To jest baśń. Zanurzona w żydowskim mistycyzmie baśń o nadziei, która każe wierzyć, że będąc w największym nawet kłopocie liczyć możemy na superbohatera, który przyleci, by nas wybawić. Choćby owym superbohaterem miał być skromny krawiec z Birmingham. O „Na ratunek Tałesowicz” Karola Sidona pisze Przemysław Poznański.

„Na ratunek Tałesowicz” to proza przewrotna, bo choć napisana językiem gawędy i odwołująca się do iście komiksowej idei suberbohatera, to przecież głęboko filozoficzna, każąca nam zastanowić się nad rolą przypadku, który sprawia, że bohaterem staje się ktoś zupełnie niepozorny. Ktoś, kto na co dzień idealnie wpisuje się w tłum, do kogo pasuje jak ulał stwierdzenie, że „przykryty tałesem człowiek jest właściwie niewidzialny”. Główna postać z książki Sidona, a więc tytułowy pan Tałesowicz (czy raczej osoby noszące to nazwisko w kolejnych pokoleniach), to zatem w gruncie rzeczy zupełnie zwykły człowiek, niezbyt zamożny krawiec, który akurat otrzymał od proroka Eliasza niezwykły dar – latający tałes i wprawiające go w ruch modlitewne rzemyki tefilin.
Taka skromność i niewystawianie się na widok publiczny są zresztą immanentną cechą każdego suberbohatera, który nie chce na widok publiczny wystawiać swojej prawdziwej tożsamości. Szczególnie takiego bohatera, który nie jest niczym Superman, przybyszem z gwiazd, ani nie jest, wzorem Spidermana, obdarzony niezwykłą mocą wskutek ukąszenia przez radioaktywnego pająka. Jest za to jednym z nas, charakteryzującym się li tylko – albo przede wszystkim – większą niż u innych odwagą i właściwie ustawionym kompasem moralnym. Jak Batman. Jak Iron Man.
Mit o superbohaterze jest zawsze po równo opowieścią o odwadze i o strachu – odwadze tych, którzy stają w obronie słabszych i strachu tych, którzy stawiani są w obliczu zagrożenia, jakiemu sami nie są w stanie podołać. Ale i o tym strachu, który oznacza obawę przed ogromną odpowiedzialnością, jaka wiąże się z posiadaną „supermocą”. Odpowiedzialnością wobec ludzi, ale i – jak w tym przypadku – wobec boskiej natury samego daru.
Przeczytaj także:
Zdarzy się więc bohaterom Karola Sidona (rabina, naczelnego rabina Czech, który w swoim kraju publikuje pod pseudonimem Chaim Cigan) przed owym darem wzbraniać, lub obawiać jego nadużycia. Oto jeden z wybrańców, don Samuel z Toledo, powie wprost do proroka Eliasza, który zjawi się, by powierzyć mu misję ratowania Żydów w obliczu represji ze strony hiszpańskiej inkwizycji: „Ja jestem mikry (…) w takim razie mogę być dla naszych wrogów jedynie pośmiewiskiem. Wybierz kogoś odpowiedniejszego”. A inny z superbohaterów Sidona, Sztukmistrz, ten, co „miał tyle siły, że potrafił trzymać w górze wóz drabiniasty”, bić będzie się z myślami, czy ma prawo użyć magicznych darów w szabat, by ratować dzieci uwięzione w jaskini zbójców, skoro tefilin dotykać można tylko w dni powszednie.
”Na ratunek Tałesowicz” to dziewiętnaście baśni czy też przypowieści pióra Sidona, które rezonują ze sobą fabularnie, układając się w spójną opowieść, rozciągniętą od czasów przedhistorycznych, biblijnych, przez czasy znane nam z historii, aż po współczesność. W żydowskim świecie, a raczej w świecie Żydów wrzuconych w chaos losów Europy i świata, zawsze znajdzie się bowiem ktoś, komu akurat przyda się pomoc. Opowieść o Tałesowiczu staje się zatem wędrówką wiodącą od Adama i Ewy, przez Noego, po czasy maga Szymona, rabina Löw (zresztą poprzednika samego autora na stanowisku naczelnego rabina Pragi) i Sabataja Cwi. Różnorodne zatem stają się też misje Tałesowicza – może to być zadanie odnalezienia zaginionego cadyka z albańskiej Wlory, zakochanego w dziewczynie, której rodzina odeszła od wiary, znalezienie dziesiątego mężczyzny do minjanu, albo wyruszenie na ratunek operowej śpiewaczce, czy nawet samemu Theodorowi Herzlowi, twórcy idei syjonizmu, któremu w Afryce grozi pożarcie przez lamparta.
Przeczytaj także:
Książka Sidona to też wędrówka w głąb legend i biblijnych opowieści o ocaleniu, znanych Żydom od czasu ucieczki z Egiptu, a zarazem pełna humoru i dystansu opowieść garściami czerpiącą tak z arsenału baśniowości jak i fantastyki. Choćby z teorii wieloświatów, gdy okazuje się, że przecież „Bóg (…) w swej nieskończonej mądrości nie zadowolił się stworzeniem jednego świata, lecz stworzył co najmniej dwa”. Albo z reguł historii alternatywnej, gdy autentyczne postaci historyczne – choćby premier Wielkiej Brytanii Benjamin Disraeli czy wspomniany Herzl albo rabin Löw – wrzucone zostają w nadprzyrodzoną logikę fabuły. Wreszcie z idei względności czasu, gdy – także dzięki grze z przeniesieniem do alternatywnego wymiaru – godzina ciągnąć się może jak rok, a rok być jak godzina. A nie zabraknie też opowieści zahaczających o ideę podróży w czasie.
Karol Sidon przekracza w ten sposób gatunkowe granice, sięga po do literackich i historycznych pierwowzorów, po popkulturę i łączy je z tradycjami żydowskiej religii i folkloru. A wszystko po to, by dać nam opowieść o nadziei, każącej wierzyć, że być może gdzieś, tuż obok, żyje namszczony przez Boga skromny suberbohater. Że może to po prostu ktoś spośród nas.
Karol Sidon, Na ratunek Tałesowicz (Chaim Cigan, Malý pan Talisman)
Przełożył Andrzej S. Jagodziński
Nisza, Warszawa, 2020
ISBN: 9788366599086
__________________
This is a fairy tale. A fairy tale about hope, immersed in Jewish mysticism, which makes us believe that even in the worst trouble, we can count on a superhero who will come to save us. For example, this superhero was to be a modest tailor from Birmingham. Przemysław Poznański writes about Karol Sidon’s „Malý pan Talisman” (Little Mr. Talisman).