występują też bardzo pierwotne, jajorodne stekowce: dziobaki i kolczatki. Wynika to z długotrwałej izolacji geograficznej tego kontynentu. Czemu o tym wspominam? Bo do tej chwili wyginęło już około pół miliarda zwierząt zamieszkujących australijskie lasy. Ofiarami pożogi są też ludzie. Ginie również bezpowrotnie flora tego najmniejszego kontynentu naszego świata.

O tym jak wiele możemy stracić nie podejmując natychmiastowych działań wspierających ratujących przyrodę trawionej pożarem Australii mam nadzieję, że nie muszę przekonywać. Jednak czasem warto sobie przypomnieć jak ciekawy jest świat wokół nas: ⤵️

Dlaczego o tym piszę, skoro na bieżąco jesteśmy informowani przez media o coraz większej katastrofie spowodowanej pożogą? Bo właśnie na naszych oczach ginie ten wyjątkowy świat. Być może niektóre gatunki wymrą właśnie bezpowrotnie, a jeśli nie wyginą zupełnie, to ich introdukcja może być niezwykle trudna. Bowiem na naszych oczach w płomieniach żywcem palą się zwierzęta, które nie są w stanie uciec przed pożarem. Każdy może zobaczyć zdjęcia krzyczących z bólu palących się koali, spalonych i zaczadzonych kangurów leżących na poboczach dróg i takich które zginęły na ogrodzeniach pól, bezowocnie próbując wydostać się z ogarniętego pożarem terenu.

Australia to jednak nie tylko „dziwna” fauna, ale też wyjątkowe, nigdzie indziej niespotykane rośliny. Od początku pożarów, które rozpoczęły się jeszcze przed Wigilią, do 6 stycznia 2020 r. pożary stawiły lasy o powierzchni odpowiadającej wszystkim lasom w Polsce, a dla jeszcze lepszego zobrazowania rozmiarów klęski można powiedzieć, że już spłonęły lasy o powierzchni odpowiadającej całej Belgii. A przecież aż 75% roślin tego obszaru to endemity występujące tylko na tym kontynencie.

O drzewach w lasach Reńskich Gór Łupkowych tak odległych od Australii, a jednak bliskich, pisał jakiś czas temu Peter Wohlleben w znakomitej książce „Sekretne życie drzew”. ⤵️

Pożary w Australii, katastrofalne w skutkach ulewy, jak choćby ta sprzed dwóch dni w Tel Awiwie, powodzie i inne anomalie pogodowe, muszą niechybnie sprowadzić wielki zamęt i zamieszanie. Jeśli ktoś miałby chęć przyjrzeć się jak może wyglądać świat za pół wieku, gdy nie zostanie powstrzymany destrukcyjny trend dewastacji przyrody, może sięgnąć choćby do mojej recenzji książki Omara El Akkada „Ameryka w ogniu”.

Śledząc doniesienia medialne i komentarze po prostu nie mogę zrozumieć niektórych z nich. Wypalanie traw, z którym mamy wciąż do czynienia zawsze dokonywało poważnego spustoszenia ekosystemu. Już o tym wiemy dzięki nauce, czemu więc mają służyć te durne wpisy, prócz naturalnie obnażenia głupoty je piszących.

W dobie badań klimatu już wiadomo, że faktem naukowym jest spowodowany działalnością człowieka efekt cieplarniany. Zaklinanie rzeczywistości, radosne świętowanie Nowego Roku salwami fajerwerków, obnaża kondycję współczesnego człowieka, który gotów jest dla krótkiej chwili zabawy poświęcić przyszłość swoją i następnych pokoleń. Pożary w Australii nie są incydentem.

Niedawno miałem okazję recenzować książkę Aleksandry i Piotra Stanisławskich „Fakt, nie mit”, w której autorzy nieco miejsca poświęcili tematyce ocieplenia klimatu. ⤵️

Od co najmniej kilkudziesięciu, a od kilkunastu lat gwałtownie wzrasta temperatura na Ziemi. Efekt cieplarniany, spowodowany industrializacją i masową wycinką drzew (na przykład w Brazylii gdzie wykarczowano setki hektarów puszczy Amazońskiej, ale też rzeź drzew w Polsce pod rządami skrajnie antyekologicznej formacji politycznej, gdzie wyrżnięte zostało kilkadziesiąt milionów drzew) już przynosi swoje żniwo.

Tak naprawdę powinien być to ostatni sygnał dla tych, którzy nie chcą gościć u siebie uchodźców. Za niedługi czas ci ludzie uciekając przed klęskami żywiołowymi w swoich rodzinnych stronach, będą stali u naszych bram. Jeśli teraz sami się nie powstrzymamy grozi nam apokalipsa. Czy te katastrofalne pożary są już jej zapowiedzią? Jak czytamy w Apokalipsie św. Jana (cytat za Biblią Tysiąclecia):

I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby dał je w ofierze jako modlitwy wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem.

I wzniósł się dym kadzideł, jako modlitwy świętych, z ręki anioła przed Bogiem.

Anioł zaś wziął naczynie na żar, napełnił je ogniem z ołtarza i zrzucił na ziemię a nastąpiły gromy, głosy, błyskawice, trzęsienie ziemi.

A siedmiu aniołów, mających siedem trąb, przygotowało się, aby zatrąbić.

I pierwszy zatrąbił.

A powstał grad i ogień – pomieszane z krwią, i spadły na ziemię. A spłonęła trzecia część ziemi i spłonęła trzecia część drzew, i spłonęła wszystka trawa zielona.

%d bloggers like this: