książki

Dla tych, którzy odważą się myśleć | Aleksandra Stanisławska, Piotr Stanisławski, Fakt, nie mit

Aleksandra Stanisławska i Piotr Stanisławski, znani jako twórcy popularyzującego wiedzę naukową bloga CrazyNauka.pl, tym razem wystąpili w niecodziennej dla siebie roli – jako autorzy książki, w której postanowili obalić pseudonaukowe mity. I robią to zdecydowanie w klimacie dobrze znanym ich czytelnikom, dbając o popularnonaukowy, ale też przystępny, charakter całości.

Zaczynają od razu z głośnym przytupem, a właściwie z rozdzierającym hukiem, rozlegającym się nad pustynią Mojave w Kalifornii, nad którą wzniósł się i po chwili  w nią grzmotnął Mark Hughes, próbujący po raz kolejny dowieść, że Ziemia jest płaska. Oczywiście i tym razem próba udowodnienia, że nasza planeta jest plackiem zawieszonym w kosmicznej zupie skończyła się fiaskiem. I to nawet nie dlatego, że już od czasów Kopernika, Galileusz i Bruna wiemy, że tak nie jest, choć dopiero od połowy ubiegłego wieku mogliśmy zobaczyć zdjęcia naszego globu zrobione przez satelity krążące wokół rodzimej planety. Ale dlatego, że niedoszły astronauta wzbił się swoją rakietą tylko na 600 metrów, co jest wysokością nieznacznie wyższą niż ma nowa One World Tarde Center w Nowym Jorku, ale jest i tak niższą niż ma Burj Khalifa.

W sumie znacznie taniej by mu wyszło, gdyby kupił bilet do Dubaju i wynajął na jedną dobę apartament na ostatniej kondygnacji tego wysokościowca. Miałby i spojrzenie szersze i horyzont dalej rysowałby mu się za oknem. A jeszcze taniej by wyszło, gdyby spojrzał przez okno samolotu lecącego na przykład z Kalifornii do Miami na Florydzie. Wysokość przelotowa dla większości samolotów latających na liniach długodystansowych wynosi ponad 10 tys. m. Wyżej latały samoloty Concorde, ale dziś spojrzenie z okna tego pasażerskiego odrzutowca niestety już nie jest możliwe, bo ostatni lot tej maszyny odbył się w listopadzie 2003 r. Ale za to mógłby powtórzyć wyczyn Felixa Baumgartnera i wzlecieć do stratosfery przy pomocy balonu, jednak wówczas mógłby runąć propagowany przez płaskoziemców pierwszy pseudonaukowy mit.

Dla pewnej grupy osób nawet widok z okien samolotu jest jednak iluzją tworzoną przez linie lotnicze, no bo przecież nie jest możliwe, by wielotonowy walec, z setką ludzi na pokładzie i kilkoma tonami ich walizek w luku bagażowym, był w stanie wznieść się w powietrze na tak niewielkich skrzydłach. I tu trafiamy na drugi mit współczesnej nauki. Zresztą, co udowadniają Stanisławscy, pseudonaukowych mitów, z którymi musimy codziennie się mierzyć, jest cała masa. Od tych związanych z paramedycyną, przez powstanie i rozwój życia, aż po inżynierię genetyczną. Są też budzące duże zainteresowanie opinii publicznej sprawy związane z rozwojem technologii i telekomunikacji.

Autorzy wskazują przy tym na to, że u podstaw każdego z tych paranaukowych działań leży zazwyczaj ignorancja, czasem niedostateczna wiedza i zawsze z nich wyrastające obawa i strach. To na tych odczuciach i uczuciach budują swoją siłę przeróżne pseudonaukowe teorie i głoszący je charyzmatyczni liderzy, czasem działający z przekonania, częściej z wyrachowania, cynicznie wykorzystujący fakt, że rozwój wiedzy przekracza możliwości poznania poszczególnych ludzi, a system edukacji jest niewydolny. Albo na tym, że wiedza zdobyta w szkolnej lawie dla dorosłego jest historią nauki, a dla seniora jest zwyczajnie anachroniczna. Że często nie ma woli politycznej, by ludzi edukować. Że często wiedza zastępowana jest wiarą w głoszone hasła i wypowiadane w glorii chwytliwe slogany. Że wiedza ustępuje poglądom i przekonaniom.

I tu muszę pokusić się o smutne stwierdzenie, które nasuwa się po lekturze tej książki.

Kariera mitów pseudonauki możliwa jest dzięki nieuctwu. Nie mam na myśli jednak indywidualnej głupoty, lenistwa i braku ciekawości świata, ale otępiającej indoktrynacji w placówkach oświatowych, gdzie zamiast wiedzy krzewi się inne wartości, zamiast poszerzać horyzonty uzyskuje się podane bez kontekstu i pogłębionej refleksji informacje encyklopedyczne, a zamiast doświadczenia i uczenia poszukiwania rozwiązań dostaje się gotowe recepty, regułki i „fakty” do wykucia na blachę, zgodnie z zasadą trzech „Z” (zakuć, zdać, zapomnieć).

Po to by przetkać własne kanały myślowe, często zapchane wylewającymi się zewsząd cudzymi poglądami wygłaszanymi z nabożnym przekonaniem o ich niepodważalności wynikającej z „prawa naturalnego”, warto sięgnąć po tę pozycję poszerzającą granice poznania. Może wówczas z większym rozumieniem zachodzących procesów i zjawisk będziemy obserwowali otaczającą nas zewsząd rzeczywistość. Bez lęków o modyfikacje genetyczne w żywności kupowanej w osiedlowym warzywniaku, bez obaw o „zupę elektromagnetyczną”, w której na co dzień jesteśmy zanurzeni, bez lęku o otaczające nas nowoczesne technologie w gospodarstwie domowym. I może wówczas dokonując zarówno codziennych, jak i politycznych wyborów, poszukiwać będziemy nie tych, którzy „nie wierzą”, ale takich co proponują realne rozwiązania: kryzysu klimatycznego, zanieczyszczeń powietrza, dostępu do czystej i zdrowej wody oraz praworządności i praw człowieka. Choć te ostatnie dwie wartości nie dotyczą bezpośrednio świata nauki, w którym brylują Aleksandra i Piotr Stanisławscy, lecz wymagałyby nowej pozycji na księgarskiej półce.

Aleksandra Stanisławska Piotr Stanisławski, Fakt, nie mit
W.A.B. Warszawa, 2019

%d bloggers like this: