Młoda kobieta budzi się na klatce schodowej. Ma na imię Klara. To wie. Oczywiście wie też, gdzie jest, bo zna tę klatkę schodową, ale poza tym niczego nie pamięta. Nie potrafi sobie przypomnieć ani skąd się tu wzięła, ani kiedy tu dotarła.

To początek intrygi, która wciągnie młodą kobietę bez reszty, czyniąc z niej detektywa i potencjalną ofiarę. Właściwie ofiarą już jest. Bo przecież ta dziewczyna z porządnego domu nie ma pojęcia, co się z nią działo w nocy, zanim wycie przejeżdżającej karetki wybudziło ją ze snu. Zresztą, czy to był w ogóle sen? Klara nie wie czy tak zabalowała, że urwał jej się film, czy może – co byłoby znacznie gorsze – ktoś podał jej „pigułkę gwałtu”, a po wszystkim podrzucił pod domem. A może jest ofiarą znacznie bardziej dramatycznego scenariusza, na co wskazywałaby rozchełstana, niedbale założona odzież i dziwne ślady na ciele? Na domiar złego nie wiadomo, ile czasu minęło, zanim się ocknęła? Gdy orientuje się, że od wyjścia na imprezę, do zaskakującego przebudzenia, minęły dwa dni wpada w popłoch.
Bohaterka Magdy Stachuli znajduje się dodatkowo w wyjątkowo niekomfortowej sytuacji. Jej ojciec jest lokalnym prominentem, ma znajomości w policji i wśród miejscowych lekarzy. Tu nic się przed nim nie ukryje. A jeśli jako poszkodowana zgłosi sprawę na policji lub dokona obdukcji, apodyktyczny ojciec dowie się o tym na pewno. Dziewczyna szybko więc orientuje się, że znalazła się w pułapce. Pułapce podwójnej. Ktoś „ukradł” jej dwa dni. Nie wie kto to był, co jej zrobił, nie wie czy zna tę osobę, nie wie wreszcie czy sprawca jej nadal nie obserwuje, czy na pewno już jest bezpieczna, czy już jest po wszystkim. Z drugiej strony nie jest w stanie poprosić kogokolwiek o pomoc w wyjaśnieniu tych wątpliwości, jeśli nie chce narazić się na pogardę ze strony despotycznego ojca. Bo Klara wyrwała się ze swojej zapyziałej prowincji do dużego miasta nie tylko po to, by skończyć dobry uniwersytet, ale przede wszystkim właśnie po to, by zniknąć z oczu ojcu. Oznacza to, że bohaterka „W pułapce” musi sprawę swojej amnezji rozwiązać sama. I to jak najszybciej.
Bohaterka Magdy Stachuli szybko odkrywa, że w podobnych okolicznościach, rok wcześniej, coś niezwykle podobnego spotkało inną kobietę. Klara zdaje sobie sprawę, że rozwikłanie zagadki własnej „amnezji” wymaga pójścia śladem tamtej sprawy. Z pomocą przyjaciółki Niny podejmuje się odszukania Lisy (tak ma na imię tamta kobieta), licząc na to, że być może rozmowa z nią pomoże odzyskać pamięć, odtworzyć brakujący czas, przypomnieć sobie, kto za to wszystko odpowiada. Lisa okazuje się jednak nieosiągalna, a poszukiwanie jej zawiedzie bohaterkę „W pułapce” w podróż z Przemyśla do Berlina. Ale ta wypraw zamiast rozwiązaniem wszystkich problemów, będzie tylko początkiem kolejnych poważnych komplikacji. Na scenie wydarzeń pojawią się nowe postaci. Poznamy brata Lisy, Alexa i jej psychoterapeutę Sebastiana. Od tej chwili będziemy podążali równolegle śladami drugiej z dziewczyn i jej życia po powrocie do domu. Historie obu młodych kobiet dzieją się niejako obok siebie, ale nie równocześnie. Przeplatają się jednak i uzupełniają. Skomplikowanie, wielowarstwowość planów i tercet narracji, bo mamy jeszcze jednego bohatera tej łamigłówki, dają ostatecznie spójny obraz doskonale skrojonej historii kryminalnej.
Trzeba bowiem przyznać Magdzie Stachuli, że świetnie zbudowała intrygę prowadzącą do niespodziewanego suspensu. Od pierwszej strony, aż do finału trzyma nas w niepewności, podsuwa fałszywe tropy, by ostatecznie zaskoczyć czytelnika i… może wcale jeszcze nie zakończyć tej historii. A w każdym razie nie tak i nie ta tam, gdzie byśmy mogli się spodziewać.
Magda Stachula, W pułapce
Znak Literanova, Kraków 2018