Gdy na schodach miejscowej apteki zostaje znaleziony nieprzytomny, ranny mężczyzna, a do akcji wkracza komisarz William Wisting, to znak, że rozpoczynamy kolejną kryminalną przygodę z Jørnem Lierem Horstem.
Już od pierwszych stron książki mamy przekonanie, że widzimy tylko figury w obrazie pozbawionym tła. Widzimy tylko to, co na wierzchu i nijak nie możemy odkryć prawdziwego dna.
Zaczyna się od znalezienia w mglisty poranek rannego człowieka, który nie może (ze względu na swój stan) zdradzić co mu się stało. To utrudnia dochodzenie, bo mężczyzna nie posiada przy sobie dokumentów, nie figuruje w policyjnej bazie danych, nie wiadomo skąd się wziął w Stavern, co tu robił i dlaczego znaleziono go akurat na schodach apteki.
Niemniej zagadkowy jest pożar domku letniskowego, który dokładnie w tym samym czasie, gdy znaleziony zostaje mężczyzna, dogasa po drugiej stronie fiordu. Jakby tego było nie dość, w pogorzelisku strażacy odkrywają zwęglone ludzkie szczątki. Właściciel gruntu, na którym stoi domek zdaje się nic o tym nie wiedzieć, a dzierżawca domku nie może odnaleźć umowy z podnajemcą, wręcz nie przypomina sobie jego nazwiska i nawet nie pamięta kwoty czynszu, choć nie ma to chyba związku z obawą przed skarbówką. Sprawa się gmatwa jeszcze bardziej, gdy okazuje się, że domek podnajmował Alladyn, a właściwie miejscowy król kebabu Ali Adin Naama, który rzekomo wyjechał do Iraku.
Przeczytaj także:
Stary trup w (robotniczej) szafce | Jørn Lier Horst, Felicia zaginęła
A to dopiero początek tej zagmatwanej historii, bo zwłoki znalezione na pogorzelisku nie będą jedynymi, jakie w tej opowieści zostaną odkryte, czy raczej wypłyną, bo morze pojawia się w tytule książki nie bez powodu.
Zatem gdy nasz dzielny komisarz Wisting wejdzie na pokład pozbawionego załogi pełnomorskiego jachtu, będzie można oczekiwać, że śledztwo nabierze tempa. Te nadzieje jednak szybko osiądą na mieliźnie, bo tajemniczy jacht niczym „Latający Holender” zniknie śledczym z oczu i radarów. Policjanci jednak zdążą złapać kilka tropów i tak Wisting – po raz pierwszy w swojej karierze – zmuszony zostanie do służbowego wyjazdu za granicę. Będzie to śródziemnomorskie wybrzeże, dokąd szefostwo wyśle go razem ze znającą hiszpański uroczą Torunn Borg. Czy „słomiany wdowiec” – bo Ingrid, żona komisarza wciąż jeszcze jest w Afryce na misji humanitarnej – zdoła zachować skandynawski chłód i oprzeć się temu, co niosą ze sobą gorące piaski Costa del Sol i duszne iberyjskie noce? Czy wybuch, który wstrząśnie portem w Puerto Banus koło Malagi będzie eksplozją uczuć, czy może jednak detonacją ładunków podłożonych, by zetrzeć sprzed oczu komisarza kolejne ślady?
Przeczytaj także:
Morderstwo, które stworzyło Wistinga | Jørn Lier Horst, Kluczowy świadek
Od początku opowieści towarzyszy nam przekonanie, że sedno sprawy ktoś z wewnątrz policji przed komisarzem skrywa. Gdy więc zastępczyni komendanta miejscowej policji Gunn Jernbekk zacznie ręcznie sterować śledztwem, komisarz Wisting nabierze przekonania, że w sprawie musi być drugie, a może i trzecie dno. Pojawią się wątpliwości, kto i dla kogo pracuje. Na szczęście karteczka z mapą i szyfrem, znaleziona w kieszeni pewnej kurtki pozwoli komisarzowi odkryć rozwiązanie tej zagadki kryminalnej, tak jak sekretne hasło otwierało Sezam przed Alladynem.
I właśnie to, co ostatecznie komisarz William Wisting z Wydziału Śledczego w Larvik odkryje, będzie w tej historii najciekawsze. Ale to już ta część opowieści, którą czytelnik „Gdy morze cichnie” musi poznać sam.
Jørn Lier Horst, Gdy morze cichnie (Når havet stilner)
Przełożyła Milena Skoczko
Smak Słowa, 2017