Jak Chrystus wydobywał z opętanych diabły i rzucał je w świnie, tak pisarz powinien mieć umiejętność wydobywania z ludzi słów i rzucania ich na papier, gdzie same by się poukładały, a każdy, kto chciałby je czytać, mógłby je na swój sposób interpretować – mówił podczas spotkania w Warszawie Waldemar Bawołek, pisarz, autor książki „La petite mort”.

Wydana przez Niszę „La petite mort” to szósta książka Waldemara Bawołka. Pisarza dwukrotnie nominowanego do Nagrody Literackiej Gdynia, w tym za swoją poprzednią książkę „Echo słońca”. I to właściwie tyle, ile wiadomo o Bawołku.
– Jak ktoś uważnie czyta moje książki, to tam przewija się cała moja biografia – zastrzegał jednak pisarz podczas rozmowy z Dorotą Masłowską w Księgarni Czarnego w Warszawie. I dodawał: – Mieszkam całe życie w Ciężkowicach, co może być w tym ciekawego? Najwyżej to, co się napisze, co się wymyśli, czego się doświadczy i uda się potem zawrzeć w słowach. W jednym zdaniu, w drugim. Biografia nie jest potrzebna autorowi – przekonywał Waldemar Bawołek.
Nie jest mu też w rodzinnej miejscowości potrzebny status pisarza.
– W takiej społeczności jak Cieżkowice jeśli człowiek uchyla się ciągle od określeniu swojej funkcji społecznej, to na więcej mu się pozwala. Ten komfort bycia z boku bardziej mi odpowiada, bo gdybym zbudował swoją postać jako pisarza, mędrca, musiałbym uczestniczyć w oficjalnym życiu mieszkańców, w ceremoniach, jakie organizują. Żyjąc z boku, mam możliwość przelania tego, co widzę, na papier. A pisząc dowartościowuję samego siebie – opowiadał Bawołek. Jak zaznaczał, to pisanie czyni z niego człowieka. – Żyję wtedy, gdy piszę – mówił.

Sam proces pisania oznacza dla niego jednak oderwanie od codzienności.
– Dzień i noc myślisz, wszystko ci się kotłuje w głowie. Żeby coś napisać, trzeba tym żyć, to jest jak ciąża, której trzeba dostarczać pokarm, a wszystko, co się robi, jest temu podporządkowane. Nawet jak kładziesz się spać, czekasz na jakiś dobry sen, który może stać się pożywką literacką – tłumaczył pisarz.
Estetyka snu zajmuje zresztą w jego prozie istotne miejsce. Choć nie jest to literatura oniryczna, to logika zdarzeń często podporządkowana bywa logice sennej, w której wydarzenia po sobie następujące mogą okazać się przypadkowe, wręcz nierealne. – Ta estetyka wnika z mojej konstrukcji psychicznej. Całe moje życie polega na tym, że coś się zaczyna, ale się nie kończy. Ale nie opisuję snów. Sen możesz opisać w dowolny sposób i zawsze będzie to atrakcyjne, natomiast ja korzystam z tej estetyki, żeby opisać rzeczywistość. Bo opisać ją tak, żeby była atrakcyjna, to już trudna sprawa – przekonywał pisarz.
