Ciało rozpada się, lecz kości zostają. Kości to jedyna nadzieja tych, którzy nie pokładają nadziei w życiu pozagrobowym i wierzą głęboko, że Bóg jest fikcją, a obecne życie – jedynym (tłum. Jolanta Kozak). Tak Philip Roth pisał w powieści „Everyman”. Wybitny amerykański pisarz zmarł wczoraj w Nowym Jorku.

Nigdy nie dostał Nobla, choć w gronie kandydatów do tej nagrody wymieniany był od lat. Najbardziej znany był z powieści „Kompleks Portnoya”, powieści uznanej przez „Time” za jedną ze stu najważniejszych powieści angielskojęzycznych. Jej premiera w styczniu 1969 roku wzburzyła literackim światem. To zapis psychoterapeutycznej sesji Aleksa Portnoya, urodzonego w Jersey City w rodzinie żydowskiej o IQ 158, który próbuje ustalić źródło swoich frustracji. To bezlitośne rozliczenie z historią własną i rodziny. Z matką, która próbuje dopilnować wszystkiego, włącznie z tym, co syn je i co wydala. Z ojcem, od początku dziejów cierpiącym na niestrawności. Z rodzicami w ogóle, bo „Żyd, którego rodzice żyją, jest na ogół biorąc bezradnym niemowlęciem!”. Wszystkie te traumy rzucają Aleksa w sidła erotycznych fantazji i niepochamowanej masturbacji.
Philip Roth był autorem takich powieści jak „Przeciwżycie”, „Amerykańska sielanka”, „Konające zwierzę” czy „Spisek przeciwko Ameryce”, w której snuł dystopijną wizję Stanów Zjednoczonych pod rządami faszystów. W opisywanej alternatywnej rzeczywistości wybory prezydenckie w USA w 1940 roku wygrywa Charles A. Lindbergh – bohaterski lotnik, ale i zaciekły zwolennik izolacjonizmu. Nowy przywódca nawiązuje serdeczne stosunki z Adolfem Hitlerem. Jego rząd z dnia na dzień wciela w życie mordercze pomysły rodem z faszystowskich Niemiec – głównie dotyczące tzw. kwestii żydowskiej.
Choć literackiego Nobla nie otrzymał, Roth był pisarzem cenionym i wielokrotnie nagradzanym. Dwukrotnie otrzymał National Book Award for Fiction, a finalista konkursu był aż sześciokrotnie. Zdobył też nagrodę Pulitzera w 1997 roku. W 2011 otrzymał Man Booker International Prize.