recenzja

Strata i rozpacz | Stig Dagerman, Poparzone dziecko

Opowieść o stracie i rozpaczy, o nienawiści i żałobie. Pełna silnych, skrajnych emocji, emanująca potrzebą kochania. „Poparzone dziecko” Stiga Dagermana zachwyca tak, jak może zachwycać młode wino – nie głębią, lecz świeżością i cierpkością smaku.

Istotnie – powieść powstała w 1948 roku, gdy Stig Dagerman miał zaledwie dwadzieścia kilka lat. Młody jest też bohater książki, Bengt, który nie przekroczył jeszcze dwudziestki. Ta młodość i świeżość spojrzenia ma swoje prawa – idzie tu w parze z bezwzględnością i niechęcią do kompromisów, a pojawiające się uczucia są ostre jak brzytwa. Ranią, a emocje tryskają z tak otwartych ran niczym krew.

Bohater „Poparzonego dziecka” traci matkę, która umiera w wyniku ciężkiej choroby. Tuż po jej śmierci dowiaduje się, że ojciec zdradzał ją z inną kobietą. I nie potrafi pogodzić się ze zbyt szybko następującymi po sobie wydarzeniami: ojciec niedługo po pogrzebie żony wiąże się na stałe z kochanką, organizuje wieczór zapoznawczy dla syna i macochy, darowuje kochance ubrania po zmarłej żonie i czym prędzej pragnie przejść do rutyny, w której nowa kobieta ma zastąpić synowi matkę, a jemu samemu – żonę.

W sercu bohatera toczy się więc kilka konfliktów: między pragnieniem miłości a pragnieniem śmierci, między namiętnością a zdrowym rozsądkiem, chłopięcością a dojrzałością. Gardzi swoim niewykształconym, prostym ojcem, jednocześnie czując przed nim respekt. Nie kocha swojej dziewczyny, młodej i zahukanej, lecz jednocześnie czuje, że jej towarzystwo jest mu potrzebne.

Interesującym zabiegiem Dagermana jest wprowadzenie do narracji listów, które bohater pisze sam do siebie – stanowią one w moim odczuciu najmocniejszy element całej powieści. Ciemne, skrywane pragnienia głównego bohatera wybrzmiewają tu w całej swojej grozie i potworności. Widzimy jak wielkiemu rozkładowi ulega jego osobowość i jakie targają nim emocje. Obserwujemy je takimi jakie są, wyrażane odważnym, brawurowym językiem. W czytelniku może to rodzić irytację i złość, lecz jednocześnie pojawić się musi empatia wobec młodego mężczyzny, który dźwiga na swoich barkach tak wiele.

Czy powieść Dagermana jest arcydziełem? Na pewno jest kontrowersyjna i niezwykle świeża, zachwyca językiem, który jest jednocześnie naturalistyczny i poetycki. Choć zdarza się, że – jako powieść młodego człowieka – irytuje swoją bezkompromisowością oraz natężeniem negatywnych emocji. Brakuje w niej czasem światłocienia, przestrzeni, oddechu. Nastrój przygnębia, a gra na tej samej, ciemnej nucie po pewnym czasie może nużyć.

Z pewnością jednak „Poparzone dziecko” ujawnia ogromny talent pisarza. Wielka szkoda zatem, że kariera, zapoczątkowana fajerwerkami tak iskrzącej twórczości, zakończyła się przedwcześnie porzuceniem pisania i tragiczną, samobójczą śmiercią Dagermana w 1954 roku.

„To nieprawda, że poparzone dziecko unika ognia. Ciągnie je do płomienia jak ćmę do światła. Wie, że jeśli się zbliży, znów się poparzy. Mimo to podchodzi bliżej”. Ten cytat z powieści to jedna z najbardziej śmiałych metafor dotyczących miłości. Może stanowić motto dla wszystkich poparzonych tym uczuciem. Dagerman zdołał pokazać w swojej powieści cały kalejdoskop emocji, które towarzyszą jego mrocznej stronie. I choćby z tego powodu warto tę książkę chłonąć, od czasu do czasu tonując emocje towarzyszące czytaniu szklanką orzeźwiającego napoju.

Stig Dagerman, Poparzone dziecko (Bränt barn)
Przełożyła Justyna Czechowska
Wydawnictwo Poznańskie 2020

%d