wywiad

Robert Małecki: Warto szukać nowych wyzwań | Rozmawia Przemysław Poznański

Moim zdaniem pisarz nie powinien być niewolnikiem swoich czytelników. Powinien ich zaskakiwać, nawet kosztem tego, że zostanie gorzej oceniony. Warto serwować sobie płodozmian, szukać nowych wyzwań i wytyczać ścieżki w nieznane, bo stojąc w miejscu, trudno o rozwój. Dlatego obecnie pracuję nad kolejną powieścią stand-alone. Będzie to również thriller psychologiczny z pierwszoplanową rolą kobiecą – mówi Robert Małecki*, autor powieści „Żałobnica”. Rozmawia Przemysław Poznański.

Robert Małecki, Fot. Zuza Krajewska / Warsaw Creative

Przemysław Poznański: Lubisz Annę, bohaterkę „Żałobnicy”?

Robert Małecki: Lubię w niej tę niespotykaną determinację i doceniam zdolność do przełamywania lęku. W gruncie rzeczy to skrzywdzona, słaba kobieta, ale w tej słabości Anny jest zalążek siły.

Pytam, bo tworzysz w tej powieści bohaterów, których czasami trudno polubić – mocno niejednoznacznych. W przypadku Marka Benera czy Bernarda Grossa, bohaterów twoich cykli kryminalnych wiedzieliśmy, że komu jak komu, ale tym postaciom wiodącym możemy zaufać. Tu tej pewności nie mamy.

– To prawda. Anna Kowalska to postać pełna tajemnic, osoba, której zachowanie może nas w każdej chwili zaskoczyć. Jest nieprzewidywalna. A czytelnicy zazwyczaj wolą mieć pewność, że stoją po słusznej stronie.

Anna to postać skomplikowana, funkcjonująca tu w trzech warstwach czasowych, w których pokazuje nieco inne (a czasem zupełnie inne) oblicze. Jak tworzyłeś tę postać, jak budowałeś zarówno jej biografię jak i rys psychologiczny?

– Zazwyczaj interesuje mnie jedynie punkt startu opowiadanej historii. W „Żałobnicy” jest to tragiczne zdarzenie na przejeździe kolejowym, w wyniku którego ginie mąż i pasierbica głównej bohaterki. Zastanawiałem się, co by było, gdyby ta śmierć stała się początkiem całego pasma dramatycznych zdarzeń, które będą prowadziły do wiwisekcji dawnego życia Anny. A jednocześnie chciałem, żeby była to postać, która z pełni szczęścia osiągniętego dawniej, wpada nagle w otchłań osamotnienia.

Robert Małecki, Fot. Zuza Krajewska / Warsaw Creative

Po sześciu kryminałach, sięgnąłeś nagle po gatunek zupełnie inny – thriller psychologiczny, do tego z pierwszoplanowa postacią kobiecą. To nowy pomysł na siebie czy raczej próba wprowadzenia płodozmianu?

– I jedno, i drugie. Moim zdaniem pisarz nie powinien być niewolnikiem swoich czytelników. Powinien ich zaskakiwać, nawet kosztem tego, że zostanie gorzej oceniony. Warto serwować sobie płodozmian, szukać nowych wyzwań i wytyczać ścieżki w nieznane, bo stojąc w miejscu, trudno o rozwój. Dlatego obecnie pracuję nad kolejną powieścią stand-alone. Będzie to również thriller psychologiczny z pierwszoplanową rolą kobiecą.

Czy pisanie thrillera różni się od pisania kryminału?

– To dobre pytanie. Sam je sobie zadałem. A raczej skutecznie przekonywałem siebie, że nie chcę pisać thrillera, w którym będę używał tej samej narracji i tego samego języka, stosowanego we wcześniejszych powieściach o komisarzu Grossie. To by było pójście na łatwiznę. A sęk w tym, żeby zanim rzucimy kłody pod nogi bohaterowi, spróbować je samemu przeskoczyć. Dlatego właśnie uznałem, że pisanie thrillera musi mnie wyrzucić ze strefy obecnego komfortu. I dziś wiem, że to się opłaciło.

W powieści pojawia się postać policjantki, co w przypadku thrillerów psychologicznych nie jest zasadą. To Lena Wolska, bohaterka znaną z opowiadania „Grząska ziemia” zamieszczonego w antologii „Stulecie kryminału”. 

– Spodobała mi się ta postać. „Poczułem” ją w „Grząskiej ziemi” i uznałem, że w opowieści o Żałobnicy będzie dobrą przeciwwagą dla rozchwianej emocjonalnie głównej bohaterki. Ba. Nie wykluczam, że Lena Wolska pojawi się jako główna bohaterka powieści kryminalnej. Jestem przekonany, że sprawdziłaby się w tej roli.

Robert Małecki, Fot. Zuza Krajewska / Warsaw Creative

Jak pisałem w recenzji „Żałobnicy”, kontynuuje ona w pewnym sensie te tematy, które zdają się interesować cię najbardziej – reakcji człowieka postawionego w obliczu śmierci lub odchodzenia osób mu bliskich, niełatwych rodzinnych relacji, traum związanych z odkrywaniem sekretów przeszłości. To według ciebie najlepsze „paliwo” dla powieści kryminalnej/thrillera, czy może te tematy najsilniej tkwią w tobie jako pisarzu?

– Od chwili kiedy przeczytałem „Ziemię, planetę ludzi” Exupery’ego, w literaturze interesuje mnie wyłącznie człowiek zawieszony w świecie wartości. Problemy i diagnozy społeczne tak, ale przede wszystkim jednostka i jej reakcje na otaczający świat. Tak to widzę. I dlatego stawiam moich bohaterów w obliczu takich, a nie innych problemów. Jeśli zaś chodzi o sekrety przeszłości, to rzeczywiście jest to znakomite paliwo fabularne. Ale nie tylko. To także nośnik prawdy o nas samych. Bo niech pierwszy rzuci kamieniem ten, co tych sekretów nie ma. Oczywiście nie zawsze są to tajemnice o takim ciężarze gatunkowym i emocjonalnym, jak te w moich powieściach. Ale rzecz w tym, że pewne zadry z przeszłości tkwią w nas do chwili obecnej, a rany wciąż się nie chcą zasklepić.

Rozmawiał Przemysław Poznański

*Robert Małecki – politolog, filozof i dziennikarz, a także nauczyciel kreatywnego pisania, zdobywca głównej nagrody Kryminalnej Piły oraz Nagrody Wielkiego Kalibru za „Skazę”. Jest tez autorem powieści „Wada”, „Zadra”, „Najgorsze dopiero nadejdzie”, „Porzuć swój strach” i „Koszmary zasną ostatnie”.

%d bloggers like this: