
Świat „Cieni” Wojciecha Chmielarza daje obraz rzeczywistości przeżartej ciemnymi interesami, towarzyskimi układami funkcjonującymi na styku polityki, biznesu i przestępczego świata, indywidualnymi interesami podporządkowanymi chęci zemsty lub zwykłej próżności. Nikt nie liczy się z nikim i z niczym. Aż do końca.
„Cienie” to piąta część serii z komisarzem Mortką (choć można ją czytać bez znajomości poprzednich). Oznacza to również tyle, że bohaterowie są już mocno osadzeni w historii i każdy z nich rzuca bardzo długi fabularny cień – złożony z ciągnących się za postaciami grzechów i grzeszków, dobrych i złych decyzji, lepszych i gorszych doświadczeń. Są i te cienie, które rzucają oni na innych, wciągając ich w swoją własną grę. Bo nawet postaci aspirujące do bycia pozytywnymi grają tak naprawdę we własną grę, by osiągnąć swój indywidualny cel. Jednak najdłuższy cień rzuca wracająca niespodziewanie sprawa sprzed lat, dotycząca potrójnego zabójstwa. I mocno namiesza to w życiu wielu osób.
Punktem wyjścia powieści jest jednak całkiem świeże zabójstwo dwóch kobiet w Milanówku – córki i konkubiny znanego gangstera. Zastrzelono je – co szybko wychodzi na jaw – ze służbowej broni podkomisarza Kochana. A ten rozpłynął się w powietrzu. Jedyną osobą, do której się odzywa, jest komisarz Mortka. Kochan stara się przekonać kolegę, że został wrobiony.
W tym samym czasie współpracownica Mortki, aspirantka Suchocka (znana czytelnikom Chmielarza Sucha), ogląda nagranie, na którym widać gwałt na młodym chłopaku dokonany przez kilku mężczyzn, w tym wysoko postawionych polityków. Sucha wie już, że ofiara popełniła samobójstwo. Co może zrobić?
Mortka i Sucha połączą siły, ale od początku doskonale wiemy, że w świecie tak sugestywnie opisanym przez Wojciecha Chmielarza ich sojusz może nie wystarczyć, by wyjaśnić sprawę. Nawet jeśli do dyspozycji otrzymają niezły arsenał broni. Bo otaczająca ich rzeczywistość jest okrutna i bezwzględna. To świat gangstera Borzestowskiego, rzucającego przerażający cień na stolicę. To też świat nieznającego litości, narcystycznego biznesmena Łazarowicza, którego cień okrywa wszelkie szemrane interesy w mieście. Ale to też świat zasiadających na najwyższych szczeblach policjantów, umoczonych w grę zahaczającą o granice bezprawia. W takim świecie nawet drobny błąd kończy się torturami i śmiercią, a egzekucje są na porządku dziennym. Trudno tu komukolwiek zaufać, bo każdy gra w swoją własną grę. A sojusze, zawierane tu ponad rozgraniczeniem na „dobrych” i „złych”, łatwiej złamać niż zawrzeć. Trudno nie skalać się wszechobecnym brudem i dotyczy to też głównych bohaterów – Mortka i Sucha będą musieli przekroczyć niejednokrotnie granice prawa i staną oko w oko ze śmiercią.

Chmielarz dał nam powieść najwyższych lotów – bez kompleksów może ona konkurować z kryminałami zagranicznych tuzów gatunku. Chmielarz doskonale panuje nad wątkami, konsekwentnie prowadzi nas do – jakże by inaczej – zaskakującego finału. Mortka i Sucha wykonują cały czas porządną policyjną robotę, ale szereg zdarzeń rozgrywających się wokół nich, sprawi, że w pewnym momencie ważniejsze stanie się odkrycie prawdy o rządzących ich światem mechanizmach i wyjście cało z opresji, jakie towarzyszyć będą poznaniu tej prawdy.
Istotne, że budując fabularną rzeczywistość autor wykazał się też inną konsekwencją. To konsekwencja pisarza, który nie waha się postępować zgodnie z logiką stworzonego przez siebie świata. Okrucieństwo i bezwzględność takiej rzeczywistości oznacza, że i pisarz nie może mieć litości, jeśli nie byłaby ona uzasadniona z punktu widzenia logiki fabuły. W ten sposób Wojciech Chmielarz wciąga nas bez reszty w swój świat i unika wszelkiego fałszu czy niepożądanego mrugnięcia okiem. Jeśli zaprasza do piekła, to dotrzymuje słowa.
Wojciech Chmielarz, Cienie
Marginesy 2018