recenzja

Choreografia śmierci | Anna Bińkowska, Nie zapomnij o mnie

Kryminał „Nie zapomnij o mnie” Anny Bińkowskiej na początku rozkręca się wolno, by po kilkunastu stronach wprowadzić przełomowe wątki, które nadadzą akcji iście baletowy, wirujący charakter.

Na pierwszy rzut oka „Nie zapomnij o mnie” jest książką o morderstwie oraz toczącym się śledztwie. Ale to byłoby oczywiście za mało na dobry kryminał. Już sam tytuł nakłania do refleksji. To słowa typowe dla pożegnania.-Tylko kto je wypowiada? Czy ofiara odchodząca z tego świata? Czy zabójca żegnający się z konającym człowiekiem? Te skojarzenia nasuwają się same, ale w tej książce nic nie jest oczywiste. Ani motyw, ani sprawca, ani okoliczności. Autorka sprawnie prowadzi czytelnika za rękę, ale przy okazji wodzi go też za nos.

Bohaterką nowego kryminału Anny Bińkowskiej jest sierżant Iga Mirska, którą znamy z pierwszego tomu serii „Mirska i Budryś” – „Tu się nie zabija”. Uprawia jogging, pije kawę i mieszka ze – zdaje się nie do końca potrzebnym jej – mężczyzną. Ciągnie się za nią poprzednia sprawa, trudny proces. A jakby tego było mało, na warszawskich przedmieściach znalezione zostaje ciało baletmistrza i choreografa Petera Simona. Podejrzenia padają na naturalne środowisko ofiary – szkołę baletową. W końcu za zmianą choreografa idzie też zmiana primabaleriny, a aktualna gra pierwszy skrzypce już od dłuższego czasu, podczas gdy młodsze koleżanki przebierają ze zniecierpliwienia puentami. W poszukiwaniu mordercy zaglądamy za kurtynę sceny szkoły, poznajemy atmosferę tego miejsca, a przy okazji również specjalistyczną terminologię, czym Bińkowska uwiarygodnia swoją historię, tłumacząc jednocześnie czytelnikowi tajniki tego scenicznego widowiska.

Teraźniejszość, którą jest balet, to jedna strona medalu tego zabójstwa – po drugiej stronie stoi przeszłość. Samego zamordowanego, i funkcjonariusza, który próbuje rozwiązać sprawę. Tak jak w zwykłym życiu, miejsca, z których się wywodzimy i osoby, które towarzyszyły nam na różnych etapach życia, być może przemijają i oddalają się od nas, ale nieustannie majaczą gdzieś w tle. I są gotowe, by uderzyć w naszą rzeczywistość w dowolnej chwili. Sama lektura zmusiła mnie do zastanowienia się nad, nazwijmy to, kotwicami, które sama kiedyś rzuciłam ze statku mojego życia. Która z nich zapadła w piasek zbyt płytko i będzie się za mną ciągnęła jak ciężar – jak człowiek, który nieustannie jest w tle, choć staram się nie utrzymywać z nim kontaktu? A która z kotwic utknęła mocno w piasku dna i nie puści mnie, póki się nie cofnę i od niej nie odetnę– jak miejsca, do których trzeba wrócić, by móc się od nich uwolnić? Bohaterowie książki stają w obliczu takich sytuacji, a czytelnik z każdą stroną dowiaduje się coraz więcej o ich skutkach.

Dla zagęszczenia atmosfery dostajemy eksżonę, kochankę, brata, złodziei, byłych policjantów, wiejskiego chłopca i jeszcze jedną zmarłą osobę. Kursujemy pomiędzy centrum stolicy, przedmieściami i podmiejskimi terenami. Tracimy zaufanie, pragniemy zemsty i współczujemy razem z nimi – policjantami i ofiarami. Książka po kilku wolniejszych stronach rozkręca się z prędkością światła i w końcu akcja kręci się tak zgrabnie i dynamicznie jak primabalerina w piruecie fouette.

Anna Bińkowska, Nie zapomnij o mnie

W.A.B. 2018

fot. Klaudia Kieliszczyk/zupelnieinnaopowiesc.com
%d