artykuł

Fragment powieści „Zamęt” Vincenta V. Severskiego | Premiera 18 kwietnia

Już 18 kwietnia premiera powieści „Zamęt” Vincenta V. Severskiego. Zapraszamy tego dnia na spotkanie w księgarni Book Book przy ul. Hożej w Warszawie. A u nas, dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarna Owca, prapremierowo fragment książki! Miłej lektury.

VINCENT V. SEVERSKI, „ZAMĘT”, CZARNA OWCA 2018

Projekt okładki Krystyna Pieńkos

(Monika) wsiadła na tylne siedzenie obok Witka i od razu spojrzała na zegarek. Była punkt szesnasta. Sześćdziesiąt dwie minuty od rozpoczęcia operacji na Miłobędzkiej. Znów byli wszyscy razem.

– Jaka sytuacja? – odezwał się Roman, który nie miał słu­chawki i nie wiedział, co się dzieje. Zupełnie o nim zapomnieli, choć realizowali jego plan.

– Są na podwórku – odpowiedział Witek. – Idą w kierunku naszej klatki schodowej.

– Wszystko zgodnie z planem – włączyła się Monika. – Za chwilę będziemy mieć finał. – Wzięła laptop i podała go Eli. – Postaw tak, żebyśmy wszyscy widzieli, bo na smartfonach jest niewyraźnie. – Widzisz dobrze, Roman? – zapytała, a on zdjął kapelusz i skinął głową.

Obie szerokokątne kamery z samochodu pokrywały niemal całe podwórko. Czterech mężczyzn rozrzuconych w kilku­metrowych odstępach szło wprost na nich. Wydawało się, że dzieje się coś nienaturalnego, co nie pasuje do tego miejsca. Wyglądali jak banda szykująca się do ataku i absurdalność tej sceny, wyreżyserowanej bez przekonania, potęgowała tylko jej grozę. Na czele kroczył pewny siebie Wiatrówka i spoglądał w górę, dokładnie w kierunku, gdzie na szóstym piętrze było uchylone okno. Policjanta jednak z nimi nie było.

Zniknęli w bramie. Ostatni wszedł Adidas, który obejrzał się jeszcze, nim trzasnęły za nim drzwi.

W samochodzie panowała cisza pełna skupienia i niepokoju. Nie musieli rozmawiać, by wiedzieć, co czują i o czym myślą.

To nie była ich pierwsza akcja, ale emocje towarzyszyły im zawsze takie same. Nic tak nie spaja szpiegów, nie buduje ich braterstwa jak wspólnie przelana adrenalina, bo kiedy poleje się krew, jest już zwykle za późno – mówił ironicznie Dima. Wszyscy wiedzieli, że w tej prostej, nieco pompatycznej me­taforze kryje się cała zwykła prawda.

Winda zatrzymała się na szóstym piętrze i wysiedli z niej Wiatrówka i Adidas. Chwilę później dołączyli Nike i Czapka, którzy wbiegli po schodach. Wszyscy już w kominiarkach.

– Dobrzy są – skomentował krótko Witek, który sam był kiedyś wyczynowym gimnastykiem. – Zawodowcy, wyćwi­czeni… to nie są zdegenerowani emeryci.

Podeszli do drzwi, wyjęli broń i ustawili się pod ścianą. Adi­das jeszcze raz przyłożył stetoskop i po chwili uniósł kciuk. Słychać było, że wszystko robią w ciszy, bo Witek dołożył do kamerki mikrofon.

Z wnętrza mieszkania dochodziły głosy, ale trudno było zro­zumieć, kto i o czym mówi. Czapka wyjął z kieszeni podłużny przedmiot przypominający krótki nóż i włożył go do zamka, przekręcił w prawo i pchnął drzwi, które drgnęły. Mężczyźni przyjęli postawę strzelecką, gotowi do wtargnięcia. Odczekali kilka sekund i kiedy Wiatrówka skinął głową, ruszyli naprzód.

Na ekranie laptopa, który leżał na desce rozdzielczej opla, ukazał się wymarzony obraz. Obserwatorzy wstrzymali oddech. To była nagroda za ich profesjonalizm i początek następnego etapu.

Czterej mężczyźni w kominiarkach i z wyciągniętą bronią stali na środku pustego pokoju i jak skamieniali patrzyli przed siebie. Stół, na nim butelka wódki i cztery szklanki oraz wieża z dwoma dużymi głośnikami po bokach. Nad nią metrowy papierowy transparent z czerwonym napisem: Serdecznie Panów witamy. Prosimy się obsłużyć.

W oplu nie było jednak wybuchu radości ani nawet poczu­cia satysfakcji. To był dopiero początek prawdziwej rozgrywki. W dalszym ciągu nie wiedzieli, z kim mają do czynienia, ale wiedzieli już, że napastnicy przyszli ich zabić.

Kiedy członkowie Sekcji budowali swój plan, zdawali sobie sprawę, że poniżony i przerażony przeciwnik na pewno się nie wycofa.

– Nasza inteligencja przeciw ich sile, ale czas biegnie wszyst­kim jednakowo szybko – odezwał się cicho Roman. – Mam nadzieję, że zdrajca nie wytrzyma i spanikuje, popełni błąd, a wtedy nasze plany się sprawdzą. Z całą pewnością zdaje so­bie teraz sprawę, że to, co zrobiliśmy, to informacja dla nie­go. Skoro jego ludzie mogli odejść wolno, wie, że to dopiero wyzwanie na pojedynek, za to my wciąż nie wiemy, kim jest. Wprawdzie dostaliśmy w pierwszym rozdaniu dwa asy, ale to nie znaczy, że wygramy. Jestem pewien, że ci egzekutorzy nie wiedzieli nawet, dla kogo pracują i po co to robią.

– A policjant? – zapytała Monika.

– No właśnie! – Roman się uśmiechnął. – I to jest punkt zaczepienia. Trzeba będzie poinformować Dimę.

– On też jest w niebezpieczeństwie – dodała.

 

Przeczytaj także: 

Szpieg gra intelektem | Z Vincentem V. Severskim rozmawia Przemysław Poznański

%d bloggers like this: