„Polski Kościół katolicki, po schizmie w latach dwudziestych z Kościołem oficjalnym, rzymskokatolickim z siedzibą w Watykanie, stanowił osobliwą autonomiczną siłę. Katolicy nie mieli wyboru, pozostawał im bunt albo zaakceptowanie jedynie słusznej siły zrewoltowanego Kościoła, który pogrążył się w konserwatyzmie, wybierając rasistowsko-przedsoborowy narodowy katolicyzm, cokolwiek to znaczyło”. Zapraszamy do przeczytania przedpremierowo kolejnych fragmentów powieści Dawida Kornagi „Przerwany sen Kashi” (Świat Książki). Premiera książki 5 września.
Fragment 5
Polski Kościół katolicki, po schizmie w latach dwudziestych z Kościołem oficjalnym, rzymskokatolickim z siedzibą w Watykanie, stanowił osobliwą autonomiczną siłę. Katolicy nie mieli wyboru, pozostawał im bunt albo zaakceptowanie jedynie słusznej siły zrewoltowanego Kościoła, który pogrążył się w konserwatyzmie, wybierając rasistowsko-przedsoborowy narodowy katolicyzm, cokolwiek to znaczyło. Po kilkunastu latach izolacji oraz ultralewicowych nastrojów w społeczeństwie, Kościół, pozbawiony wpływów politycznych i odarty z wielu dóbr, które zawłaszczył przez czas prosperity, ogłosił wielki powrót na łono Watykanu; ten bezceremonialnie zwasalizował polskich biskupów, którzy w ramach ekspiacji stali się największymi jego zwolennikami, co często ratowało ich przed procesami sądowymi o pedofilię czy malwersacje finansowe, a jeszcze częściej przed więzieniem. Wielu duchownych dostało wyroki w zawieszeniu, niektórzy musieli nosić opaski geolokalizacyjne, co sprawiało, że dosłownie nie mogli opuścić swojej plebanii i kościoła. To był trudny czas nie tylko dla polskich upadłych hierarchów. Watykan jako taki stanowił fizyczną fikcję. Triumfował jedynie jako ofiara ataku i parasol ochronny dla wygasającego w dotychczasowej formie chrześcijaństwa. Bazylika św. Piotra, trafiona przez islamskich zamachowców kilkunastoma pociskami z przenośnych wyrzutni rakietowych, przestała być symbolem jedności katolicyzmu; stała się kaleką, unaocznieniem jego słabości.
Fragmenty powieści „Przerwany sen Kashi” Dawida Kornagi | Jutro ciąg dalszy
Fragment 6
Matka Kashi nie pozostaje dłużna. W dniu wyjścia Sveina nie ma złudzeń, że ten pan wróci do północy. Przyjdzie, pocałuje ją chociażby w czoło, pogłaszcze w uszko Kashię, powie, że życia sobie bez nich nie wyobraża, bez dżinu też, ale bez nich przede wszystkim. Usiądzie, poczyta książkę, posłucha muzyki, westchnie, że nie ma to jak być odpowiedzialnym partnerem, czułym i pełnym troski. Tak, Ula nie ma złudzeń. Za to ma, kurwa, dosyć. Zamawia wypróbowaną babysitterkę. Grzeczna Chorwatka Gabi za niewielkie pieniądze gwarantuje solidność i rzetelność w ogarnięciu Kashi. Dziecko jest spokojne. Zamienia się w hałaśliwego szatana, kiedy coś mu się nie spodoba, wtedy płacze bez ustanku, chciałoby się je poddusić poduszką, jakoś nastraszyć, byle nie dokazywało.Gabi, dziewczę dwudziestoletnie, ciemnowłose, ma rysy dojrzałej kobiety, z daleka wygląda na starszą od Uli. Studiuje pedagogikę i nauki pokrewne, fucha nocnego ciecia pilnującego dzieci bardzo jej odpowiada, bo i sumy wyższe, i zazwyczaj dzieci śpią. Po prostu trzeba przebywać w mieszkaniu na wszelki wypadek. Czwartek. Druga połowa czerwca. Ostatnie zajęcia na kursie językowym w tym semestrze. Ula musi się znieczulić. O ile jeszcze Słowian znosi, wszyscy imigranci o ciemniejszej skórze wprowadzają ją w stan mimowolnego podenerwowania. Cierpnie jej współczucie dla młodych dziewczyn zakrywających włosy, chętnie by im zdarła te nakrycia i użyła nożyczek. Dziś celowo, żeby podrażnić te arabskie krowy, włożyła bluzeczkę z głębokim dekoltem. Będzie raziła z całą erotyczną siłą, niech nienawidzą, multi-srulti! Po drodze obala prawie pół litra wódki. Na ćwiczeniach zionie od niej wszystkim, co najgorsze. Żołądek skręcony jak zdechły ślimak. Wątroba w dziesiątym stopniu marskości. Cycki zdają się pękać przez szybko płynącą krew, serce dobija się jedną z komór, jakby żądało wypuszczenia z cielesnej powłoki. Do Uli przykleja się Ukrainiec o najbardziej dziadowskim imieniu.
– Sasza.
– Srasza?
– Nie, dupa. Sorry, nazywaj mnie, jak chcesz. Wszystko dla ciebie.
Co począć. Баба chce, dostanie. Sasza ma dwadzieścia lat. Nie pyskuje, kiedy Ula przywołuje go palcem po skończonym wykładzie. Mówi beztrosko, tylko po niemiecku, normalnie co do słowa, że ma chętkę na co nieco i nie wyobraża sobie, że Sasza jej tego nie dostarczy. Sasza nie ma innych zajęć. Gdzie mieszka? W pobliżu. Ma swój pokój. Za dnia pracuje na kasie w Aldi. W nocy się dokształca i szuka fakultatywnych zarobków. Jadą do niego. Jest nieco speszony. Przeraża go chcica tej Polki i jej wielki biust. O niczym innym nie marzy, tylko żeby ją posiąść i w ogóle, ale boi się jej. Coś takiego w niej jest, sam nie wie.
Dwa kolejne fragmenty powieści Dawida Kornagi „Przerwany sen Kashi” | Jutro ciąg dalszy
Dawid Kornaga, „Przerwany sen Kashi”, Świat Książki 2018