Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Z tej okazji pytamy ludzi literatury o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Lucyna Olejniczak.

Literatura powinna uczyć, bawić, dawać do myślenia, kształtować wrażliwość i pozwalać oderwać się od szarej codzienności – mówi Lucyna Olejniczak, pisarka, autorka m.in. powieści „Wypadek na ulicy Starowiślnej”, „Dagerotyp. Tajemnica Chopina”, „Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela”, „Księżniczka” oraz cykli powieściowych ‘Kobiety z ulicy Grodzkiej”, „Apteka pod Złotym Moździerzem” i sagi średniowiecznej „Lilie Królowej”. 4 kwietnia 2019 roku opublikowaliśmy recenzję „Księżniczki”, pisząc m.in., że to opowieść o bezsilności – jednostki w obliczu systemu i dziecka w obliczu domowej przemocy, a także o destrukcji rodziny na tle konstrukcji sztandarowej inwestycji komunistycznej Polski, Nowej Huty. 3 maja ukazał się u nas wywiad z autorką oraz wywiad wideo.
Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?
Lucyna Olejniczak: Dla mnie czas teraz płynie dużo szybciej, niż kiedyś, więc te dziesięć lat przemknęło mi niemal niepostrzeżenie. Tyle ważnych rzeczy wydarzyło się po drodze, że nawet nie zdążyłam zauważyć upływu tego czasu. Do tych dobrych należą narodziny miłości mojego życia, czyli wnuczki, powstanie nowych powieści, nowe kontrakty, dalekie podróże, ciekawe znajomości. Do złych ciężka choroba, którą na szczęście mam już za sobą i śmierć ojca mojej wnuczki. Myślę, że to było najintensywniejsze dziesięć lat w moim życiu.
Debiutowałaś w 2007 roku powieścią „Wypadek na ulicy Starowiślnej”, dziś jesteś bestsellerową autorką kilkunastu powieści. Jak wspominasz nie tylko zatem ostatnią dekadę, ale owe szesnaście lat od debiutu? Widzisz jakieś istotne kamienie milowe w swojej twórczości?
– Aż trudno mi samej uwierzyć, że to już tyle lat od debiutu. Ten „Wypadek na ulicy Starowiślnej” był moją pierwszą wydaną książką, dlatego mam do niej szczególny sentyment. Wprawdzie po latach widzę wszystkie jej niedoskonałości i teraz napisałabym ją pewnie lepiej, ale w dalszym ciągu jest to moje „pierwsze dziecko”, które pozwoliło mi w jakiś sposób zaistnieć na rynku wydawniczym. Myślę, że w miarę pisania kolejnych książek dojrzewałam jako pisarka i mam nadzieję, że widać w nich moją pracę nad doskonaleniem warsztatu pisarskiego. Popularność zyskałam dopiero przy sagach i mam zamiar nadal przy nich trwać. Przyznam, że sama najlepiej się czuję przy takich rodzinnych, wielopokoleniowych opowieściach i piszę je z przyjemnością. Ta pierwsza, „Kobiety z ulicy Grodzkiej” stała się takim właśnie kamieniem milowym w mojej twórczości.
Myślę, że w miarę pisania kolejnych książek dojrzewałam jako pisarka i mam nadzieję, że widać w nich moją pracę nad doskonaleniem warsztatu pisarskiego. Popularność zyskałam dopiero przy sagach i mam zamiar nadal przy nich trwać. Przyznam, że sama najlepiej się czuję przy takich rodzinnych, wielopokoleniowych opowieściach i piszę je z przyjemnością.
Czy gdybyś mogła się cofnąć, zmieniłabyś coś w swoim pisarskich decyzjach (inne gatunki, tematy)?
– Nie. Myślę, że od początku wiedziałam co chcę pisać i jakie tematy poruszać. Nie „widzę się” w innych gatunkach. Jedynie „Księżniczka” jest inną gatunkowo książką w mojej twórczości, ale też jedyną, którą od dawna nosiłam w sobie i którą po prostu musiałam napisać.
Czemu zaczęłaś pisać?
– Ponieważ zawsze lubiłam opowiadać przeróżne historie, najpierw swojemu młodszemu rodzeństwu, później dzieciom. Kiedy byłam w Stanach Zjednoczonych, słałam długie listy do dzieci, a tam opisywałam szczegółowo wszystko, co mi się przytrafiło. Z tych wspomnień, za namową syna, powstała „Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela”. Pierwsza napisana książka, której długo nikt nie chciał wydać, ale to od niej właśnie wszystko się zaczęło.
Przeczytaj także:
Gdybym jednak nie została pisarką, to byłabym…
– Marudzącą emerytką, zanudzającą swoimi historyjkami pacjentów w poczekalni u lekarza.
Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?
– Zdecydowanie tak, czyli moje marzenie pisarskie uważam za spełnione. Wymyślam historie, które sama chciałabym przeczytać, i sama się przy tym świetnie bawię. Robię to, co lubię, czyli piszę. Dzięki pisaniu mam teraz to, o czym jeszcze kilkanaście lat temu mogłam tylko pomarzyć, czyli możliwość podróżowania do miejsc, na które wcześniej nie było mnie stać, lepsze życie i spokój o najbliższą przyszłość. Nie muszę się już martwić, czy starczy mi do końca miesiąca i czy w razie nawrotu (tfu, tfu…) choroby będę miała pieniądze na dalsze leczenie.
A, co najważniejsze i co sprawia mi największą radość, moje książki cieszą się ogromną popularnością, czego dowody dostaję niemal codziennie. Czegóż więcej mogłabym pragnąć?
Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.
– Nie będę odkrywcza – literatura powinna uczyć, bawić, dawać do myślenia, kształtować wrażliwość i pozwalać oderwać się od szarej codzienności. A w przypadku książek z historią w tle, jak moje, przenosić czytelnika w czasie.
Wymyślam historie, które sama chciałabym przeczytać, i sama się przy tym świetnie bawię. Robię to, co lubię, czyli piszę. Dzięki pisaniu mam teraz to, o czym jeszcze kilkanaście lat temu mogłam tylko pomarzyć, czyli możliwość podróżowania do miejsc, na które wcześniej nie było mnie stać, lepsze życie i spokój o najbliższą przyszłość. Nie muszę się już martwić, czy starczy mi do końca miesiąca i czy w razie nawrotu (tfu, tfu…) choroby będę miała pieniądze na dalsze leczenie.
Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?
– Szczerze mówiąc, to pytanie sprawia mi zawsze najwięcej trudności (śmiech). Nie mam ulubionego pisarza, ani ulubionej książki. Za każdym razem potrafię zachwycać się innym autorem i inną książką. Wszystko zależy od tego, w jakim jestem nastroju i jakiego rodzaju literatury potrzebuję w danym momencie. Ukształtowały mnie z pewnością bajki i baśnie czytane w dzieciństwie, dlatego też z taką przyjemnością piszę teraz „bajki” dla dorosłych. Tu też, jak kiedyś w bajkach, są źli i dobrzy ludzie, jest miłość, przyjaźń i zdrada, a dobro bywa najczęściej nagradzane. Chociaż w bajkach dla dorosłych, różnie już z tym ostatnim bywa…
Kiedy nie piszę, to…
– Spotykam się z czytelnikami jeżdżąc po kraju na zaproszenia bibliotek, czytam, oglądam filmy, szydełkuję, robię swetry na drutach, albo piekę ciasta z wnuczką. A podczas tych wszystkich czynności rozmyślam już zazwyczaj nad kolejną książką (śmiech).
Nad czym teraz pracujesz?
– Teraz kończę czwarty tom sagi średniowiecznej „Lilie Królowej” i powoli zaczynam zbierać materiały do nowej książki (może nawet kolejnej serii?), w której wrócę do mojego ulubionego XIX wieku. Tym razem opuszczę Kraków, ale więcej na razie nie mogę zdradzić.