recenzja

Morderstwo, które stworzyło Wistinga | Jørn Lier Horst, Kluczowy świadek

„Kluczowy świadek” to świetny kryminał i debiut literacki Jørna Liera Horsta. Najciekawsze jednak jest obserwowanie podczas lektury jak stworzona dla potrzeb jednej książki postać literacka zaczyna samodzielne życie na kartach powieści, a komisarz policji staje się autorem. William Wisting nie jest tylko alter ego pisarza, ale ma swój własny ekosystem osób, miejsc i wartości. Jest to pierwsza książka z serii, ale siódma książka o przygodach komisarza Wistinga, którą do swoich rąk dostaje polski czytelnik.

Niedawno miałem przyjemność zrecenzować „Szumowiny”  Jørna Liera Horsta. Teraz do naszych rąk trafia pierwsza książka z cyklu opowieści o komisarzu policji w Larviku, który rozwiązuje kryminalne zagadki Vestfoldu. Zresztą nie tylko William Wisting jest młodszy. Znani nam z kolejnych (wcześniej wydanych w Polsce) tomów koledzy komisarza też są bardziej dziarscy, a i jego życie domowe wydaje się pewne, stabilne i niezmienne.

Trochę to dziwny zabieg wydawcy, by najpierw dać czytelnikowi poznać Williama Wistinga u końca kariery, a przynajmniej zbliżającego się już do zasłużonej emerytury, a dopiero później pokazać policjanta, wprawdzie już nie u progu kariery, ale jeszcze przed osiągnięciem szczytu swoich możliwości. Czasem dzieje się tak, bo pierwsze książki są nieco gorsze od kolejnych i celowym chwytem marketingowym jest zaburzenie chronologii. W końcu jeśli ktoś zaprzyjaźnił się już z postacią i czyta kolejne tomy przygód bohatera, to sięgnąć też może po słabszą powieść z serii. Tu jednak ten zabieg  zupełnie byłby niepotrzebny bo dostajemy do ręki naprawdę dobrze skonstruowaną powieść kryminalną ze świetną intrygą.

A losy postaci literackiej – Williama Wistinga, komisarza policji dowodzącego Wydziałem Śledczym w Larvik – i postaci prawdziwej – autora powieści, który wcześniej był szefem wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold – są wyraźnie i nierozerwalnie splecione.  Kto wie, może nie byłoby Wistinga, gdyby nie autentyczna sprawa Ronalda Ramma z 1995 roku? A na pewno nie byłoby go, gdyby Horst wówczas nie brał udziału w tym śledztwie.

Prawdziwa historia przedstawiała się dość dramatycznie. Ofiarą morderstwa padł 71-letni emeryt Ronald Ramm. Jego dom był splądrowany i nosił ślady toczącej się we  wnętrzu walki na śmierć i życie. Zwłoki zostały odkryte dopiero po kilku dniach, a ewentualne ślady oddalającego się z domu sprawcy zostały zasypane śniegiem. Na miejscu znaleziono za to wiele innych śladów, w tym 400 próbek DNA – ale tylko część udało się zidentyfikować. No i nie ustalono możliwego motywu sprawcy lub sprawców. Właściwie nie wiadomo, czy to naprawdę było morderstwo. Sprawa była kilkakrotnie zamykana i otwierana na nowo. I właśnie to niewyjaśnione jeszcze morderstwo stało się kanwą tej opowieści.

Horst przyzwyczaił nas już do tego, że w jego książkach o komisarzu Wistingu z początku nic nie jest proste i żaden wątek opowieści się nie łączy z pozostałymi, a pozornie niepowiązane zdarzenia ostatecznie, jak kawałki puzzli wpadają na swoje miejsce. I choć nie następują tu nagłe i dramatyczne zwroty akcji, to samo śledztwo jest wielowątkowe. Dostajemy też opis kawałka brudnej i wyjątkowo mokrej policyjnej roboty. Jest noc, deszcz i błoto. Pistolety nie służą do zabawy, a Preben Pramm – postać wzorowana na Ronaldzie Rammie – nie jest jedynym trupem. Czy ostatecznie główny podejrzany może okazać się niewinny, a winni będą nie ci, których podejrzewalibyśmy o to od początku? W końcu dowiemy się czy intuicja nie zawiedzie tym razem Williama Wistinga.

I tu fikcja literacka odrywa się od rzeczywistości. Bo sprawa morderstwa Ramma wciąż nie doczekała się rozwiązania. W styczniu 2017 r. wystąpiono o ponowne wznowienie śledztwa. To pewnie jedna z tych nierozwiązanych nigdy spraw, którą ma na swoim koncie każdy policjant, z którą boryka się przez całe życie, mając nadzieję, że kiedyś  ktoś, nawet ktokolwiek inny, ale jednak znajdzie wyjaśnienie. Dlatego właśnie z komisarza Horsta narodził się William Wisting, a my dostaliśmy książkę, która mówi nam jak z autora narodziła się postać literacka i jak ta postać zaczęła żyć swoim własnym życiem. To bardzo ciekawe doświadczenie, które nieczęsto dane jest czytelnikowi.

 

Przeczytaj także: Kryminał z morskich odmętów | Jørn Lier Horst, Szumowiny

Przeczytaj także: Cała prawda o „Niebezpiecznej grze” | Źródła kryminału Joanny Opiat-Bojarskiej

 

Jørn Lier Horst, Kluczowy świadek (Nøkkelvintnet)

Tłumaczenie:  Milena Skoczko

Smak Słowa 2017

%d bloggers like this: