recenzja

O tożsamości | Natałka Babina, Bodaj Budka

Gdy zapominamy o swojej tożsamości, stajemy się łatwym celem dla tych, którzy stosując narzędzia opresji i zastraszania chcą budować podporządkowane sobie, bezwolne społeczeństwo – przestrzega Natałka Babina w „Bodaj Budka”. A żeby nam to unaocznić, sięga po najwyższych lotów literacką groteskę.

Nie zna Natałka Babina literackich granic w snuciu opowieści o tych granicach, które narzucone zostają społeczeństwu, pogrążającemu się w tożsamościowej stagnacji, zapominającemu o korzeniach, ziemi, języku. „Bodaj Budka” to bowiem fajerwerk wyobraźni, wrzący kocioł, w którym gotuje się literacka strawa najwyższych lotów, solidnie – ale nie w nadmiarze – doprawiana wszelkimi atrybutami tego, co oferuje groteska. Współgrać będą tu i science-fiction, i gore, i baśń, i magia, wtłoczone w opowieść pełną kontrastów, przerysowań i absurdów. Opowieść, w której sięganie po niemożliwe jest jednym sposobem ratunku, bo to co możliwe i prawdopodobne spowszedniało i zawiodło.

Dlatego tu – niczym w Bułhakowowskich „Fatalnych jajach”, gdzie oprócz wielu innych anomalii, doświadczamy w sierpniu osiemnastopstopniowego mrozu – słońce zacznie wędrować po niebie w nieoczywistym kierunku, powstaną niewidzialne, lecz nieprzenikalne granice, a jednocześnie utworzą się portale, którymi można przemieszczać się do niespodziewanych miejsc.  

Bohaterka „Bodaj Budka”, pisarka Ałka Bobylewa, żyje nad Bugiem, w miejscu tyleż konkretnym, bo umieszczonym na pograniczu konkretnych kultur i języków – ukraińskiego, białoruskiego, polskiego, poddanego jednocześnie silnej rusyfikacji – co niedookreślonym, przesyconym niesamowitością, gdzie o nadciągającej apokalipsie, zniewoleniu, w końcu śmierci, ostrzegać będą słowa utworzone przez grzybnię, więc może się tu zdarzyć wszystko, włącznie z gadającym Kociskiem.

To miejsce – gdzie bohaterka kupuje dawny dom kolejarski, ową Budkę – nie jest przypadkowe. W zasadzie jest jedną możliwą lokalizacją dla opowieści o tożsamości – o jej utracie i próbie odzyskania. Bo tym, co gubi społeczeństwo, co sprawia, że poddaje się ono eksterminacji, jest brak poczucia wspólnoty rozumianej jako naród, ale i brak samookreślenia się jednostek wchodzących siłą rzeczy w skład tej wspólnoty jako zanurzonych w konkretnej tradycji. W tym tradycji języka, który jest tu równoprawnym, jeśli nie wręcz najważniejszym z bohaterów. Tym większe brawa dla tłumaczki, Anny Korzeniowskiej-Bihun, za doskonałe zasymilowanie językowych gier Babiny, w tym stosowanych przez nią regionalizmów, z polszczyzną. Język jest tu bowiem wyznacznikiem tożsamości, wyraża prawdę, zdradza tych, którzy utracili korzenie, nagradza tych, którzy je w sobie pielęgnują. Odmawia pojawienia się w ustach, lub zjawia się tam niespodziewanie, nawet jeśli są to usta kota.

A przy tym ma to być tożsamość zanurzona w miłości do odmienności, tolerancyjna wobec innych tożsamości, innych języków, nie agresywna w nacjonalistycznym wydaniu, lecz oparta na wezwaniu serca. Czerpiąca z tradycji, zanurzona w ziemi tym gorętszej, im głębiej się w nią wkopujemy, lecz jednocześnie otwarta na wszystko to, co również samo jest gotowe się dookreślić.

„Bodaj Budka” jest bowiem pod całą warstwą groteskowych zabiegów wnikliwą opowieścią o źródłach oraz o metodach działania opresyjnego systemu. Rodzi się tam, gdzie można żerować na każdym, kto zapomina o swojej tożsamości, kto jest w stanie wyrzec się jej, kolaborować, jak choćby kapłani ochoczo zamieniający jedne symbole na inne („Nowa rzeczywistość wymaga nowych symboli”). Ten system nie przychodzi nagle, widzimy zwiastujące go znaki, lecz prawdę o nim dostrzegamy za późno, gdy pokonanie go wymaga już ekstraordynaryjnych środków – czy raczej: gdy pokonanie go jest już w świecie racjonalnym, gdzie niedostępna jest magia, gadające koty i usłużna Śmierć, w zasadzie niemożliwe.

Natałka Babina, Bodaj Budka (Бодай Будка)
Przełożyła Anna Korzeniowska-Bihun
Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2020

%d bloggers like this: