wywiad

Jakub Nowak: Pisanie jest istotną częścią mnie | 10 pytań na nasze 10-lecie

Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Pytamy o to ludzi literatury. Pytamy też, jak im upłynęła ostatnia dekada, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Jakub Nowak, tegoroczny laureat Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza.

Jakub Nowak, fot. Przemek Pączkowski

– Chciałbym, żeby ludzi zajmowały opowiadane przeze mnie historie, tak jak mnie zajmują historie opowiadane przez innych. Żeby ludzie traktowali te moje historie choć trochę jak własne – mówi Jakub Nowak, pisarz, teoretyk mediów i nauczyciel akademicki. Autor opowiadań fantastycznych, publikowanych m.in. w „Nowej Fantastyce”: „Struktura dysonansu – legenda”, „Granica czyśćca”, „Karnawał” czy „Ekumenizm” oraz w antologiach „Księga wojny”, „Głos Lema”, „Rok po końcu świata” czy „Pożądanie”. W 2022 roku ukazała się jego debiutancka powieść „To przez ten wiatr”, o której nie omieszkaliśmy napisać, a nawet przepytać o nią autora. Powieść zdobyła w tym roku Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza.

Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?

Jakub Nowak: Bardzo, bardzo dużo. Historia pędzi, my patrzymy na ten pęd w oszołomieniu i nagle znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu, niż byliśmy dekadę temu. Chciałbym móc napisać, że to nowe miejsce nie jest dużo gorsze niż kiedyś, tylko że chyba nie mogę tak napisać.

Te dziesięć lat to mnóstwo również w osobistej perspektywie. Kiedy myślę o sobie sprzed dekady, oglądam zdjęcia czy czytam teksty, które wtedy napisałem, rozumiem, że już nie znam tamtego człowieka. Nie potrafię powiedzieć, ile z jego myśli zostało we mnie. No i jest wkurzająco młodszy. Choć był wtedy jednocześnie bardzo młodym tatą, przerażonym i dumnym, i tamtych emocji, najmocniejszych i najczystszych, może trochę mu zazdroszczę.

Muszę opowiadać historie i opowiadam je ciągle, głównie samemu sobie i, co jest może niepokojące, w ogóle się nimi nie zanudzam. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem mistrzem small-talku, więc spisywanie opowieści pozwala mi wyżywać się w tych sprawach w sytuacjach bardziej dla mnie komfortowych.

Powieścią debiutowałeś w zeszłym roku, ale publikujesz już od 2004 roku. Jak wspominasz ten czas, dzielony zresztą z pracą naukową? Dostrzegasz jakieś istotne kamienie milowe w swojej twórczości?

– Mam szczęście do debiutów. Pierwsze opowiadanie, które napisałem, wysłałem na konkurs „Nowej Fantastyki” i British Council i opowiadanie ten konkurs wygrało. To była dla mnie olbrzymia sprawa, bo na czele jury stał Maciek Parowski, który był dla mnie wtedy – i zresztą jest do dziś – kimś bardzo ważnym, jego zaangażowanie i polemiczna pasja współkształtowały moje myślenie o literaturze. W nagrodę, oprócz publikacji w najważniejszym wtedy dla mnie magazynie literackim, pojechałem na weekend do Londynu, co dla chłopaka ze Skarżyska, który nigdy wcześniej nie był za granicą, było prawdziwym rytuałem przejścia.

Kolejnym moim debiutem była pierwsza powieść. Napisałem „To przez ten wiatr” i książka zdobyła w tym roku Nagrodę Gombrowicza. Fartownie wychodzą mi te pierwsze razy.

„To przez ten wiatr” jest powieścią odchodzącą od fantastyki na rzecz powieści historycznej (choć z pewnym mrugnięciem okiem). Czy gdybyś mógł się cofnąć, zmieniłbyś coś w swoim pisarskich decyzjach (inne gatunki, tematy)?

– Nie.

Przeczytaj także:

Czemu zacząłeś pisać?

– Bo nie miałem innego wyjścia. Bo pisanie było i jest istotną częścią mnie.

Ja muszę opowiadać historie i opowiadam je ciągle, głównie samemu sobie i, co jest może niepokojące, w ogóle się nimi nie zanudzam. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem mistrzem small-talku, więc spisywanie opowieści pozwala mi wyżywać się w tych sprawach w sytuacjach bardziej dla mnie komfortowych.

Zresztą, odkąd pamiętam wymyślałem historie, najpierw wplatając w zabawy żołnierzykami czy figurkami superbohaterów jakieś strzępy narracji z telewizyjnych seriali oglądanych przez rodziców. Potem przez długie lata wymyślałem, dla samego siebie oczywiście, scenariusze gier – komputerowych i fabularnych. Nie fantazjowałem o pisaniu literatury, bo literatura była zjawiskiem z innego, wyższego porządku, była przestrzenią, przez którą pędzą giganci. Gry były bezpieczniejsze, mniej onieśmielające, traktowałem je – dziś wiem, że nieco niesłusznie – jako bardziej dostępne mojej wyobraźni.

Gdybym jednak nie został pisarzem, to byłbym…

– …pewnie taki sam, nadal wymyślałbym różne historie. Tylko nie pokazywałbym ich nikomu. I nie miałbym konta na Instagramie.

Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?

– Dyscyplinuję samego siebie i staram się nie mieć pisarskich marzeń. Pisarskie marzenia wytwarzają niepotrzebną presję. Chciałbym, żeby ludzi zajmowały opowiadane przeze mnie historie, tak jak mnie zajmują historie opowiadane przez innych. Żeby ludzie traktowali te moje historie choć trochę jak własne.

Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.

– Czytanie literatury jest doświadczeniem cudzego języka i to jest doświadczenie magiczne, z niczym nieporównywalne. Paradoks: nie da się o nim opowiedzieć słowami, a przynajmniej ja nie umiem. To doświadczenie czyjejś frazy jest trzewiowe, sensualne. Kiedy ten obcy język jest dobry, to jakbym dotykał czegoś miłego. Albo coś dotykało mnie.

Jednocześnie literatura jest podróżą. Z podróży wracasz odmieniony, bo, spotkawszy Innego, dowiedziałeś się czegoś o sobie.

Czytanie literatury jest doświadczeniem cudzego języka i to jest doświadczenie magiczne, z niczym nieporównywalne. Paradoks: nie da się o nim opowiedzieć słowami, a przynajmniej ja nie umiem. To doświadczenie czyjejś frazy jest trzewiowe, sensualne. Kiedy ten obcy język jest dobry, to jakbym dotykał czegoś miłego. Albo coś dotykało mnie.

Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?

– Pierwszymi bohaterami byli chłopcy z powieści Marka Twaina – Tomek Sawyer i Huck Finn. Mieli to, czego nie miałem, a chciałbym mieć: byli krnąbrni, sprytni i nieustraszeni. Uciekali z domów, nocowali przy ogniskach pod gołym niebem i mieli najwspanialsze przygody, które przeżywałem tak mocno, bo stawką bywało życie bohaterów. I dopiero przy którejś kolejnej lekturze „Przygód Hucka” dotarło do mnie, że to jest opowieść o piekle, o miejscu, gdzie rasizm i związana z nim przemoc stanowią kluczową część wszystkich relacji.

Dorastając, chętnie i głęboko zanurzyłem się w literackim popie: podebrałem tacie „Smętarz dla zwierzaków” i Stephen King z miejsca stał się moim ulubionym pisarzem i został nim do końca liceum. Było chyba podobnie jak z Twainem, te książki trafiły we właściwy – mój – czas. Historie opowiadane przez Kinga, szczególnie w jego pierwszych powieściach, doskonale rozmawiały z marzeniami, strachami i tęsknotami tamtego pryszczatego nastolatka. Czytałem też wtedy dużo science-fiction i tu najważniejsi byli dla mnie Phillip K. Dick i William Gibson. Zresztą chętnie do obu wracam do dziś.

A potem pojawił się Cormac McCarthy.

Kiedy nie piszę, to….

– Układam w głowie recenzje płyt, których właśnie słucham. Recenzje, które oczywiście nigdy nie zostaną spisane. A kiedy moje dziewczyny wracają ze szkoły i pracy, jestem z nimi.

Nad czym teraz pracujesz?

– Piszę artykuły naukowe opisujące wyniki badań – kończę realizację grantu na temat tego, jak ludzie kształtują swoje prywatności poprzez praktyki korzystania z mediów. Ale rozumiem, że pytanie dotyczy prozy. Tu rozpędzam się z pracą nad drugą powieścią. Tym razem nie będzie w niej historycznych postaci ani rewolwerowców.

Obejrzyj także wywiad z pisarzem:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d