Szereg zaniedbań, pójście najłatwiejszym tropem, ignorowanie faktów – to główne przyczyny, dla których po dziś dzień nie została wyjaśniona sprawa zabójstwa przewodnika sudeckiego Tadeusza Stecia. Opowiadał o tym w warszawskim Worku Kości Przemysław Semczuk, autor powieści „Tak będzie prościej” (Rebis). I zdradził, gdzie on sam był w czasie zabójstwa. I czy ma alibi.
W styczniu 1993 roku młody człowiek opiekujący się starszym panem, przyszedł do niego, by zabrać go na badania lekarskie. Pukał, ale nikt nie otwiera. Wezwana na miejsce policja przywiozła ślusarza, a gdy otworzono drzwi, okazało się, że gospodarz leży martwy, z rozbitą czaszką. Był to bardzo dobrze znany przewodnik Tadeusz Steć.
Przeczytaj także:
Śmierć przewodnika | Przemysław Semczuk, Tak będzie prościej
– Od początku popełniano błędy. Mieszkanie ofiary było jak miejsce wycieczek, gdzie zapraszano naczelników wydziałów w policji, ale i osoby prywatne, ślady zostały zadeptane i w zasadzie nie było co zabezpieczać – opowiadał Przemysław Semczuk. Jak podkreślał, fotografie z miejsca zdarzenia były dla niego zaskakujące. – Można odnieść wrażenie, że to mieszkanie kloszarda, bo panował tam potężny bałagan, wszędzie stały kartony z kasetami wideo i książki – opowiadał. A przecież Steć był zamożnym człowiekiem.
Przemysław Semczuk i bohater jego powieści, Tadeusz Steć, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc,ccomSzybko uznano, że motyw zabójstwa był seksualny. Wiedza, że Steć był homoseksualistą, była powszechna. Przewodnik często zapraszany był do szkół na prelekcje, po których zapraszał do domu chłopców. A jednocześnie był bardzo ostrożny – nigdy nie wpuszczał nieznajomych, na spotkanie z nim trzeba się było umówić, po czym i tak sprawdzał w wizjerze, kto przybył. Stąd płynie logiczny wniosek, że osoba, która zamordowała Stecia, musiała być mu znana.
– Ale nie była to raczej zbrodnia w afekcie. Sprawca nie uciekł od razu, a przynajmniej przez pół godziny przeszukiwał mieszkanie. Poza tym włączył „farelkę”, której kabel leżał na piersi denata. Być może chodziło o wywołanie pożaru, być może o to, by ogrzać ciało i zmylić śledczych co do godziny zgonu – zaznaczał Przemysław Semczuk.
Przemysław Semczuk, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc,ccomInnym z motywów był motyw rabunkowy. Steć budował wokół siebie aurę tajemniczości, tworzył mity i legendy na swój temat, choćby takie, że wymieniał się monetami z byłym premierem Piotrem Jaroszewiczem, a nawet uczestniczył z nim w odnalezieniu ważnych dokumentów – archiwum wywiadu. To raczej niemożliwe, bo w czasie, gdy miałoby do tego dojść, Steć nie był jeszcze nikim ważnym. Ale ludzie szybko powiązali fakty: Jaroszewicz i jego żona zostali zamordowani we wrześniu 1992 roku, a Steć w styczniu 1993. A to oznacza, że sprawy mogły się ze sobą wiązać. Z ustaleń policji wynika jednak, że panowie nigdy się nie znali.
Przeczytaj także:
Prawdą jest za to, że Tadeusz Steć miał duży majątek, bo dobrze zarabiał oprowadzając zachodnioniemieckich turystów, posiadał też księgozbiór zabytkowych ksiąg, który brał z bibliotek niemieckich dworków i pałaców. Chodził z dziecięcym wózeczkiem po okolicy i wygrzebywał sobie co cenniejsze księgi.
– W szafce na buty śledczy znaleźli starodruk z 1473 roku. Almanach Krakowski, pierwszą polską księgę drukowaną, na którą nie ma ceny – przekonywał Semczuk. – Zabytek zostawiono w tej szafce. Później słuch o nim zaginął – dodawał.
Przemysław Semczuk, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc,ccomKilka dni po zabójstwie policja trafiła na pewien ślad. Od kelnera obsługującego studniówkę usłyszeli, ze kilku chłopaków planowało napad na Stecia.
– W tym samym dniu doszło do morderstwa. A najciekawsze, że ja też byłem na tej studniówce – przyznał Przemysław Semczuk. – Odkryłem to czytając akta. Co więcej: mieszkałem trzysta metrów od zamordowanego – dodawał. Semczuk dorabiał sobie wtedy jako realizator filmów wideo. Kręcił wideo ze studniówki. – Mam alibi, byłem tam do końca imprezy – śmiał się wczoraj.
Przeczytaj także:
Błędy policji przełożyły się na oskarżenie osoby, która Stecia nie zabiła: zabójstwo pokazano w słynnym programie „997”. Obejrzeli go śledczy z Gdańska, którym sprawa skojarzyła się z tym zatrzymanym właśnie zabójcą homoseksualistów. Chłopak wędrował po kraju i akurat był w Jeleniej Górze, gdy zamordowano Stecia. Problem w tym, że podczas rozprawy sądowej szybko okazało się, że akurat tego morderstwa na pewno nie popełnił.
„Tak będzie prościej” pokazuje inne rozwiązanie tej zagadki. Rozmawialiśmy o niej z autorem książki i wkrótce zaprosimy do obejrzenia oraz przeczytania wywiadu.
Zbrodnia jednak doskonała – przypadek zabójstwa z lubieżności
Przemysław Semczuk, Wykład w cyklu: True Crime.
Worek Kości, Warszawa, 25 lipca 2018
P