recenzja

Sitwa | Andrzej Dziurawiec, Płonące ambony

Andrzej Dziurawiec zabiera nas w „Płonących ambonach” do świata, w którym nie liczy się sprawiedliwość i ludzkie życie. Liczy się interes grupy ludzi, sitwy, powiązanej gęstą siecią zależności i układów – pisze Przemysław Poznański.

Autor wrzuca nas w świat mroczny, przepełnionym pretensjami, poczuciem niesprawiedliwości i złości. Przede wszystkim jednak jest to świat, rządzący się prawem silniejszego, gdzie rację ma ten, kto ma władzę, koneksje, kto należy do sieci układów, nazywanych tu wprost sitwą. „Płonące ambony” są bowiem przede wszystkim opowieścią o takim świecie – zamkniętym, hermetycznym, który rządzi się własnymi prawami, często niemającymi wiele wspólnego z prawem zapisanym w kodeksach. Jeśli w takiej rzeczywistości możemy mówić o zależności kary od winy, to tylko wtedy, gdy zapomnimy o wymiarze sprawiedliwości i weźmiemy sprawy we własne ręce.

Nadzieja i zniszczenie

Powieść stanowi zwieńczenie kryminalnej trylogii Andrzeja Dziurawca z inspektorem Szubertem, rozpoczętej „Bastardem” i kontynuowanej „Festiwalem”. Ten nastrój końca udziela nam się od pierwszych stron – dość powiedzieć, że bohater, były już policjant, przenosi się z Warszawy na wieś. Cztery kąty, święty spokój i suka Wela jako jedyne towarzystwo – taka właśnie wizja życia na emeryturze towarzyszy Szubertowi, który bez wątpienia uważa się za zawodowo wypalonego, a górę nad ambicjami bierze u niego zgorzknienie i niechęć do kryminalnych spraw. Przeprowadzka to jednak tylko pierwszy etap zmiany, na jaką liczy bohater. Jeśli coś przede wszystkim trzyma go w karbach, żeby nie powiedzieć: przy życiu, to niejasna nadzieja bliskiej odmiany. Niejasna i niepewna, wymagająca znalezienia w sobie wielkiej siły.     

Wydaje się, że taka nadzieja, u źródeł której leży chęć naprawy tego, co zostało z tej czy innej przyczyny zepsute, zniszczone, zaprzepaszczone, towarzyszy tu wszystkim bohaterom. Wiele osób będzie szukać tu poczucia sprawiedliwości za doznane krzywdy, za zło doświadczone w przeszłości, ktoś bronić będzie resztek dzikiej przyrody przed zakusami bezpardonowo wkraczającej nowoczesności, a sam Szubert zapragnie choćby wyremontować stary rodzinny dom, do którego się wprowadził, nawet jeśli szybko okaże się, że nie ma do tego żadnych predyspozycji.

Przeczytaj także:

Okaże się też, że spokój, na jaki liczył, nie jest mu dany. Przeprowadzka na wieś, choć miała oznaczać początek emeryckiej idylli, w istocie okaże się wkroczeniem w sam środek kryminalnych zdarzeń, stojących pod znakiem tajemniczej śmierci sprzed kilku lat i morderstw rozgrywających się tu i teraz, niemal na oczach Szuberta.

Prawdziwy świat

Cztery lata wcześniej na skraju miejscowego lasu zamordowana została trzynastoletnia dziewczynka. Domniemanego sprawę szybko złapano i skazano. Sprawiedliwości stało się zadość? Nie wszyscy podzielają to przekonanie, bo jak się zdaje, śledztwo w tej sprawie prowadzone było dość szybko i nieudolnie. Nie jest to jednak zmartwienie Szuberta. On ma przecież swoje problemy. Zaczynają się, gdy w lesie nieopodal jego domu płonie pewnej nocy myśliwska ambona. W pożarze ginie jeden z miejscowych notabli. Ktoś, z kim ekspolicjant mógł mieć na pieńku. Czy sam stanie się teraz podejrzanym? Czy i on wplątany zostanie w gęstą sieć miejscowych intryg?

„Płonące ambony” są opowieścią tyleż kryminalną, oferującą nieszablonową intrygę, ile psychologiczną, pełną niejednoznacznych postaci, niewolnych od słabości, czasem zagubionych, czasem ponad miarę zdesperowanych, czasem rozdartych między poczuciem sprawiedliwości a poczuciem winy. Dziurawiec buduje tym samym powieściowy świat, który nijak nie może zaoferować Szubertowi tego, czego ten by pragnął. To świat niejednej sitwy, niejednego układu, niejednego dylematu. Świat niedający łatwych i jednoznacznych rozwiązań. Świat prawdziwy, a zatem pod niemal każdym względem niedoskonały.

Andrzej Dziurawiec, Płonące ambony
Wydawnictwo Lira, Warszawa 10 sierpnia 2022
ISBN: 9788367388023

__________________

Andrzej Dziurawiec takes us in „Płon ące ambony” (Burning Hunting Pulpits) to a world where justice and human life do not count. What matters is the interest of a group of people, linked by a dense network of dependencies and arrangements, writes Przemyslaw Poznanski.

%d bloggers like this: