wywiad

Agnieszka Pietrzyk: Lubię zwodzić czytelników | Rozmawia Jakub Hinc

Dwie niezamożne kobiety, matka i córka poprzez małżeństwo jednej z nich wchodzą do rodziny bogaczy. Prawda, że to daje duże możliwości fabularne i pobudza czytelniczą wyobraźnię? Para głównych bohaterów, to znaczy zły policjant i dobra detektywka, to też potencjał dla fabuły, bo można stworzyć konfliktowe sytuacje, a te będą nośnikiem emocji. Chodziło mi jeszcze o coś innego, a mianowicie o to, że biało-czarna rzeczywistość może być swoim własnym negatywem. Kto tak naprawdę jest dobry, a kto jest zły? Na końcu powieści odpowiedź na te pytania może być inna niż na początku – mówi Agnieszka Pietrzyk*, autorka powieści „Kto czyni zło”. I – choć nigdy tego nie robi – wyjątkowo zdradza nam też, o czym będzie jej kolejna książka. Rozmawia Jakub Hinc.

Agnieszka Pietrzyk, fot. Marzena Pietrzyk

Jakub Hinc: Gdy nad ranem na podsiąkającym wodą trawniku przy nowoczesnej willi stojącej nad brzegiem leżącego w depresji jeziora Drużno na pierwszej stronie „Kto czyni zło” pojawił się strażak, pomyślałem „no ciekawe, jak sobie autorka poradzi z ciągnięciem śledztwa przez strażaka amatora”. Na szczęście już w następnej scenie wybawiła mnie pani z tego kłopotu, ale tylko po to, by chwilę później znowu mnie skonfundować. Bo zamiast prowadzącego śledztwo duetu policyjnego, w którym stary, doświadczony glina jest mentorem świeżego narybku, pani bohaterka dokonała wolty i zrzuciła mundur. A zatem nie kryminał policyjny, tylko powieść detektywistyczną, pomyślałem. I znowu pudło, bo jednak połączyła pani te dwa nurty i do rąk czytelników trafił kryminał policyjno-detektywistyczny, albo nawet detektywistyczno-policyjny, bo przecież pierwsze skrzypce w tej opowieści gra młoda kobieta Urszula Baranowska. Lubi pani tak zwodzić czytelników?

Agnieszka Pietrzyk: Oczywiście, że lubię zwodzić czytelników, na tym polega pisanie kryminałów, aby czytelnik myślał, że już wszystko wie i żeby po chwili przekonywał się, że właściwie nic nie wie. Kryminał oparty jest na schemacie i żeby ten schemat nie rzucał się w oczy, trzeba czytelnika zaskakiwać, trzeba mu też dać coś nadrzędnego, choćby problem społeczny czy intrygujące opisy. Bohaterowie kryminalni też są schematyczni, autorzy mają w tej kwestii wąski wachlarz możliwości, główne postaci kryminałów to policjant, prokurator, profiler, detektyw, dziennikarz śledczy. Jest też cały szereg śledczych amatorów, no i są duety śledcze, najczęściej policjant współpracuje z prokuratorem, sama taki duet stworzyłam kilka lat temu. Obecnie mamy tak dużo bohaterów kryminalnych i są oni do siebie tak bardzo podobni, że to nie jest łatwe wykreować nowego policjanta bądź prokuratora czy nowy duet śledczy. W mojej przedostatniej książce „Nikt się nie dowie” zrezygnowałam nawet z typowych dla gatunku śledczych, wprowadziłam tam dziennikarkę i agenta ubezpieczeniowego, którzy nie prowadzą dochodzenia sensu stricto, lecz inicjują pewne działania, które napędzają fabułę i doprowadzają do rozwiązania zagadki kryminalnej. W „Kto czyni zło” przyjęłam inne rozwiązanie. Otóż pojawiają się doświadczony policjant podinspektor Juraszczyk i młoda dedektywka Ula Baranowska, ale oni nie tworzą duetu, nie współpracują ze sobą, choć próbują rozwikłać tę samą sprawę. Postawiłam też na bohaterów drugiego planu, starając się stworzyć postaci wyraziste i intrygujące. To też częsty zabieg w polskim kryminale, powieści tego gatunku nie mają już jednego bohatera, lecz wielu.

Przeczytaj także:

Spytam zatem o ten niezwyczajny duet: stary policyjny wyga, który eufemistycznie mówiąc niejedno ma za uszami i debiutująca detektywka. Właściwie nic ich nie łączy, a bardziej nawet wszystko dzieli i to już od pierwszej wspólnej sprawy, więc czy ma pani jakiś pomysł na ich kolejne przygody, czy też powinniśmy się pożegnać z podinspektorem Dawidem Juraszczykiem?

– Podinspektor Juraszczyk i Ula Baranowska w moim zamyśle mieli być bohaterami jednej książki, ale tak naprawdę wszystko zależy od czytelników. Jeśli ci bohaterowie się spodobają, to może powrócą w kolejnej powieści.

Obecnie mamy tak dużo bohaterów kryminalnych i są oni do siebie tak bardzo podobni, że to nie jest łatwe wykreować nowego policjanta bądź prokuratora czy nowy duet śledczy. Przyjęłam inne rozwiązanie. Otóż pojawiają się doświadczony policjant podinspektor Juraszczyk i młoda dedektywka Ula Baranowska, ale oni nie tworzą duetu, nie współpracują ze sobą, choć próbują rozwikłać tę samą sprawę.

Akcję „Kto czyni zło” osadzona jest w dobrze już znanej czytelnikom pani książek scenografii „elbląskiej serii” naszkicowanej przez Żuławy i Elbląg, ale tym razem przeniosła pani główną scenę zdarzeń nad położone na południe od tego miasta, leżące w depresji, jezioro Drużno. Co o tym zadecydowało? Czy był to po prostu wybór malowniczej lokalizacji, albo uznała pani, że inne zostały już wcześniej wystarczająco wyeksploatowane, a może przesądziła o tym przyroda otaczająca wody jeziora tak kontrastująca ze sceną zbrodni, która się nad jego brzegiem wydarzyła?

– Od samego początku mojego pisania wybieram tereny, które są dość dobrze mi znane, krążę więc po Warmii, Mazurach, Żuławach i Mierzei Wiślanej. Teraz postawiłam na Żółwiniec nad jeziorem Drużno i zrobiłam to z kilku powodów. Przede wszystkim wybrałam miejsce jedyne w swoim rodzaju, bo jest to miejscowość położona najniżej w Polsce, 1,3 m poniżej poziomu morza. Ponadto jest to teren rezerwatu, gdzie można zaobserwować wiele gatunków ptactwa wodnego, a także ciekawą roślinność, jezioro Drużno jest ewenementem w skali europejskiej. Depresyjne położenie i malowniczość terenu, to kluczowe powody wyboru tej lokalizacji, poza tym we wcześniejszych moich powieściach tylko raz zahaczyłam o te okolice, a warto pokazać je w większej okazałości. Nie znam też żadnego kryminału, który toczyłby się w Rezerwacie Jezioro Drużno, a więc pod tym kątem jest to też przestrzeń dziewicza. Mam nadzieję, że czytelnikom także przypadnie do gustu sceneria rezerwatu.

Na arenę dochodzenia do prawdy o tym kto zabił, wybiera pani trzy miejsca: dom nad jeziorem, salon jubilerski w Galerii i pokój przesłuchań. We wszystkie te lokalizacje wprowadza pani czytelników już w dwóch pierwszych rozdziałach, choć dopiero nieco później okazuje się, że zamiast rozmachu plenerów rozciągających się koło jeziora Drużno mamy zagadkę zamkniętego pokoju, choć rozpisaną, co już nie dziwi, na dwa osobne głosy, bo chronologicznie pierwszą sprawą z jaką przyjdzie rozwiązać poczatkującej detektywce będzie sprawa stalkera nagabującego SMS-ami jej klientkę Uli. Skąd zatem taki wybór?

– Nie wiem, czy dobrze rozumiem pytanie, nie chciałabym też zbyt dużo zdradzić z fabuły. Powiem może więc ogólnie, że we współczesnym kryminale proste fabuły na zasadzie: odnalezienie zwłok, śledztwo i wykrycie sprawcy, to za mało.

Przeczytaj także:

Naturalistyczne przedstawienie tortur, jakim został poddany na komisariacie jeden z bohaterów pani powieści, siłą rzeczy przywołują w pamięci nie tak dawno widziane sceny brutalnego rażenia prądem z tasera w łazience komisariatu Wrocław – Stare Miasto i podejmowane próby rozmycia odpowiedzialności dopuszczających się tego czynu policjantów. Oczywiście w książce mamy do czynienia z fikcyjnymi postaciami, ale czy nie obawiała się pani zarzutów, że szkaluje policję?

– Nie obawiam się takich zarzutów, nie obawiam się również tego, że niespodziewanie otrzymam mandat. Sądzę, że czytelnicy, w tym również ci noszący mundur, rozumieją, że kryminał kieruje się swoimi prawami. Zły policjant to motyw od dawna wykorzystywany w literaturze i filmie, nie porwałam się na coś nowego. W „Kto czyni zło” nawiązałam do nagłośnionego w mediach tragicznego zdarzenia, kiedy to przy użyciu tasera uśmiercono mężczyznę, przez to opisane przeze mnie brutalne przesłuchanie zyskuje na wiarygodności, ale podkreślam jeszcze raz, że moim celem nie było odzwierciedlenie prawdziwego obrazu polskiej policji, lecz stworzenie dobrej fabuły i wiarygodnego bohatera.

We współczesnym kryminale proste fabuły na zasadzie: odnalezienie zwłok, śledztwo i wykrycie sprawcy, to za mało.

W „Kto czyni zło” gra pani kontrastami: zły glina – dobry policjant, ojciec rodziny – despota i tyran, była pierwsza żona – „nowszy model”, stara rodzina – nowe życie, bieda – bogactwo. Na ile ten zabieg zdeterminował to, że odpowiedzialną za rozkręcenie się spirali zbrodni okazała się osoba, której wcale byśmy o to nie podejrzewali? A może odwrotnie: znała pani najpierw odpowiedź na pytanie „kto zabił”, ale potrzebowała pani znaleźć motyw i temu podporządkowana została narracja powieści?

– Mam wrażenie, że najpierw była narracja oparta na kontrastach, a sięgnęłam po nią, bo budowanie świata na przeciwnościach trafia mocno do wyobraźni czytelnika i ułatwia rozkręcanie historii. Dwie niezamożne kobiety, matka i córka poprzez małżeństwo jednej z nich wchodzą do rodziny bogaczy. Prawda, że to daje duże możliwości fabularne i pobudza czytelniczą wyobraźnię? Para głównych bohaterów, to znaczy zły policjant i dobra detektywka, to też potencjał dla fabuły, bo można stworzyć konfliktowe sytuacje, a te będą nośnikiem emocji. Chodziło mi jeszcze o coś innego, a mianowicie o to, że biało-czarna rzeczywistość może być swoim własnym negatywem. Kto tak naprawdę jest dobry, a kto jest zły? Na końcu powieści odpowiedź na te pytania może być inna niż na początku.

Zostanę jeszcze przy pytaniu o warsztat – od czego zwykle pani wychodzi: od intrygi, miejsca, a może bohatera?

– Najpierw jest fabuła, potem wymyślam bohaterów, na końcu zastanawiam się, gdzie umieścić akcję. Jeśli chodzi o fabułę, to przed przystąpieniem do pisania muszę znać początek i koniec, całą resztę, czyli momenty kulminacyjne, kolejne pojawiające się tropy, wątki poboczne, to wszystko wymyślam na bieżąco. „Kto czyni zło” było jednak wyjątkowe, bo nie wymyśliłam sobie sceny finałowej, inaczej mówiąc nie wiedziałam, kto będzie sprawcą głównej zbrodni. W efekcie książki nie pisało mi się lekko, a przecież praca literacka powinna być przyjemnością, a nie drogą przez mękę. Na przyszłość już wiem, że przed napisaniem pierwszego zdania powieści muszę wymyśleć finał książki, bo po co mam sama sobie utrudniać pracę.

I jeszcze pytanie, które się z tym wiąże: mówiliśmy o wątku „tasera” – czy prawdziwe wydarzenia, jak to z Wrocławia, są dla pani inspiracją, pobudzają do snucia intryg? A może odwrotnie: gdy ma już pani intrygę, szuka wokół siebie prawdziwych zdarzeń, które pozwolą zbudować wiarygodne tło?

– Czytam kroniki kryminalne, obserwuję naszą polską rzeczywistość, ale mam wrażenie, że żadne z wydarzeń nie stało się bezpośrednią inspiracją dla intrygi kryminalnej. Najpierw w mojej głowie rodzi się fabuła, a potem dla jej uwiarygodnienia szukam analogicznych wydarzeń, głównie w internecie. Tak też było ze sceną policyjnego przesłuchania w „Kto czyni zło”. Zanim zaczęłam opisywać przesłuchanie, poszukałam podobnych wydarzeń w sieci. Okazuje się, że trochę dziennikarskich artykułów jest na ten temat.

„Kto czyni zło” było wyjątkowe, bo nie wiedziałam, kto będzie sprawcą głównej zbrodni. W efekcie książki nie pisało mi się lekko, a przecież praca literacka powinna być przyjemnością, a nie drogą przez mękę.

Nad czym pani teraz pracuje? Czy jest to kolejny kryminał detektywistyczny z grającą pierwsze skrzypce Ulką Baranowską, no i czy może pani zdradzić co będzie jego punktem wyjścia?

– Już napisałam kolejny kryminał, choć jeszcze nie wysłałam go do wydawnictwa, bo tekst musi najpierw przejść przez ręce moich osobistych recenzentów. W tej książce nie pojawi się Ula Baranowska ani podinspektor Juraszczyk. Zastanawiam się, czy zdradzić, o czym to będzie. Nigdy tego nie robiłam, nie ujawniałam zarysu intrygi kryminalnej na tym etapie. Może czas to zmienić. A więc to będzie o tym: trzy siedemnastolatki jadą konno do Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej. Z przejażdżki wracają tylko dwie. Policyjne poszukiwania zaginionej amazonki nie przynoszą rezultatu. Znalazł się tylko koń, który wystraszony sam wrócił do stadniny. Tydzień później na ten sam szlak wyrusza konno trzydziestopięcioletnia kobieta i również znika. Rzadko kiedy jestem zadowolona z książki zaraz po napisaniu, ale z tej właśnie zakończonej wyjątkowo jestem.

Rozmawiał Jakub Hinc

*Agnieszka Pietrzyk – urodzona w Elblągu, z wykształcenia jest historykiem literatury, studia doktoranckie w zakresie literaturoznawstwa ukończyła na Uniwersytecie Gdańskim. Zadebiutowała w 2008 roku powieścią grozy „Obejrzyj się Królu”. Jej druga książka „Pałac tajemnic” ukazała się w 2011 roku, a trzecia „Urlop nad morzem” w 2014 roku. Wydana w 2016 roku „Śmierć kolekcjonera” otworzyła tzw. „elbląską serię” z komisarzem Kamilem Soroką oraz prokurator Mileną Łempicką-Krol w rolach głównych. Wątek elbląski kontynuowany jest w dwóch kolejnych powieściach jej autorstwa: „Porwaniu” oraz świetnie przyjętym thrillerze „Zostań w domu”. „Kto czyni zło” to jej najnowsza powieść.

Na cover photo wykorzystano zdjęcie autorstwa Iwony Burdeckiej.

%d bloggers like this: