recenzja

Piekło jest w nas | Marta Guzowska, Raj

„Raj” Marty Guzowskiej jest wciągającą prozą gatunkową, ale jest też uniwersalną opowieścią o pozornym raju, który okazuje się piekłem, gdy do głosu dochodzą ekstremalne emocje, gdy cnoty ustępują grzechom. Siedmiu grzechom głównym.

To nie jest kryminał w postaci czystej, może w ogóle nie jest to kryminał, choć nie zabraknie tu trupów. To raczej thriller i to thriller psychologiczny, w którym poruszają nas nie tyle czyny bohaterów (choć również), co rządzące nimi emocje, spośród których najsilniejszy wydaje się być strach i to w najróżniejszych jego odcieniach. Od lęków codziennych, banalnych, wręcz śmiesznych, po strach o życie włącznie – własne i najbliższych. Marta Guzowska stawia bowiem swoich bohaterów w sytuacjach ekstremalnych, zderza ich zarówno z lękami, które tkwią w nich samych, jak i tymi, które wynikają z mniej lub bardziej realnego zagrożenia z zewnątrz.

Oto nowo otwarta galeria handlowa. Uruchomiona w dodatku zaledwie w przeddzień długiego weekendu. Nic dziwnego, że do sklepów ciągnie tłum, złakniony nowości, zwabiony też pewnie naturalnymi przy takich okazjach promocjami. Tłum, który stać się może nieobliczalny w przypadku paniki, tłum, który w pewnych sytuacjach reaguje instynktownie, jak jeden wielki, ale prymitywny organizm. Guzowska pokazuje nam to wyraźnie, by zaraz potem z tego tłumu wyłuskać sześć osób, które będą naszymi przewodnikami po tej historii i po miejscu. Kim są ci bohaterowie? To dwie nastolatki, dwóch dealerów narkotykowych, zaniepokojona matka i drobny złodziejaszek. Jest i siódma postać dramatu, która stoi nieco z boku, nie miesza się z tłumem, choć odgrywa tu rolę równie ważną – to ktoś, kto sprawił, że świat galerii w ogóle zaistniał. Swoisty stwórca Raju, choć zdecydowanie z krwi i kości, z korporacyjnych słupków w Excelu i marketingowej gadki. 

Losy wszystkich tych osób niepodziewanie się przetną, zmuszając każdego z nich do zachowań, o które albo nigdy by się nie podejrzewali, albo woleliby do nich nie dopuścić, albo – wreszcie – o których skrycie marzyli, lecz dotąd nie pozwalały na nie okoliczności. Guzowska umieszcza bowiem swoich bohaterów miejscu będącym z jednej strony samowystarczalym światem, wręcz biblijnym rajem, gdzie wystarczy sięgnąć po to, czego się chce, by to otrzymać, z drugiej – zacieśniającą się pułapką, klatką, w której nie wolno czuć się bezpiecznie, a każdy krok, każdy czyn może przynieść nieobliczalne skutki. Raj staje się zatem piekłem – i to w sensie dosłownym, jeśli pojmować je jak w wizji św. Faustyny ze wszystkimi rodzajami opisanych przez nią mąk. To co stanowi zatem na początku książki obiekt pożądania, ciekawości i zadowolenia, w pewnym momencie przeradza się klaustrofobiczne miejsce pełne pustego blichtru i najgorszych emocji. Guzowska zderza tym samym marzenia bohaterów z rzeczywistością. Bo o ile bowiem każdemu z nich towarzyszy chęć poszerzania granic – wpływu jaki matka chce wywierać na córkę, rynku zbytu narkotyków, zasięgów na Instagramie, o tyle żaden z bohaterów nie tylko swoich pragnień nie ziści, ale i zostanie pozbawiony tego, co już miał.

Nie bez znaczenia dla fabuły jest dobór cech, jakimi Guzowska obdarza swoich bohaterów. Siedem osób nosi w sobie bowiem siedem grzechów głównych, przez które raj i Raj muszą upaść, choć nie znaczy to, że każda z postaci jest nosicielem tylko jednego z grzechów. Pycha twórcy galerii, ale i pycha młodej instagramerki, chciwość dealera narkotykowego i chciwość złodziejaszka, nieczystość drugiego z dealerów i jego niemiarkowanie – szczególnie w piciu, a także jego lenistwo, a przy tym (już spoza katalogu) ksenofobia i mozginia, w końcu zazdrość jednej dziewczyny wobec drugiej i wreszcie powszechny u wszystkich bohaterów gniew.

Dlatego „Raj” – choć opowiada konkretną historię, wymyka się prostemu rozumieniu go jako historii rozgrywającej się li tylko tu i teraz, stając się opowieścią uniwersalną. O naszych słabościach i lękach, a więc o piekle jakie nosimy w sobie, udając, że żyjemy w raju.

Marta Guzowska, Raj

Marginesy 2019

%d bloggers like this: