„Pan Mercedes” to pierwszy kryminał autora „Zielonej mili”, „Skazanych na Shawshank” czy „Carrie” i King rzeczywiście zachowuje się jak debiutant – zdolny, ale pełen obaw przed wykroczeniem poza ramy gatunku.
Na początek powiem wam, kto zabił. Psychol z sąsiedztwa. Nie martwcie się, to żadna tam wielka tajemnica. Teraz powiem wam, kto go szuka – ma nadwagę, jest w wieku emerytalnym, ale umysł jak brzytwa. Wallander!, zakrzykniecie. Poirot!, podpowiecie. Eberhard Mock? Komisarz Kaczmarek? Ten i ów, ta i owa, doda: starsza wersja Cormorana Strike’a. Pudło, pudło, pudło. Choć w zasadzie przepraszam: brawo, brawo, brawo! Stephen King nie jest jak jego tytułowy morderca – nie wjeżdża z impetem w gatunek, by go zmasakrować, a potem (już nie jak jego bohater, analogia jak zwykle zawiodła) na tych ruinach zbudować nowa jakość. Wręcz przeciwnie: King bez cienia zażenowania spokojnie drepcze ścieżką, którą inni wydeptali przed nim.
„Pan Mercedes” to pierwszy kryminał autora „Zielonej mili”, „Skazanych na Shawshank” czy „Carrie” i King rzeczywiście zachowuje się jak debiutant – zdolny, ale pełen obaw przed wykroczeniem poza ramy gatunku. W rezultacie dostajemy książkę idealną na nudne plażowe lub deszczowe dni (sprawdziłem), wciągającą, czasem wręcz przygważdżającą czytelnika do lektury jak Annie Wilkes z „Misery” przygważdżała do łóżka Paula Sheldona. Ale to nic nowego – King potrafi budować napięcie, zaniepokoić losem bohatera, trzymać w niepewności. Gorzej, że w zbyt wielu miejscach książka jest przewidywalna, a wręcz widać szwy, którymi ją sfastrygowano – jak choćby w scenie wybuchającego samochodu, poprzedzonej bezsensownym przekazywaniem sobie kapelusza, uzasadnionym tym jedynie, by morderca w następnej scenie się pomylił. Mistrzowi popełnienie tak szkolnych błędów się przystoi.
CZYTAJ TEŻVincent V. Severski, Niewierni. TERRORYSTA – JEDEN Z NAS
Robert Galbraith, Wołanie kukułki (The Cuckoo’s Calling). SEKRETARKA PANA STRIKE’A
„Pan Mercedes” to zbiór schematów – starzejący się emerytowany detektyw Hodges, jego pomocnik – geniusz komputerowy, piękna kobieta zakochana w byłym policjancie i nie zważająca na fizyczne mankamenty swego wybranka, a w końcu psychopatyczny morderca, którego zło zakorzenione jest w fascynacji własną matką-pijaczką. Nie ma tu nawet mylenia tropów, które w dobrym thrillerze są w zasadzie niezbędne – tu każdy jest tym, kim ma być, bomba też jest bombą, samochód samochodem i nawet zatruty kotlet nie rodzi niespodzianek – zabija dokładnie wtedy, gdy nie trzeba, czyli właśnie tak jak powinien zabić zatruty kotlet. Schemat. I choć martwi nas los tysięcy ludzi, którzy mają zginąć w kolejnym zamachu, planowanym przez psychola, to w zasadzie wiemy od początku jak się to wszystko skończy.
Szkoda, bo pierwsza scena, opis zbiorowego morderstwa, w którym narzędziem jest stylowy szary mercedes pani Trelawney, wciska w fotel, łudząc nadzieją na Kinga w najlepszym wydaniu, a wiele pomysłów (portal społecznościowy, za pomocą którego morderca kontaktuje się z detektywem, psychologiczna rozgrywka między bohaterami, „duchy” z komputera, wokół których ograć by można niezły horror) godne są powieści znacznie lepszej.
A więc czytać czy nie? Czytać! Ani was ta książka nie przestraszy, ani nie zadziwi. Ale i nie znudzi. Przy okazji kilka razy się uśmiechniecie, gdy King, najwyraźniej sam zdrożony wędrówką po utartym szlaku, mruga do nas, przywołując wspomnienie – a to plymoutha ze znanego horroru (przyjmuję, że autocytat z „Christine” to wyraz poczucia humoru, a nie połykania własnego ogona), a to Ulicę Wiązów (bo gdzież indziej miałby mieszkać psychol), a to stare dramaty o domach dla obłąkanych rodem z kanału Turner Classic Movies (może to pomysł na następną książkę, panie King?).
Dziś – gdy kryminał w najlepszym wydaniu na dobre zadomowił się w księgarniach i na naszych domowych półkach – napisanie odkrywczej książki z tego gatunku to sztuka znalezienia oryginalności i zaproponowania czytelnikowi podróży, której wcześniej nie odbył. Stąd sceneria przedwojennego Breslau u Krajewskiego czy Posen u Bojarskiego, stąd u Larssona niepowtarzalna Lisbeth Salander i feministyczno-antyfaszystowskie poglądy Blomkvista, nawet u Joëla Dickera znajdziemy kilka oryginalnych pomysłów, jak choćby zadufanego w sobie pisarzynę w roli śledczego czy nowe wcielenie Cirano de Bergeraca. „Pan Mecedes” niebezpiecznie przypomina gotowy scenariusz kolejnego odcinka kryminalnego serialu. Będziemy go śledzić z zapartym tchem, ale po napisach końcowych bez żalu przełączymy się na inny kanał.
Stephen King
Pan Mercedes
Przełożyła Danuta Górska
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz 2014