recenzja

Niemy krzyk | Wojciech Dutka, Czarna pszczoła

„W PRL-owskim systemie prawnym prawda zależała od aktualnej linii partii.” To zdanie wciśnięte gdzieś mimochodem, jako swoiste post postscriptum narratora do dialogu jednej z bohaterek z jej szefem, jest motywem przewodnim powieści. Bo prawda, ta skrywana, ta niewygodna i ta, która w końcu wypłynie na wierzch, jest tym co spaja tę historię i łączy tak wydawałoby się odległe czasy jak dwudziestolecie międzywojenne i lata dziesiąte XXI wieku z tym wszystkim, co zdarzyło się w „tak zwanym międzyczasie”. I zawsze zależy od aktualnej wykładni. I od tego, kto ją przedstawia.

Niedawno, w jednym z wpisów na swoim blogu Wojciech Dutka przyznał, że lubi teatr. No to przyjmijmy teatralną konwencję i zobaczmy scenę, na której wystawiana jest „Czarna pszczoła”. Z pewnością sceniczna stylistyka wymaga od autora, by dał nam wiarygodną historię. Od reżysera wymagamy, by wydobył ze sztuki wszystkie smaczki, a od aktorów, by ich gra poruszyła nas, byśmy choć przez chwilę uwierzyli, że dekoracje, to prawdziwe tło wydarzeń, a oni nie grają wyuczonych ról, lecz wcielają się w postać. I byśmy mogli przeżyć katharsis.

Tym razem znamy już główne postacie powieści, ale Wojciech Dutka zabierze je jeszcze dalej i będzie kazał im grzebać jeszcze głębiej, niż uczynił to w „Lunatyku”. Głębiej w każdy możliwy sposób. Już od pierwszych kart każe bowiem im – i nam – babrać się w bagnie fobii i uprzedzeń.

Na scenie występują znana z poprzedniej części Agata Wróblewska – popularna dziennikarka telewizyjna, samotna matka licealisty i jej matka – emerytowana prokurator, która karierę zakończyła, parafrazując słowa Joanny Szczepkowskiej, gdy skończył się w Polsce komunizm. Jest też Max Kwietniewski – nadal parający się detektywistyczną robotą czarnoskóry Amerykanin o polskich korzeniach. Ale to tylko scena i brylujący na niej główni aktorzy, bo – co wkrótce się okaże –  scenopis tej sztuki napisał dla nich ktoś inny, a jeszcze ktoś dopisał do niego śmiertelny epilog.

Dutka nie zawodzi swoich czytelników. „Czarna pszczoła” to kolejna świetna opowieść z wartką akcją i intrygującą fabułą. I znów jest to patchwork, w którym w fikcyjną opowieść zgrabnie zostało wplecione prawdziwe życie prawdziwych ludzi i ich prawdziwe tragedie. Wrażliwy czytelnik będzie po tej lekturze emocjonalnie mocno poobijany. Autor każe bowiem i nam zmyć charakteryzację, a potem spojrzeć w lustro, a nie każdemu może się spodobać co tam zobaczy.

Przy tym Dutka niezwykle sprawnie operuje rewizytami, co napełnia grozą, bowiem domyślamy się, że za kulisami ukrył jeszcze jednego aktora i to on zdaje się pociągać za wszystkie sznurki. Na razie jest skryty w cieniu, ale to on narzuca szaloną choreografię tańca zemsty i śmierci.  I nawet wówczas, gdy śmierć jest tylko wynikiem wypadku, nie będzie śmiercią banalną, bo  – o czym jesteśmy przekonani – nie jest w żaden sposób umowna, teatralna, lecz prawdziwa i ostateczna.

Znamy aktorów, scenę, a zatem, proszę państwa, oto „prolog”. Sprawa, z którą będzie się musiał zmierzyć detektyw Max Kwietniewski, będzie swoistą wiwisekcją relacji rodzinnych oraz głęboko skrywanych traum i tajemnic, zwrotów akcji i pokręconych życiorysów.

„Czarna pszczoła” zaczyna się na plaży na atlantyckim wybrzeżu Francji, w okolicach Biarritz. Jest rok 1940, a oczom widzów ukazują się zwłoki obiecującego polskiego malarza Józefa Rajnfelda, które zdają się być specjalnie upozowane, jakby były ważnym elementem scenografii. Zaraz potem autor przenosi nas do współczesnej Warszawy, gdzie nad Wisłą, pod mostem Świętokrzyskim zostają znalezione kolejne zwłoki. Czy coś łączy przedwojennego malarza i  Dominika Wróblewskiego, syna dziennikarki? Tę zagadkę będzie musiał rozwiązać detektyw zza Atlantyku. Zanim jednak przeczytamy ostatnią stronę powieści jeszcze parę razy będziemy musieli pożegnać jakąś postać, którą mieliśmy okazję poznać, a może nawet polubić.

Zanim zwłoki znalezione na brzegu Wisły zostaną zidentyfikowane, Dutka nie da nam chwili wytchnienia. Nim zdążymy otrząsnąć się z dopiero co przeżytej traumy, zostaniemy postawieni oko w oko z homofobią niesioną na fali hejtu. Zajrzymy do jednego z renomowanych warszawskich liceów, by się przekonać, że zwykła podłość nosząca teraz spolszczoną nazwę „hejt” może nieść ból. Czy jednak może też zabić? Wojciech Dutka, co już wcześniej pokazał, nie stroni od poruszania tematów trudnych i ważnych społecznie. W „Lunatyku” zmierzył się z problemem wpływu na dzieje Polski tajnych współpracowników służby bezpieczeństwa PRL. Teraz sięgając po fobie trawiące wciąż Polaków, pokazał nas takich, jakimi jesteśmy naprawdę – bez masek, makijażu i pudru. Pokazał jak okrutni potrafią być ludzie, i to zupełnie bez powodu. Jak łatwo szantażować i ulec szantażowi. Pokazał też ludzką hipokryzję, obawę przed tym, „co ludzie powiedzą”. Świetnie widać to w dwóch zdaniach powieści.  Tylko dwóch, a jednak aż dwóch. Jedno z nich pada w rozmowie ojca Dominika z Maksem, a drugie pozostaje niewypowiedzianą kwestią, która zawisa w kawiarni, gdzie Max spotyka chłopaka, któremu przypadła (ach ta teatralna konwencja) rola Judasza.

Ale to akt pierwszy tej „sztuki”, bo „okruszki”, które Dutka rozsypał, tak naprawdę wiodą nas do innego wątku opowieści i aktu drugiego, gdzie ostatecznie wszystkie tajemnice zostaną wyjawione. Jednak nawet wówczas wcale nie poczujemy się lepiej. Bo zło, którego się raz dopuszczono, wraca jeszcze gorsze i bardziej ponure. Można dopiero na łożu śmierci wyznać grzechy, oczekując rozgrzeszenia. Można przeżyć całe życie z tykającą w tyle głowy bombą zegarową strasznej tajemnicy, bojąc się, że gdy wybuchnie, wyjdzie ona na jaw. Można stłamsić i ukryć swoje brudy, ale gdy wypłyną, to już będzie na wszystko za późno. Tak naprawdę każda nieprawość, złe słowo, list, staje się przypowieścią o poziomach podłości, zemście i karze. Ale nie to jest niemoralne, co nam się może takie wydawać, lecz naprawdę złe jest to, co dla tak wielu jest akceptowalne. Zatem na poziomie moralnym dostalibyśmy przypowieść o kondycji współczesnego człowieka.

Ale życie to nie przypowieść ani sztuka sceniczna. Tu jest trudniej, zwłaszcza gdy trzeba dokonać wyboru między dalszy życiem, a rezygnacją z życia. Albo gdy trzeba się schować, ukryć się w „szafie” tylko po to, by zachować życie. Życie, które rzadko kiedy jest komedią, częściej bywa dramatem, a nawet tragedią. Wielkie tragedie tworzą traumy narodowe, ale małe tragedie doszczętnie niszczą zwykłe ludzkie życia. Bo choć są małe, to mogą mieć wielki wymiar, żądać wysokiej ceny. Przetracają kręgosłupy, karczują człowieczeństwo, prowadzą do autodestrukcji.

Autor wypuścił z szafy demony homofobii i antysemityzmu. Na scenie został złożony kozioł ofiarny.  Ale to nie dość. Pojawi się też demon chciwości, tej naznaczonej piętnem dekretu Bieruta. Bo jednym z wątków powieści jest dokonana w Warszawie nieuczciwa reprywatyzacja. „Chciwość … jest dobra. Chciwość jest słuszna. Chciwość jest skuteczna. Chciwość oczyszcza, chwyta istotę ducha ewolucji. Chciwość w każdej formie: chciwość życia, pieniędzy, miłości…”, mówi Gordon Gekko w „Wall Street” Olivera Stone’a. Chciwość w wydaniu warszawskiego Ratusza, zdaje się mówić Dutka, jest silniejsza od wszystkiego, nawet od tych wszystkich śmierci, które musiały się zdarzyć, by dopełniła się zemsta.

I gdybym tylko pisał streszczenie, to w tym miejscu mógłbym skończyć. Jednak w dobrej literaturze musi chodzić o coś więcej. Wojciech Dutka nie tchnął życia w swe pełnokrwiste postaci i nie narysował bogatego, pełnego ważnych tematów tła tylko ku uciesze gawiedzi.

Dał nam na pewno diagnozę społeczną, pokazał, co nas nakręca i jakie popędy kierują naszym życiem. Czy ta niesamowicie plastyczna scenografia, namalowana wręcz ręką artysty, rekwizyty i charakteryzacja „z epoki” skrywa jeszcze inne tajemnice? I czy niemy krzyk z dalekiej Północy, którego wszak nie słyszymy, może posłużyć nam za epilog? Na to pytanie czytelnik będzie musiał sobie odpowiedzieć sam.

A  o co chodzi z tą tytułową czarną pszczołą? Wystarczy sięgnąć po książkę, żeby się tego dowiedzieć.

Kurtyna.

 

Zobacz także: Afroamerykanin i brudne pieniądze GRU | Wojciech Dutka, Lunatyk

Zobacz także: Co się zdarzyło w Västerås po dziewiątej wieczór | Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt, Ciemne sekrety 

Zobacz także: Liceum i mordercza gra | Jesienią w Canal+ drugi sezon „Belfra” 

Zobacz także: W matni | Bartosz Szczygielski, Aorta

 

Wojciech Dutka, Czarna pszczoła

Wydawnictwo Albatros 2017

%d bloggers like this: