„Lekomani” Beth Macy to niezwykle rzetelny zapis plagi narkomanii, w którą przerodziła się lekomania. To zapis setek rozmów i wywiadów, z których wyłania się obraz cynicznej chciwości koncernu farmaceutycznego, który w imię zysków nie wahał się poświęcić zdrowia i życia ludzi. I choć autorka skupia się na mieszkańcach w górniczych regionach Appalachów, to jej diagnoza pozostaje uniwersalna.

Beth Macy jest uznaną reportażystką i dziennikarką pracującą przez 15 lat dla „The Roanoke Times” i piszącą eseje i felietony do „The New York Times’a”, autorką bestsellerowej książki „Factory Man”, która opowiada prawdziwą historię o tym jak pewien producent mebli walczył z offshoringiem, pozostał „lokalny” i pomógł uratować amerykańskie miasto oraz nie mniej ważnego reportażu „Truevine: Two Brothers, a Kidnapping, and a Mother’s Quest: A True Story of the Jim Crow South”, opowiadającego historię George’a i Williego Muse, dwóch afroamerykańskich braci, którzy zostali porwani i zmuszeni do występów jako atrakcje, ponieważ byli albinosami.
Najnowsza książka Macy „Lekomani” jest zapisem początków i rozwoju lekomanii w górniczych regionach Appalachów, która przerodziła się w plagę narkomanii. Nie jest to jednak raport statystyczny, lecz niezwykle rzetelny zapis setek rozmów i wywiadów z ofiarami nadużywania leków opioidowych, miejscowych lekarzy, społeczników i policjantów, a także relacji z procesów sądowych wytoczonych koncernowi farmaceutycznemu, który bezsprzecznie miał swój wyraźny udział w rozwoju narkomanii.
Czy nadużywanie leków szkodzi? Pewnie każdy z nas o to zapytany odpowiedziałby, że i owszem. Czemu zatem tak chętnie, bez oporów, sięgamy po przeróżne pigułki? Ba, często nawet wymuszamy na lekarzach ich zapisywanie? Odpowiedzi na część z tych wątpliwości znajdziemy w książce, na wiele będziemy musieli sobie po tej lekturze odpowiedzieć sami. Niewątpliwie na rozwój lekomanii w Wirginii (USA) miał wpływ OxyContin lek zatwierdzony przez FDA wypuszczony na rynek przez firmę Purdue Pharma znaną ze sprzedaży leków bez recepty.
Czym był ten medykament. Historia odkrycia jego składnika opartego na maku perskim sięga czasów I wojny światowej. Stosowany był w opiece paliatywnej w celu uśmierzenia bólu. I jak wszystkie leki o działaniu narkotycznym, pomagające ludziom, zwłaszcza w ostatnich chwilach ich życia, był ważnym elementem terapii przeciwbólowej. Jednak nie zawierał blokera, czyli substancji uniemożliwiającej jego niewłaściwe użycie, a jeśli do tego dodamy fakt, że można go było dostać w znacznych ilościach (cały listek), nawet w dość błahych przypadkach, to otwierają się już wrota uzależnienia. I, co producent skrzętnie ukrywał, potrafił uzależnić już po zażyciu pierwszej dawki.
Dostępność OxyContinu w hospicjach i jego właściwości narkotyczne same z siebie nie mogłyby wywołać epidemii opioidowej, Macy zwraca więc uwagę na to, że potrzebny był jeszcze element nieposkromionej chciwości, dźwięczący nam w uszach od słynnej kwestii wypowiedzianej przez Gordona Gekko granego przez Michaela Douglasa w znakomitym filmie „Wall Street” Olivera Stone’a z 1987 r.. Taką bezrefleksyjną chciwością, która najwyraźniej im też wydała się „dobra”, wykazali się właściciele Purdue Pharma, jej zarząd i działający dla tej firmy w terenie przedstawiciele handlowi, oferujący lekarzom zapisującym OxyContin nie tylko gadżety reklamowe, obiady na koszt firmy, ale nawet finansowanie prywatnych przyjęć i zagraniczne wycieczki.
Jak zaznacza Beth Macy w „Lekomanach”, już samo to wystarczyłoby by wywołać epidemię. Ale swój wkład w rozwój plagi ma też nędza. Po podpisaniu porozumień NAFTA wiele firm przeniosło swoją działalność z USA do innych krajów na kontynencie. Jako pierwsze odczuły to miasta i wsie położone w tzw. „biblijnym” pasie Appalachów. To tu upadały jedna po drugiej, lub przenosiły się do Hondurasu, Meksyku lub Panamy poszczególne firmy pozostawiając po sobie pustą przestrzeń i ludzi, którzy mając niskie kwalifikacje nie potrafili i nie mogli dość szybko się przekwalifikować, a nawet pozyskując nową posadę często zachować ten sam standard życia. Wcześniej, jak napisała Macy, w górniczych społecznościach, gdzie prócz kopalni i jednej większej fabryki nie było nic innego, nie były potrzebne wyższe kwalifikacje. Teraz, gdy upadły kopalnie, a jedyna fabryka w mieście została zamknięta, tym ludziom nie pozostało nic. Mogli tylko spróbować uciec w chorobę i na rentę. Przy okazji tłumaczy to w tych okręgach popularność Donalda Trumpa, który obiecał powrót firm do USA.
Zdaniem Macy epidemia opioidów zatem ma niejednego ojca, ale matką jej jest firma farmaceutyczna, która przyczyniła się do uzależnienia od morfiny zawartej w OxyContinie tysięcy ludzi. Autorka „Lekomanów” idzie w książce dalej, prześledziła rozwój plagi uzależnień i kierunki w jakich ten rozwój postępuje. Ukazała w jaki sposób uzależnienie od leków zamieniło się w epidemię narkomanii. W jaki sposób od OxyContinu ofiary uzależnień sięgnęły po heroinę.
Nie jest to jednak reportaż oparty na suchych faktach. Macy pokazała już we wcześniejszych książkach, że potrafi dotrzeć do ludzi, których historię umieszcza na tak szeroko zarysowanym tle. Bo to jest też, a może przede wszystkim, opowieść o ofiarach uzależnień. Poznamy zatem tragiczną historię Scotta Rotha, Jessego Bolstridge’a, Jordan „Joey” Gilbert i chyba dla mnie, najważniejszą, kończącą tę książkę opowieść o Tess Mehrmann. Ale jest to też opowieść o cierpiących wraz z nimi rodzinach. Jest to więc też opowieść o matkach: Robin Roth, Kristi Fernandez, Ginger Mumpower, Jamie Waldrop i Patricii Mehrmann. I oczywiście nie są to wszyscy bohaterowie, którzy wystąpili na kartach „Lekomanów”.
Nie wymieniłem nazwisk pierwszych sygnalistów epidemii, lekarzy, którzy odważyli się nie kolaborować z przedstawicielami handlowymi koncernu sprzedającego opioidy, odważnych ludzi walczących z koncernem farmaceutycznych, policjantach prowadzących walkę z narkotykami na ulicach, sędziach sądzących w sprawach narkomanów. Bo po to, by się dowiedzieć jak wyglądała epidemia opioidowa w USA, skąd się wzięli heroiniści na amerykańskich ulicach i czy złapanie jednego czy drugiego, nawet znaczącego dilera, powstrzyma plagę narkotyków czytelnik będzie musiał sam sięgnąć po tę książkę. I chociaż jej lektura do najłatwiejszych nie należy, to koniecznie powinni ją przeczytać rodzice nastolatków, politycy i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Te błędy, opisane na kartach „Lekomanów”, już zostały popełnione i warto się na nich uczyć, by nauczka nie poszła kupić działkę na ulicy.
Beth Macy, Lekomani. Jak koncerny farmaceutyczne i lekarze potrafią uzależnić pacjentów od leków (DOPESICK. Dopers, Dreamers and the Drug Company that Addicted America)
Tłumaczenie: Miłosz Młynarz
Wydawnictwo Bez Fikcji, Oświęcim 2019