Czy tajemnice skomplikowanego kodu, napisanego przez kobietę, która potem przepadła jak kamień w wodę, da się w ogóle wyjaśnić? I co ma to zaginięcie wspólnego z innym, które po latach ponownie bada policja? Żeby rozwiązać sprawę, komisarz William Wisting nie waha się podjąć ryzykownej gry – pisze z norweskiego Larviku Sylwia Śmigiel.

William Wisting, policjant z Larviku, znany nam z wcześniejszych książek z serii autorstwa Jørna Liera Horsta, tym razem nie ma przed sobą żadnej nowej zagadki do rozwiązania. W pracy najważniejszym tematem jest reorganizacja, w jego życiu prywatnym też niewiele się dzieje. Od czasu do czasu pomaga córce w opiece nad dzieckiem, co – choć Wisting jest przecież doświadczonym ojcem bliźniaków – wcale nie okazuje się zadaniem prostym. Czy to dlatego, że wyszedł już z wprawy, w końcu jego „dzieci” dawno temu wyrosły z pieluch, czy może dlatego że głowę Wistinga zaprząta jednocześnie niewyjaśniona sprawa sprzed 24 lat? Jak co roku w rocznicę zaginięcia kobiety policjant wyciąga z archiwum akta i próbuje znaleźć odpowiedzi na gnębiące go pytania. Katharina Haugen, z pochodzenia Austriaczka, zniknęła bez śladu z własnego domu, ale zostawiła notatkę z tajemniczym kodem. Wielokrotnie i bezskutecznie próbowali go złamać najróżniejsi eksperci.
Mąż zaginionej, Martin Haugen, już na samym początku śledztwa został wykluczony jako podejrzany dzięki mocnemu alibi. Przez lata Wistning buduje nawet z mężczyzną specyficzna relację – policjant i wdowiec (Katharina została uznana za zmarłą) spotykają się zawsze w rocznicę zaginięci kobiety. Jednak niespodziewanie, w kolejną rocznicę, bez słowa znika także sam Haugen.
Podobnie jak w innych swoich książkach, Horst, znający przecież z racji doświadczenia zawodowego pracę śledczych od podszewki, poświęca sporo uwagi policyjnej codzienności i to zarówno taktycznej jak i technicznej. „Kod Kathariny” wyróżnia się jednak na tle pozostałych książek z serii o Williamie Wistingu. Tym razem główny bohater otrzymuje bowiem w śledztwie zupełnie inną rolę niż ta, do której jest przyzwyczajony, a i metody, którymi musi operować, nie do końca mu odpowiadają.
Pojawia się też nowa postać – śledczy z Kripos, Adrian Stiller, zajmujący się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat, tzw. cold cases. Tym razem trafia do jego rąk sprawa zaginięcia młodej kobiety, do którego doszło mniej więcej w tym samym czasie, w którym zniknęła Katharina. Nadia Krogh opuściła imprezę i w tej samej chwili przepadła bez wieści. Główny podejrzany został zwolniony z aresztu po pojawieniu się listu z żądaniem okupu. Czy sprawa jest do rozwiązania? Okazuje się, że dzięki nowej technologii pojawia się dowód wskazujący na to, kto mógł być porywaczem Nadii, a przy okazji… łączący obie sprawy sprzed lat.
Co ciekawe, w „Kodzie Kathariny” Horst po raz pierwszy opowiada fabułę trzema głosami. Poznajemy więc historię z punktu widzenia głównego bohatera, z punktu widzenia Stillera i dodatkowo córki Wistinga, Line. Autor lawiruje zgrabnie między tymi trzema głosami i wprowadza dzięki temu dodatkową dynamikę do narracji. A ponieważ Line wraca do dziennikarstwa, żeby przedstawić historię zaginięcia Nadii zarówno w formie artykułów jak i podcastu, autor pokazuje kulisy nie tylko policyjnej, ale i dziennikarskiej pracy. Opisuje więc proces pracy nad tworzeniem podcastu, ale także pokazuje jak policja postanawia użyć redakcyjnej rywalizacji o kliki i newsy do swojej własnej gry.
Konstrukcja fabuły sprawia, że niejednokrotnie dajemy się zapędzić w ślepą uliczkę, chociaż Horst głównego i jedynego podejrzanego przedstawia nam tu dość szybko. Samo zaś śledztwo, mimo że koncentruje na tej jednej osobie będzie pełne zwrotów akcji. I choć istnieje ryzyko, że pewne wskazówki, które moim zdaniem pojawiają zdecydowanie za wcześnie, mogą osłabić element zaskoczenia, to muszę zaznaczyć, że złamanie samego tytułowego kodu i odkrycie, kto stoi za jedną ze zbrodni, wymaga przeczytania książki do samego końca.
Ciekawą postacią w „Kodzie Kathariny” jest wspomniany Adrian Stiller. Nie dość, że jego sposób pracy jest inny niż ten, do którego przyzwyczaił nas Wisting, to jest to jeszcze postać walcząca z własnymi demonami. Autor bardzo oszczędnie zdradza czytelnikom informacje z życia Stillera, co sygnalizuje, że pojawi się on w kolejnych książkach. Mnie zachęciło to skutecznie do sięgnięcia po kolejną książkę z serii o Wistningu.
Jørn Lier Horst po raz kolejny skonstruował wciągającą powieść, od której ciężko się oderwać. Zarówno postać Stillera jak i trzeci głos narracji dodały książce nowej dynamiki. Fani Horsta nie powinni być rozczarowani.
Ps. Po przeczytaniu „Kodu Kathariny” nie dziwię się, że Jørn Lier Horst jest tak chętnie zapraszany przez norweską telewizję do komentowania sprawy, która wstrząsnęła całą Norwegią – porwania żony jednego z najbogatszych Norwegów.
Jørn Lier Horst, Kod Kathariny (Katharina-koden)
Wydanie oryginalne: Gyldendal 2017
Wydanie polskie: Wydawnictwo Smak Słowa 2019
Tłumacz Milena Skoczko