recenzja

Bezsilność | Piotr Kościelny, Układ

Piotr Kościelny zaprasza nas do świata wzajemnych powiązań tak głębokich i zataczających tak szerokie kręgi, że w starciu z nimi w zasadzie każdy z bohaterów okazać może się bezsilny. Nawet ten, któremu wydawało się dotąd, że jest niepokonany – o „Układzie” pisze Przemysław Poznański.

„― Szczerze? Bezsilność” ― odpowie jeden bohater tej powieści drugiemu, spytany o to, co przeszkadza mu w walce ze złem. I nieistotne kto pyta, a kto odpowiada, bo tak naprawdę „bezsilność” jest słowem kluczem, pozwalającym opisać większość fabularnych sytuacji, w jakie wrzuca swoich bohaterów autor powieści. Piotr Kościelny znowu bowiem – jak choćby w „Decyzji” –  wykracza poza ramy gatunku, którym w tym przypadku jest policyjno-detektywistyczny thriller, by dać nam opowieść pogłębioną o drugie, a nawet trzecie dno. Opowieść z gruntu pesymistyczną, nawet jeśli od czasu do czasu oferującą odrobinę nadziei.

Do źródeł zła

Na najbardziej podstawowym poziomie „Układ” jest opowieścią o wzajemnych powiązaniach polityki, biznesu, grup przestępczych, a nawet będących na ich usługach sprzedajnych funkcjonariuszy publicznych i policjantów. Ale to tylko część tej opowieści. W poszukiwaniu zła, które jak gangrena zakaża każdą niemal dziedzinę życia, autor sięga bowiem znacznie głębiej, szukając jego prawdziwych źródeł. Prawdziwych przyczyn.

Na każdym z poziomów – i w niemal każdym z wątków – jest to zatem opowieść o jednostce zderzonej z tytułowym układem. I o jej bezsilności wobec reprezentowanej przez ów układ zachłanności: czy to na kasę, czy to na władzę rozumianą w jak najszerszym ujęciu. Pokazuje zresztą Kościelny to zjawisko zarówno w prawdziwie poruszającej, obezwładniającej wręcz, skali makro, jak i skali mikro, codziennej, a przecież jak w soczewce skupiającej leżące u podstaw wszelkiego zła najniższe ludzkie pobudki. Zobaczymy więc krwawe porachunki, ale i chytrego właściciela mieszkania, który na każdym kroku próbuje oszukać lokatorów i uprzykrzyć im życie, narzucając swą namiastkę władzy. 

Sprawa dla Grota…

Punktem wyjścia powieści jest zaginięcie wrocławskiego dziennikarza, który miał chwilę wcześniej natrafić ― dzięki czujności zatrudnionego w miejscowym magistracie urzędnika ― na ważny temat, związany m.in. z nadużyciami lokalnej władzy. A tak się składa, że ów dziennikarz jest bratem milionerki Joanny Zawadzkiej. Siostra żurnalisty zleca zadanie odnalezienia go byłemu glinie, Radosławowi Grotowi.

Sam Grot – trawiony bólem po stracie bliskich emerytowany komisarz – wydaje się z początku dość stereotypowym bohaterem kryminału. To wszak alkoholik, niepotrafiący zapanować nad ogarniającym jego życie chaosem. Ale to tylko gra autora z czytelnikiem. Szybko okazuje się bowiem, że otrzymujemy bohatera pod każdym względem silnego, a w każdym razie na tyle, żeby przekuć w siłę nawet swoje słabości. Nieustępliwy, zdecydowany, a przede wszystkim obdarzony detektywistycznym instynktem, wspartym wiedzą śledczego, którym w końcu przez lata był, jak mało kto nadaje się do rozwikłania tej zagadki.

Przeczytaj także:

…i Pasewicza

A jest to zagadka, która okaże się znacznie bardziej skomplikowana i znacznie groźniejsza, niż detektyw mógłby z początku przypuszczać. Sprawa, którą zamierzał opisać dziennikarz, mogłaby bowiem zachwiać podstawami nie tylko świata przestępczego, reprezentowanego tu przez niejakiego Dębskiego, ale i niejednym politykiem, reprezentantem wymiaru sprawiedliwości, Kościoła czy biznesu. Nic dziwnego, że w sytuacji takiego zagrożenia „układ” musi okazać swoją siłę. Musi udowodnić, że to on ma władzę, a każdy, kto chce się mu sprzeciwić, okaże się w tym starciu bezsilny. Niezależnie od tego jak bardzo jest prawy i nieprzekupny, i niezależnie od tego, co za nim stoi: media, policja, czy chęć udowodnienia swoich racji.

Naprzeciw tej sieci stawia autor nie tylko Grota, ale i policjanta-idealistę, aspiranta Artura Pasewicza. Ten nieformalny duet wkracza na ścieżkę o tyle niebezpieczną, że przecież przeciwnik może kryć się wszędzie – nie tylko tam, gdzie można się go spodziewać w sposób oczywisty, ale i w miejscu, które pozornie powinno być wolne od przestępczych wpływów. Nie tylko więc ze strony przestępców, a nawet tych, co do których można mieć przynajmniej nieoficjalne podejrzenia, że nie są tak prawi, jak wskazywałaby ich pozycja społeczna, ale i ze strony tych, którzy wydawali się być bez skazy.

Ci, którzy „trzymają władzę”

Jest to gra tym bardziej niebezpieczna, że przecież opisuje Piotr Kościelny ze szczegółami mechanizmy niszczenia tych, którzy wchodzą w drogę osobom, powiązanym ową siecią zależności. Mechanizmy tak z gruntu przestępcze, jak i wykorzystujące narzędzia prawne czy administracyjne. Szantaż, skrzętnie zbierane kwity, wykorzystywanie znajomości, odbieranie i wyświadczanie przysług, manipulowanie faktami, dowodami, dokumentami, nękanie, a wreszcie groźba śmierci i sama śmierć – wszystko to znajduje się w arsenale tych, którzy „trzymają władzę”. Prawdziwą władzę, a nie tę, występującą pod szyldami instytucji, mających dbać o interes publiczny.

Piotr Kościelny daje nam thriller, w którym ― jak przystało na gatunek ― dobro musi zetrzeć się w bezwzględnej walce ze złem. Dostajemy więc opowieść wykorzystującą wszystkie gatunkowe reguły i powołującą do życia protagonistów, którym chcemy kibicować, także mimo ich wad. Ale „Układ” to również powieść, której tytuł w żadnym razie nie jest na wyrost. To bowiem opowieść o powiązaniach, które nie znają granic, bo żywią się słabościami, które tkwią w każdym z nas.

Piotr Kościelny, Układ
Czarna Owca, Warszawa, 12 kwietnia 2023
ISBN: 9788382525960  

Piotr Kościelny invites us to a world of mutual ties that are so deep and so wide that in a confrontation with them, basically each of the characters may turn out to be powerless. Even the one who until now thought he was invincible – Przemysław Poznański writes about „Układ” (The System).

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: