recenzja

Intensywnie | Hanka V. Mody, Chciałbym, żebyś mnie napisała [RECENZJA]

Jeśli słyszę w tomie opowiadań „Chciałbym, żebyś mnie napisała” Hanki V. Mody przesłanie, to takie: pieprzcie się, kochajcie się. Byle intensywnie. Bez półśrodków. Bez ściemy.

Seks dostajemy tu wprost, bez niedopowiedzeń, bez aluzji, bez tabu. Seks analny, seks podczas miesiączki, seks w trójkącie, seks homoerotyczny. Na całego, nie na pół gwizdka. Od początku do końca. Takie zagranie – świadome, odważne – mogło skończyć się klęską zaszufladkowania tej prozy jako epatującej seksem, a więc w domyśle doraźnej, nieistotnej. Nie popełniajcie tego błędu. Bo przecież Hanka V. Mody wygrywa i to na wielu poziomach.

Przede wszystkim autorka nie jest polską następczynią E. L. James. Zapomnijcie o tym. „Chciałbym, żebyś mnie napisała” to doskonała proza, w którym widać literacką sprawność, zabawę (nomen omen) językiem, ale przede wszystkim czuć literacki nerw – chęć przekazania za pomocą słów głębszych, niż te pozornie widoczne, ważniejszych znaczeń. Nic dziwnego, Mody jest pisarką doświadczoną – to autorka opowiadań zamieszczonych choćby w tak znakomitych tomach jak „Autostop(y)” czy „Nikomu się nie śniło”. Publikowała też w „Nowej Gazecie Literackiej”, gdzie pełniła funkcję redaktora działu Proza. I całe to doświadczenie widać w tym, co daje nam w najnowszej książce.

Zacznijmy od tego, co widoczne na pierwszy rzut oka. Każde z opowiadań to zapis relacji między dwojgiem ludzi – najczęściej między kobietą a mężczyzną – opartych na seksie. Mocnym, przekraczającym często granice sadomasochizmu, pozbawionym (pozornie albo i nie) emocjonalnego zaangażowania. Seksie przygodnym, seksie zaplanowanym, seksie na raz, rzadziej na więcej. Seksie w pościeli, ale i na łonie przyrody. Przy czym autorka nie popada w stereotypy – nie jest choćby tak, że kobieta pozostaje tu podmiotem zdarzeń, bezwolnym obiektem męskich chuci, ofiarą mniej lub bardziej wyuzdanych erotycznych zabaw, zahaczających o przemoc. O nie, bohaterki Hanki V. Mody przeważnie wiedzą dokładnie, czego chcą od mężczyzny, bywają stroną aktywną, są inicjatorkami seksu i tego, co mu towarzyszy. Oczywiście nie wszystkie i nie zawsze – autorka różnicuje portrety i sytuacje, daje nam też postać kobiety bezwolnej, oddającej się mężczyźnie bez najmniejszej nawet przyjemności, poznajemy faceta uprawiającego seks z inną kobietą, niż ta właściwa, niepotrafiącego wyzwolić się z natrętnych myśli o tamtej, rozbitego i niespełnionego.

Przeczytaj także:

Pod tym, co widoczne, znajdziemy z kolei całe spektrum emocji – skomplikowanych, wielopiętrowych. Od hedonistycznej potrzeby spełnienia, przez strach, ciekawość, złość i ból. Po miłość. Nie da się bohaterek i bohaterów opowiadań sprowadzić do jednego mianownika, ale znaczące jest moim zdaniem zakończenie tomu miniprozą o miłości, która wyraża się bólem po stracie, bólem niepojętym, mieszającym zmysły, zaburzającym poczucie rzeczywistości. To nie tak, że Hanka V. Mody chce tym opowiadaniem podporządkować wcześniejszy wybujały erotyzm swoich bohaterów nagłemu wybuchowi uczuć, ale pokazuje drogę – jedną z wielu. Jeśli słyszę przesłanie, to raczej takie: pieprzcie się, kochajcie się. Byle intensywnie. Bez półśrodków. Bez ściemy. Parafrazując tytuł, można wrzucić w usta bohaterów frazę: Chciałbym/chciałabym, żebyś mnie poczuł/poczuła. I żebyś poczuł/poczuła mój brak.

„Chciałbym, żebyś mnie napisała” czyta się z wypiekami na twarzy, z przyjemnością obcowania z dojrzałą prozą i ze świadomością, że książka zadowala i na poziomie literackim, i emocjonalnym. I tym bardziej czeka się na zapowiadaną od dawna powieść tej autorki.

Hanka V. Mody, Chciałbym, żebyś mnie napisała

2018

%d bloggers like this: