artykuł

Premiera „Królestwa” Szczepana Twardocha | Kontynuacja „Króla” w księgarniach od 31 października

Uczestniczenie w rodzinnym rytuale pamięci jest dla mnie ważne i zupełnie inaczej pisze mi się o tym, co słyszałem w domu, a inaczej o czymś, co mogę tylko wyciągnąć z innych książek. To drugie jest niebezpieczne. Ale spróbowałem – mówił Szczepan Twardoch, podczas warszawskiej premiery powieści „Królestwo” w Teatrze Powszechnym.

Szczepan Twardoch, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

O ile „Król” opowiadany był z perspektywy boksera Jakuba Szapiry, o tyle w „Królestwie” do głosu dochodzi jego dawna kochanka Ryfka i syn Dawid. Jak przekonywał Szczepan Twardoch, takie rozwiązanie wydawało mu się ciekawsze. – Postaci w „Królu” było sporo, można sobie było wybierać, ale uznałem, że Ryfka będzie do opowiedzenia tej historii odpowiednia. Historii o miłości, która przekracza zwykle granice sublimacji popędu płciowego – mówił pisarz. Dodawał, że wybrałem jako narratorów kobietę i dziecko, by popatrzeć na postać Jakuba z zupełnie innej perspektywy, pokazać go z różnych punktów widzenia.

Złudzenie wszechmocy | Szczepan Twardoch, Król

„Królestwo” jest też jednak historią o Zagładzie. W notce okładkowej możemy przeczytać, że Ryfka w swojej kryjówce pielęgnuje na wpół przytomnego Jakuba, a nocami wychodzi na gruzowisko, którym po polskim powstaniu stała się Warszawa. Zdobywa pożywienie, obmyśla plan dalszej ucieczki, pieniądze wymienia na broń. Dawid z kolei przeżył wywózkę z Umschlagplatz i próbuje przejąć rolę ojca.

– Kiedy napisałem „Króla”, byłem strasznie z siebie zadowolony, że napisałem książkę, nad którą unosi się widmo Zagłady, a nie ma tam zdania o Zagładzie, lub może jest jedno. I nagle zadałem sobie pytanie czy to nie jest tchórzostwo, bo literatura jest przecież od robienia rzeczy, których nie wolno – przyznał pisarz. Nie wolno, skoro to historia cudza – warszawskich Żydów.

– Z drugiej strony czy byłbym zazdrosny, niezadowolony, gdybym przeczytał książkę pisarza z Gdańska czy Paryża opowiadającą o Górnym Śląsku, w której odnalazłbym coś mi bliskiego? Nie, cieszyłbym się, że Górny Śląsk zainteresował kogokolwiek poza samymi Ślązakami – zaznaczał Twardoch.

Szczepan Twardoch, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Jego obawa polegała jednak na tym czy na pewno da się zrobić dobrą literaturę z opisania czegoś, co dla pisarza jest światem obcym. – Uczestniczenie w rodzinnym rytuale pamięci jest dla mnie ważne i zupełnie inaczej pisze mi się o tym, co słyszałem w domu, a inaczej o czymś, co mogę tylko wyciągnąć z innych książek. To drugie jest niebezpieczne. Ale spróbowałem – mówił Szczepan Twardoch.

Nie przekonywał, że mu się udało. – Nigdy nie towarzyszy mi ani spokój, ani pewność, że książka jest taka jaka być powinna. W tym przypadku ten niepokój jest szczególne mocny – wyjaśniał autor „Królestwa”.

Twardoch odtwarzał nieistniejącą Warszawę z pamiętników i relacji świadków. Jak przekonywał, wycieczka po Warszawie dzisiejszej nic mu nie dała. – Przeszedłem się parę razy z mapką pokazującą tamto miasto, by poszukać ostańców. Patrzyłem na te kamienice i patrzyłem w siebie, sprawdzając czy coś się będzie we mnie działo. Nie działo się nic. Bo te mury niczego nie widziały, bo mury nie mają oczu. One są pozbawione treści, tę treść im ukradziono, zabrano – mówił. Jak bowiem wyjaśniał, przywiązany jest do materialnego aspektu świata, w którym żyje. – Dla mnie słowo Ojczyzna nigdy nie konotowało idei, wiązało się z konkretnym, namacalnym domem, kościołem, drogą, wzgórzem. I próbowałem sobie wyobrazić, co by się działo we mnie pod względem emocjonalnym, gdybym – jak warszawscy Żydzi – oglądał ten desygnat pojęcia Ojczyzny spalony, zniszczony, pozbawiony znaczeń, które miały wcześniej. Paląc kwartał kamienic odbieramy im znaczenie, niszczymy to, że ktoś tam mieszkał, chodził na randki, może zabił. I Takie emocje chciałem dać Ryfce – tłumaczył Twardoch.

Szczepan Twardoch, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Zastrzegał, że nie chcę już więcej pisać o II wojnie światowej, ani o Warszawie, nie zamierza też ciągnąć historii z „Króla” i „Królestwa”.

– Przynajmniej na razie nie pójdę w te stronę, bo rzecz, nad którą pracuje i czuję się przez nią owładnięty całkowicie, jest czymś zupełnie innym. Nie jest ani o Warszawie, ani o II wojnie światowej. Ale więcej nic nie powiem – śmiał się Twardoch.

 

Warszawska premiera „Królestwa” Szczepana Twardocha w Teatrze Powszechnym

Prowadzili Justyna Sobolewska i Piotr Paziński

Piotr Paziński, Szczepan Twardoch i Justyna Sobolewska w Teatrze Powszechnym, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

%d bloggers like this: