„Idealne kłamstwo” Rachel Abbott to opowieść o tym, że nawet za dawno popełnione winy prędzej czy później przyjdzie mam zapłacić. A przeszłość przypomni nam o sobie w chwili, gdy się tego w ogóle nie będziemy spodziewać.

Kłamstwo, które pojawia się w tytule powieści, jest w pewnym sensie również bohaterem tej historii – jest przyczyną i skutkiem zdarzeń, wprawia w ruch lawinę, której w pewnym momencie nie da się już zatrzymać. Zabierze ona ze sobą kilka ludzkich istnień, a dotychczasowy model życia kilku innych osób obróci w gruzy.
Najbardziej doświadczona przez kłamstwo – i w kłamstwie – wydaje się główna bohaterka, Anna Franklyn. Na co dzień dyrektorka szkoły, matka i żona, już na początku powieści wyznaje nam: „Ja okłamuję swoich najbliższych codziennie, a każde wypowiedziane łgarstwo odgrywa swoją rolę w większym oszustwie”. O jakim kłamstwie mowa? Nie zdradzając intrygi mogę powiedzieć, że u podstaw wszystkich nieszczęść jakie spadają na bohaterów, leżą kłamstwa banalne, powszednie, wynikające z niskich pobudek. Wydaje się to zresztą tym bardziej przerażające, że przyczyną dotkliwych konsekwencji popełnionych niegdyś win jest głupota, naiwność i łatwowierność, a nie wielopiętrowy spisek zawiązany przez kogoś z zewnątrz. Rachel Abbott napisała bowiem thriller psychologiczny, który wciąga najbardziej wtedy, gdy jego bohaterowie zaczynają dostrzegać jak groźny w skutkach może okazać się czyn, który w chwili popełniania uważali co najwyżej za drobne nagięcie zasad, a może nawet – w owym czasie – za jedyny właściwy wybór.
To nie znaczy, że w „Idealnym kłamstwie” nie ma spisku czy innej wielowarstwowej intrygi zaplanowanej przez złe siły, które chcą skomplikować życie bohaterów. Jest – ale już tylko jako dalekosiężna konsekwencja drobnych błędów z przeszłości.
W momencie, gdy poznajemy Annę, słyszy ona w radiowej audycji głos kogoś, kto dawno powinien nie żyć – to Scott, jej dawny chłopak, który wedle najlepszej wiedzy bohaterki zmarł czternaście lat wcześniej. Jak to zatem możliwe, że bierze udział w audycji na żywo i zwraca się do Anny ksywką, która znali tylko oni? Ja Anna ma zareagować na ów głos z przeszłości, głos zza grobu? A jakby tego było mało, w tym samym czasie, na jednym z wielopiętrowych parkingów znalezione zostaje ciało kogoś, kto także odegrał w przeszłości bohaterki niezwykle istotną rolę. Nic dziwnego, że Anne Franklyn ogarnia przerażenie i z coraz większym trudem przychodzi jej trzymać w ryzach kłamstwo, w którym od lat żyje.
Nie wolno, w przypadku prozy Abbott, zapomnieć o jej stałym bohaterze, nadinspektorze Tomie Douglasie, który prędzej czy później będzie musiał wkroczyć w życie Anny i rozwikłać jej zagadkę, choć sam też borykać się musi z niełatwymi rodzinnymi perturbacjami. Tom, choć ważny, jest jednak w „Idealnym kłamstwie” postacią z tła – to efekt konstrukcji, jaką Abbott stosuje: Anna wprowadza nas w historię i zwraca się do nas w narracji pierwszoosobowej, Tom pojawia się później i słyszymy o nim w narracji trzecioosobowej, a zatem od początku nie samo policyjne śledztwo – choć ważne – jest motorem intrygi, lecz są nim emocje Anny. A przede wszystkim jej, mniej lub bardziej udane, próby utrzymania status quo. Choć przecież ani przez moment się nie łudzimy, że coś zbudowanego na kłamstwie, a więc w założenia od początku kruche i nietrwałe, może tę burzę przetrwać niezmienione, to pozostaje pytanie, w jakim kształcie wyłoni się, gdy już opadnie pył. Co ważne – a dla miłośników prozy Abbott nie będzie to zaskoczeniem – w pewnym sensie będziemy o tym musieli zadecydować sami, bo „Idealne kłamstwo”, podobnie jak wcześniejsze powieści autorki, choć oferuje rozwiązanie zagadki, to jeden z wątków pozostawia otwartym, co czyni książkę jeszcze bardziej intrygującą.
Rachel Abbott, Idealne kłamstwo (The Shape of Lies)
Przełożył Adrian Napieralski
Filia 2019
