Miasto i jego podziemie, człowiek i jego cień – to motyw, który przewijał się przez całe spotkanie z Joanną Bator, autorką nagrodzonej Nike powieści „Ciemno, prawie noc” i Magdaleną Cielecką, odtwórczynią głównej roli w filmowej adaptacji książki w reżyserii Borysa Lankosza.
Joanna Bator pisała tę powieść w Japonii, myśląc o powrocie do kraju. Do kraju – matki, do matki – potwora. Personifikacja ojczyzny w postaci matki głównej bohaterki pozwoliła pisarce oswoić potwora i wytłumaczyć, choć po części, jej działania.
Joanna Bator stwierdziła podczas spotkania, że przydarzył jej się niezwykle jasny moment – widzenia więcej i dalej, gdy w Tokio pisała swą powieść o wałbrzyskiej tragedii. Był to dar losu, który zdarzyć się może jedynie kilka razy w twórczej karierze. Widziała wówczas, kilka lat temu, do czego może doprowadzić napięcie i uwolnienie instynktów, do czego doprowadzi niekontrolowana nienawiść.

Podczas całego spotkania przewijał się motyw miasta i jego podziemia, człowieka i jego cienia. W powieści zostało wiele razy zaznaczone, jak bardzo to, co ukryte, wpływa na to, co widzimy. Jak bardzo nasze podziemne korytarze – nasze, miejskie i nasze, w głębi jaźni – oddziałują na nas w sposób najmniej uświadomiony. Oto bowiem Wałbrzych, ze swoimi ciemnymi podziemnymi szlakami powstałymi po zalanych wodą kopalniach, staje się miastem okrutnym, pełnym lęku, zdolnym do wszystkiego. Staje się bohaterem powieści, ale i mrocznego filmu. Jednocześnie scenerią i pochłaniającym potworem.
Obie rozmówczynie podkreślały rolę adaptacji filmowej w ich osobistych podróżach w głąb siebie. Magdalena Cielecka była pod dużym wrażeniem miasta-potwora, miasta-ośmiornicy i samej opowieści, którą przeczytała na długo przed poznaniem autorki. Jako główna bohaterka, Alicja Tabor, doświadczyła ogromu zła i bezsilności wobec niego. Musiała się zmierzyć ze swoimi traumami, których istnienia nie była świadoma. Stawiła czoła temu, co w jej życiu było najbardziej okrutne.
– Alicja schodzi do piekła, ale z niego wraca. Dzięki temu zmartwychwstaje – stwierdziła Cielecka, podkreślając wagę powrotu do tego, co nas najbardziej zabolało.

Niezwykłym gestem Borysa Lankosza, reżysera obrazu, stanowiącym spoiwo obu dzieł – powieści i filmu – było zaproszenie Joanny Bator do roli Kociary. To właśnie ta postać, lekko oniryczna, nieco odrealniona, uratowała książkowej i filmowej Alicji życie. Pisarka z wyraźnym wzruszeniem opowiadała o tym znaczącym epizodzie. Z uśmiechem mówiła, że rolą tą wróciła do swojej wczesnej młodości, gdy uczęszczała do studium teatralnego.
Nawiązując do adaptacji, prowadzący spotkanie i autorka wspominali, że duża część książki – związana z hejtującymi użytkownikami internetu, z całą płaszczyzną diagnozy społecznej – nie została w filmie przedstawiona. Jednak Bator nie uważa, że czegoś w filmie zabrakło. Przeciwnie, wedle jej słów z książki został po prostu wykrojony kawałek tortu – wielowarstwowy, o wielu smakach. Z pewnością, dla całości obrazu okrutnego, straumatyzowanego Wałbrzycha warto książkę przeczytać.

Wałbrzych Joanny Bator to my i to Polska w pigułce. Możliwe, że w tym momencie jesteśmy rozbitym naczyniem. Jednak, nawiązując do japońskich fascynacji pisarki, możemy je posklejać złotą laką. Na pytanie, co nią będzie, odpowiedziała: „najmniejsze praktyki dobra”. Codzienność, w której każdy z nas wykonuje mikrodziałania, prowadzące do lepszej rzeczywistości. Marsze, spotkania, zgromadzenia, są ważne, jednak jeszcze ważniejsze jest powszednie miłosierdzie.
– Książka, gdy wychodzi w świat, podlega różnym spotkaniom – stwierdziła Joanna Bator.

Spotkanie wokół książki „Ciemno, prawie noc”
Prowadzili Maciej Ulewicz i Anna Sańczuk
Organizator: BGŻ BNP Paribas
Oddział BNP Paribas, Centrum Marszałkowska, Warszawa, 3 kwietnia 2019