recenzja

Śmierć przewodnika | Przemysław Semczuk, Tak będzie prościej

To jest opowieść o fikcji. O fikcji, jaką wokół siebie budujemy i o fikcji, która dla wielu bywa wygodniejsza niż prawda. Ale „Tak będzie prościej” Przemysława Semczuka” nie jest fikcją. W każdym razie nie do końca. To historia w istotnym stopniu oparta na faktach.

Faktem jest zabójstwo znanego przewodnika sudeckiego Tadeusza Stecia. Doszło do niego w 1993 roku – okaleczone ciało mężczyzny znaleziono w jego mieszkaniu. Nie wykluczono motywu rabunkowego, choć na miejscu zbrodni znaleziono sporo gotówki i wiele cennych przedmiotów. Steć przez lata oprowadzał przede wszystkim Niemców z RFN, dzięki czemu uchodził za raczej zamożnego. Przeszukanie jego mieszkania potwierdziło te plotki, nawet jeśli trudno było ustalić jaki procent owego bogactwa udało się tak naprawdę znaleźć. Dla policji jednak ważniejszym, niż potencjalnie rabunkowy, był motyw seksualny, czy raczej homoseksualny. Szybko uznano, że Stecia mógł zamordować któryś z odwiedzających go regularnie gości – młodych mężczyzn, lub nawet niepełnoletnich chłopców. Taka teza pasowała śledczym, tym bardziej, że w tym samym czasie ciężko rannych lub zamordowanych zostało w Polsce kilku innych homoseksualistów. Śledztwo skierowano zatem w stronę, która wydawała się prawdopodobna. Czy właściwie?

Przeczytaj także:

Inna prawda | Katarzyna Bonda, Czerwony Pająk

Książka „Tak będzie prościej” cała utkana jest z przeplatającej się prawdy, prawdopodobieństwa, będących w obiegu plotek oraz fikcji. Stąd nie mamy do czynienia z reportażem, ale trudno też nazwać tę książkę powieścią stricte kryminalną. Gdzie można, Semczuk stawia na własną wyobraźnię. I to nawet do tego stopnia, że puszcza oko do czytelnika, jak choćby w zabawnym nawiązaniu do prozy mistrza kryminału Ryszarda Ćwirleja. Gdzie jednak trzeba, i to możliwie często, autor daje nam fakty – bez woalu i bez zniekształcania, przywołując prawdziwe nazwiska i prawdziwe okoliczności. Powstaje z tego mieszkanka wstrząsająca. Postaci znane z podręczników historii Polski lub medialnych doniesień (niektóre jeszcze żyjące), postaci z milicyjno-policyjnych akt i te wymyślone, funkcjonują obok siebie i ze sobą.

Nie ulega jednak wątpliwości, że Przemysław Semczuk zaryzykował wybierając taką właśnie formę. Nie chodzi bowiem o snucie fikcyjnej opowieści z autentycznym historycznym tłem, lecz o ciągłą interakcję prawdy i fikcji. Do tego stopnia, że nie wiemy gdzie dokładnie przebiega między nimi granica. To nie zmienia faktu, że kluczowe wydarzenia i cechy autentycznych postaci zostały tu pokazane wiernie – książka przypomina chwilami dziennikarskie śledztwo (i to czasem w najczystszej postaci, bo pisarz tworzy nawet postać redaktora Wirusa, być może porte-parole samego siebie, a w posłowiu otrzymamy artykuł Semczuka o Steciu napisany dla „Newsweeka”). Poza tym Semczukowi nie sposób zarzucić brak znajomości opisywanych faktów lub ich przekręcania. Fakty są udokumentowane tak dobrze, że podczas lektury – niczym przeniesieni wehikułem czasu – lądujemy na początku lat 90. na polsko-czeskim pograniczu i czujemy klimat czasu, emocje towarzyszące ustrojowym przemianom, a przede wszystkim rytm toczącego się śledztwa i smak codziennego życia u podnóża Śnieżki. A jednak trzeba pamiętać, że autor odpuszcza sobie kurczowe trzymanie się faktów i daje pole do popisu wyobraźni tam, gdzie i tak poruszałby się w sferze domysłów, lub gdzie mamy do czynienia z rzeczywistością, która nie ma wpływu na przebieg kluczowych wydarzeń.

Przeczytaj także: 

Gra w zielone | Ryszard Ćwirlej, Masz to jak w banku

Poza tym w pewnym sensie autor nie miał innego wyjścia, niż stworzyć taką właśnie, hybrydową strukturę. Przemysław Semczuk zagrał przecież w grę, którą narzucił mu sam bohater. Tadeusz Steć całymi latami bez zażenowania obudowywał wszak swój życiorys mitami i półprawdami, chwytliwymi, ale nie zawsze prawdziwymi anegdotami, uciekając się często do manipulacji i zmyśleń. Sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy o życiu i śmierci kogoś takiego da się wiarygodnie opowiedzieć wyłącznie przy pomocy faktów?

Dla mnie najważniejszą prawdą pozostaje ta, że autor stworzył dzieło literacko spójne, świetnie napisane i niezwykle wciągające. Nie szufladkowałbym go, nie przyklejał ani etykiety reportażu, ani kryminału. Tak będzie prościej.

 

Przemysław Semczuk, Tak będzie prościej

Rebis 2018

%d bloggers like this: