Jest zbrodniarz i jest ofiara. Ale to tylko początek. Jest też bowiem mała, lokalna społeczność, na której to morderstwo odciśnie bolesne piętno, stanie się źródłem traum i raz na zawsze obróci dotychczasowe sielskie życie w zgliszcza – pisze Przemysław Poznański.

Zgliszcza są tu także dosłowne – pewnego jesiennego wieczoru 1994 roku w małym Märback w szwedzkiej Hallandii płonie dom Markströmów, a w pogorzelisku odnalezione zostaje ciało młodej dziewczyny, Lovisy. Lokalna wspólnota jest wstrząśnięta. Tu przecież każdy zna każdego – czy to możliwe, żeby to ktoś z ich grona stał za tą zbrodnią? A jeśli tak, to czy może to być chłopak zamordowanej, Edvard Christensson, na którego szybko pada podejrzenie?
Ten stanowczo i konsekwentnie zaprzecza. Ale przecież wszystko wskazuje właśnie na niego. Bywa przecież porywczy, nieraz kłócił się z Lovisą, był widziany niedaleko miejsca zbrodni, no i świadczą przeciw niemu pełne pogróżek listy, na które trafia policja. Nic dziwnego, że choć brak mocnych dowodów, Edvard zostaje osądzony i skazany.
Nie pozostaje to bez znaczenia dla jego siostrzeńca, Isaka Nyqvista, który jest w wujka wpatrzony jak w obrazek. Spędzali razem sporo czasu, uwielbiali choćby przebywać nad miejscowym wodospadem, nic dziwnego zatem, że teraz Isak czuje się nie tylko opuszczony, ale i zdradzony. A jakby tego było mało, zaczyna dotykać go – i jego rodziców – społeczny ostracyzm. Lokalna społeczność swoje wie: kto ma w rodzinie mordercę, sam nie może być wszak bez winy!
Tym bardziej, że ojciec Edvarda, August też nie był święty. Nic dziwnego, że Isak zaczyna się zastanawiać, czy kiedy dorośnie, będzie taki sam jak Edvard, czy aby nad jego rodziną nie ciąży klątwa, która sprawi, że w przyszłości i on dopuści się zła. Czy i on nie ma przy sobie owego niewidocznego szarego psa – jak o swoim trudnym do poskromienia niepokoju mówił dziadek August. Ile prawdy jest w rozmowach, które słyszy, że „ma coś w oczach, jak jego wuj”?
Isak nie jest jednak jedynym bohaterem tego psychologicznego thrillera, którego fabuła rozgrywa się w trzech warstwach czasowych – w połowie lat 90. w roku 2004 i w 2017. Równolegle bowiem śledzimy losy miejscowego policjanta, Vidara Jörgenssona. To on widział Edvarda przy miejscu zbrodni, ale to także on zaczyna w pewnej chwili dostrzegać w zebranym niegdyś materiale dowodowym luki. Czy sprawiedliwości rzeczywiście stało się zadość?
Wątek kryminalny w „Przepowiedni” Christoffera Carlssona nie jest jednak pierwszoplanowy. Prowadzone przez Vidara dochodzenie – jakkolwiek profesjonalne i zgodne z policyjną sztuką – jest w zasadzie pretekstem do tego, by zaprosić nas do zagłębienia się w mentalność ludzi mieszkających w małej, zamkniętej skandynawskiej społeczności i zrozumienia ich bólu, spowodowanego dokonanym tu morderstwem. Zrozumienia, dlaczego nagłe próby weryfikowania winy Edvarda nie spotykają się z aprobatą.
Ten psychologiczny portret, jaki rysuje dla nas Carlsson, pozwala w pewnym sensie zrozumieć, dlaczego dotknięta nagłą traumą społeczność musiała tak szybko znaleźć winnego. W jej rozumieniu wszak tylko tak wszystko miało szansę wrócić do normy. Przecież wcześniej miejscowość należała do spokojnych i bezpiecznych – o ile unikałeś drogi krajowej, po której kierowcy jeżdżą jak szaleni.
Ale rozumiemy też, dlaczego w istocie od chwili morderstwa nic już tak naprawdę nie jest tutaj takie jak dawniej – wydarzenie odcisnęło bowiem na Märback piętno, którego nie są w stanie zmyć następne dziesięciolecia. Tu – w przeciwieństwie do wielkich miast – żadna zbrodnia, żadne zło, żadne wykroczenie nie jest przecież anonimowe, bo żaden sprawca nie jest obcy. Nic dziwnego, że rocznica śmierci Lovisy będzie tu już zawsze „tą” datą, dniem, w którym wydarzyło się Zło.
„Przepowiednia” to thriller, który nie stawia na sensację, lecz na pełne psychologicznej głębi ukazanie jak długotrwały i bolesny, bo często pozbawiony satysfakcjonującego rozwiązania, jest proces dochodzenia do prawdy. Prawdy o zbrodni, ale może przede wszystkim prawdy o nas samych – o naszych słabościach, ale i o tym, co jest nasza siłą – zarówno jako jednostek jak i zbiorowości.
Christoffer Carlsson, Przepowiednia (Jartecken)
Przełożyła Elżbieta Frątczak-Nowotny
Czarna Owca, Warszawa 2021