recenzja

Homo ex machina | Bernard Minier, Na krawędzi otchłani

Co przeraża nas bardziej? Rosnąca kontrola sztucznej inteligencji nad naszym życiem czy fakt, że za możliwościami AI zawsze stoi człowiek?

Można „Na krawędzi otchłani” Bernarda Miniera odczytywać tylko jako thriller – niewątpliwie doskonały pod względem konstrukcji, wrzucający i nas, i bohaterów w swoisty tajfun coraz bardziej niepokojących zdarzeń, z prawdziwym tajfunem włącznie. Ale można też spojrzeć na tę powieść jak na ostrzeżenie, tym dobitniejsze, że opierające się na nie tylko na sile wyobraźni autora, ale na faktach. Bo choć mamy do czynienia z powieścią, to wszystko w niej, co może budzić nasze obawy, istnieje. Dotyczy to tak pokazanych tu technologii jak i zła, tkwiącego w człowieku.

Oto młoda Francuzka, Moïra Chevalier, ekspertka od sztucznej inteligencji, trafia z Paryża do Hongkongu, raju dla osób z jej umiejętnościami. Do tego dostaje angaż nie byle gdzie, ale do wiodącej w nowych technologiach chińskiej firmy Ming. To producent smartfonów i tabletów, ale mający znacznie większe ambicje. Firma chce bowiem wyprodukować sztucznego, inteligentnego asystenta, który pomoże nam… podejmować codzienne decyzje. Do tego stopnia, że – jak zdradza Moïrze kolega z pracy – pozna nas lepiej, niż my sami siebie. Podpowie nam, z kim umówić się na randkę, co studiować, gdzie pracować, jaki uprawiać sport. I, co najważniejsze, owym doradzaniem nigdy się nie zmęczy. Nic dziwnego, że prototyp asystenta nosi nazwę Deus. Zadaniem bohaterki jest uczynić go… bardziej na nasze podobieństwo. Rzecz jasna w tym pozytywnym sensie. By nie tyle był to Deus ex machina, z całym bagażem nieprzewidywalności i niemożliwości tkwiącym w tym antycznym określeniu, co raczej jak Homo ex machina, a więc maszyna, która będzie może nawet bardziej ludzka niż ludzie.

Minier nie skupia się jednak w powieści na technologicznych nowinkach, nie epatuje nimi, choć pokazuje ich możliwości. Już dziś algorytmy niemal bezbłędnie rozpoznają nasze upodobania i nawyki i gusta. Wychodzą im naprzeciw podsuwając – czasem mniej, czasem bardziej nachalnie – utwory muzyczne, książki czy filmy „podobne” do tego, co czytaliśmy, słuchaliśmy, widzieliśmy. Nasz telefon jest źródłem nieprzebranych informacji, podobnie zresztą jak konta w mediach społecznościowych, zasilające danymi zasoby big data. Ale „Na krawędzi otchłani” nie jest thrillerem technologicznym, bo tym, przed czym przestrzega przede wszystkim, jest człowiek.

Już na początku swojego pobytu w nowym mieście Moïra – która oczywiście na wybranych trasach porusza się po Hongkongu autonomicznym samochodem – orientuje się, że firma, w której przyszło jej pracować, skrywa wiele sekretów – pracownicy giną w wyniku okrutnych morderstw, zdarzają się samobójstwa i wypadki. Co prawda… z danych wynika, że nie ma w tym – statystycznie rzecz biorąc – nic nadzwyczajnego, bo Ming to kolos, zatrudniający tysiąc osób, ale bohaterka jest akurat tym z trybików korporacji, który nie ma się skupiać na liczbach i programach, ale na emocjach. A te podpowiadają je, że nie wszystko jest w porządku. I zdaje się, że to zdanie podziela też policja.

„Na krawędzi otchłani” wciąga bez reszty – misternie splecioną intrygą, w której nieraz stawia bohaterów w sytuacjach bez wyjścia, nie zawsze oferując im happy end. Ale wciąga też opisanym tu ludzkim złem – nie tylko zadziwiającego w swych motywacjach antagonisty – ale złem w ogóle, które towarzyszy ludzkości przez wieki. Złem towarzyszącym człowiekowi od czasów prehistorycznych, po współczesne. Nie zabraknie tu wzmianki o Katyniu czy Treblince, ale i najgłośniejszych psychopatycznych mordercach. Nie zabraknie wątku zachłanności, dla której jako ludzie często jesteśmy w stanie poświęcić życie innych. Bo Bernard Minier nie każe nam się bać sztucznej inteligencji. I nawet jeśli wskazuje pewne obszary, w których ingerencja AI w nasze życie może się wydawać już zbyt daleka, to jeśli przed czymś naprawdę przestrzega, to przed ludzką naturą, której – tak się składa – nie pozbędziemy się nigdy, nawet tworząc najbardziej zaawansowane technologie w najbardziej sterylnych warunkach.    

Bernard Minier, Na krawędzi otchłani (M, le bord de l’abime)
Przełożyła Monika Szewc-Osiecka
Dom Wydawniczy Rebis 2019 

%d bloggers like this: