kryminał recenzja

Źli i bezkarni | Piotr Kościelny, Dom

„Dom” Piotra Kościelnego jest – i to na wielu poziomach – mroczną opowieścią o poczuciu bezkarności, które sprawia, że jesteśmy w stanie dopuścić się najgorszych czynów – pisze Przemysław Poznański.  

Ile zła nie popełniono, bo potencjalny sprawca obawiał się kary? Nie wiemy. Wiemy natomiast z licznych przykładów, co dzieje się, gdy ów lęk przed odpowiedzialnością za wyrządzanie krzywd znika. Gdy sprawca znajdzie się w sytuacji, która daje mu poczucie bezkarności – choćby wskutek zajmowanej pozycji społecznej, panujących układów, standardów, zwyczajów.

Kościelny bierze na warsztat właśnie taką sytuację – zabiera nas bowiem do małego miasta, do Wschowy i wrzuca w sieć lokalnych zależności, rodzinnych powiązań, przymykania oka na zło, o ile popełnia je ktoś z „naszych”. Tu bezkarność ma się zatem znakomicie, nikomu bowiem nie zależy na tym, by wyciągać na światło dzienne potencjalne winy bliskich czy znajomych.

Ten system wzajemnych zależności działa perfekcyjnie i ostatnią rzeczą, jakiej jego uczestnikom trzeba, jest wtargniecie tu kogoś z zewnątrz. Kogoś, kto nie podlega układom i prawdopodobnie nijak nie wpisze się w miejscowy koloryt. A jednak do takiej właśnie sytuacji dochodzi – do miasteczka przyjeżdża bowiem Marta Lipowicz, policjantka, która na własną prośbę, z powodów rodzinnych, z Warszawy trafia do Wschowy. I choć to nie do końca jej wina, to w pewnym sensie właśnie owo przybycie w jednej chwili burzy odwieczny porządek rzeczy.

Tak się bowiem składa, że w tym samym czasie w miasteczku dochodzi do zagadkowych zgonów – emerytowanego nauczyciela oraz księdza. Chętnie zamieciono by obie sprawy pod dywan, tym bardzie że noszą znamiona czy to samobójstw, czy nieszczęśliwych wypadków. Problem w tym jednak, że Lipowicz w taką wersję zdarzeń nie wierzy i nie tylko wietrzy, jako przyczynę, zabójstwa, ale i łączy ze sobą obie te śmierci. Mało komu jest to w smak. Nic dziwnego, że pytania zadawane przez Lipowicz, choć logiczne i podważające oficjalne wersje dochodzeń, spotykają się z niechęcią, a nawet agresją ze strony przełożonych. Szybko rozumiemy, że nikt w miasteczku nie potrzebuje zainteresowania ani mediów, ani policjantów z komendy wojewódzkiej. Tu brudy pierze się samemu, a jeszcze chętniej chowa przed wzrokiem osób postronnych.

Przeczytaj także:

Wybór na bohaterkę kobiety jest ze strony Kościelnego zabiegiem z kilku przyczyn znakomitym – po pierwsze wciąż mało w polskim kryminale wyrazistych kobiet-śledczych, po drugie jednak (i to wydaje się ważniejsze) płeć bohaterki staje się w powieści dodatkowym zapalnikiem konfliktów narastających w lokalnej społeczności. Oto okazuje się, że najbliższa rozwiązania zagadki (nawet jeśli wszyscy starają się to utrudniać) jest nie tylko osoba z zewnątrz, ale dodatkowo kobieta, a zatem ktoś, kto do tej pory mógł co najwyżej stać się wśród policjantów przedmiotem niewybrednych zakładów z „zaliczaniem” w tle.

Stosunek do kobiet, to też zresztą jeden z wybrzmiewających w książce aspektów poczucia bezkarności – traktowanie kobiet jako gorszych w żaden sposób nie niesie ze sobą wszak negatywnych konsekwencji. Co prawda wprowadzono w policji odgórnie parytety i standardy postępowania, a wytyczne te trafiły również na prowincję, więc teoretycznie kobiety powinny korzystać z równouprawnienia, zwłaszcza że stanowią istotną część zespołu, ale to tylko pozory, bo przecież ważne sprawy załatwiane są wciąż w męskim gronie. A jeśli już sprawa powierzana jest policjantce, to w cynicznym założeniu, że albo się na niej wyłoży, co pokaże, że to nie jest zawód dla kobiet, albo – jeśli policjantka rozwiąże zagadkę – będzie się można samemu ogrzać w blasku jej sukcesu i pokazać, że jest się przełożonym, który idzie z duchem czasu.

Przeczytaj także:

Inna sprawa, że w tym konkretnym śledztwie stawka jest jeszcze inna – szybko okazuje się, że w tle zdarzeń znajdują się mroczne tajemnice związane z przeszłością miejscowego domu dziecka. Autor szybko przenosi czytelników do lat 70. XX wieku i mając za przewodnika kilkuletniego chłopca, pokazuje mało przyjazny, pozbawiony miłości, świat sierocińca, z jego własnymi układami, zasadami, systemem nagród i kar. Śledztwo Marty Lipowicz – skutecznie zresztą raz po raz torpedowane – niechybnie musi zahaczyć i o to miejsce, co w zamkniętej społeczności wzbudzi sprzeciw i niechęć. Co bowiem, jeśli światło dzienne ujrzą sprawy, których odium spadnie na miasteczko? Taka „reklama” nikomu nie jest na rękę. I wszyscy dają to odczuć bohaterce na każdym kroku.  

„Dom” jest kryminałem mrocznym, gdyż pokazuje daleko idącą bezwzględność tych, którzy uznają się za osoby bezkarne, bo dobrze ustawione w lokalnych strukturach. Bezwzględność w krzywdzeniu innych i bezwzględność w zacieraniu śladów wyrządzonych krzywd. Jest to też powieść mroczna, bo Piotr Kościelny nie unika opisywania drastycznych szczegółów zdarzeń, ukazując wyrządzane zło bez nieostrości i przemilczeń, ze wszystkimi istotnymi atrybutami: fizjologią ciała poddanego fizycznej przemocy, a także ze strachem i bólem ofiar oraz całym spektrum psychicznych konsekwencji, jakie niesie wyrządzone zło.

Kościelny pokazuje też coś jeszcze: mówi nam dobitnie, że zło ma się dobrze wszędzie tam, gdzie nikt nie zamierza go zauważyć.

Piotr Kościelny, Dom
Czarna Owca, Warszawa, 27 kwietnia 2022
ISBN: 9788382522358

___________________

„Dom” (The Home) by Piotr Kościelny is – on many levels – a dark story about the feeling of impunity, which makes us able to commit the worst acts – writes Przemysław Poznański.

%d bloggers like this: