Bohater „Świeżego” Nico Walkera w pewnym momencie mówi o sobie „jestem nikim”. Ale przedtem dzieli się z nami bezpretensjonalną, do bólu szczerą opowieścią o swoim życiu pełnym przede wszystkim zbytniej ufności: w miłość, w armię, w państwo, a także w narkotyki i w to, że kolejny napad na bank znów będzie udany – pisze Przemysław Poznański.

„Świeży” (cherry) to inaczej „kot”, „młody”. Termin opisuje żołnierza co dopiero wcielonego do armii, ale tak naprawdę dotyczy każdego aspektu życia narratora powieści – jego nieumiejętności, albo raczej niechęci przystosowania się do życia, jego naiwności, a w końcu biernego godzenia się z tym, co może się wydarzyć, bo przecież jakoś to będzie, jakoś się ułoży.
Od początku wiemy, że się nie ułoży. Nawet nie dlatego, że powieść jest w dużym stopniu autobiograficzna, a Nico Walker napisał ją podczas jedenastoletniej odsiadki. Wiemy, że się nie ułoży bo już na początku słyszymy jak kolejny napad na bank kończy się narastającym wyciem syren.
Napad to zresztą przeprowadzony bez brawury, bez strzelania, a nawet wiarygodnego grożenia bronią, raczej w atmosferze, którą łatwo pomylić z uprzejmością. Widać to zwłaszcza w scenie, gdy bohater przeprasza kasjerkę za kłopot jakim jest jego żądanie wydania gotówki, a potem bierze pieniądze i spokojnie odchodzi od kasy. Nie ułoży się, bo bohaterowi Walkera nie do końca zależy na tym, żeby się ułożyło. Żyje z dnia na dzień, kasy potrzebuje na narkotyki, jego życie to ciąg zdarzeń, podporządkowanych próbom studiowania i ułożenia sobie związku z Emily. Bez wielkich planów, bez wielkich nadziei.
Z chronologicznego punktu widzenia, to co wypełnia powieść, jest w istocie retrospekcją. Opisywany w pierwszym rozdziale napad, to finał historii, którą dopiero mamy poznać. Historii rozbitej na trzy najważniejsze epizody, złożone jednak z wielu pomniejszych. Bo „Świeży” jest jak patchwork często przypadkowych zdarzeń, czasem pozornie nieistotnych dla całości fabuły, wprowadzających bohaterów, którzy pojawiają się i znikają nawet na przestrzeni zaledwie kilku krótkich rozdziałów. Ich rolą jest tu bowiem nie tyle nadawać bieg fabule, a tym bardziej stawać się zwornikiem łączącym epizody w całość, ile budować tło dla psychologicznego portretu bohatera, zdobywającego dopiero życiowe doświadczenie, niepotrafiącego więc jeszcze do końca oddzielić tego co istotne od tego, co nieważne. Odnieść można wrażenie, że oto narrator/bohater zasiada z nami przy piwie, lub raczej działce heroiny i opowiada nam historię, raz po raz wyciągając z pamięci co smaczniejsze kawałki.
Dotyczy to zarówno wątku, w którym bohater poznaje Emily i planuje z nią wspólne życie, jak i całej wielkiej opowieści poświęconej wojnie w Iraku, gdzie wyjeżdża jako sanitariusz, gdy okazuje się, że Emily ma inną od niego wizję swojej przyszłości. W końcu i czasów po wojsku, naznaczonych przeplataniem się ćpania i zdobywania pieniędzy na ćpanie.
Żaden z tych epizodów nie jest ważniejszy od innych, ale żaden nie wydarzyłby się, gdyby nie te, które go poprzedzają. Nie byłoby Iraku, gdyby nie brak pomysłu na inne radzenie sobie z separacją. Nie byłoby zapewne ćpania i rabunków, gdyby nie brak zainteresowania wojska losem byłych żołnierzy z nieleczonym zespołem stresu pourazowego, którzy na co dzień przez wiele miesięcy musieli oglądać śmierć kolegów. Kolegów, którzy mieli pecha wjechać na ajdiki, kolegów ze spalonymi twarzami, lub rozerwanych na kawałki.
W „Świeżym” nie ma jednak patosu – jest pozorny luz i równie pozorny humor, w istocie gorzki, jak wtedy, gdy bohater tłumaczy, dlaczego nie można być ciężko rannym: „Odniesiesz ciężkie obrażenia i dziewczyny cię nie wyruchają, niezależnie od tego, ile byś Purpurowych Serc zebrał”. Całość narracji (w fenomenalnym tłumaczeniu Krzysztofa Cieślika) utkana jest zresztą z takich zdań – najczęściej krótkich, dosadnych, nierzadko wręcz bon motów, wystrzeliwanych w stylu koszarowej lub knajpianej gadki, niczym pociski. Szybko, dowcipnie, dosadnie, tak jakby bohater chciał nam przekazać w krótkim czasie jak najwięcej, jakby od tego zależało, jak go zapamiętamy. By choć przez chwilę nie czuł się nikim.
Nico Walker, Świeży (Cherry)
Przełożył Krzysztof Cieślik
Wydawnictwo Poznańskie 2020