recenzja

Przemysław Poznański: Rejs anty-Arką | Kuba Wojtaszczyk, Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?

Odczytuję najnowszą powieść Kuby Wojtaszczyka jako groteskową przypowieść o swoistej anty-Arce Noego, dającej przygarniętym bohaterom jedynie iluzoryczną nadzieję na przetrwanie. I jest w tej pozornie historycznej powieści wiele całkiem współczesnego strachu przed kolejnym możliwym potopem.

Jeden potop – hitlerowskiej agresji – właśnie mija, ale w jego miejsce wdzierają się już gwałtownie fale sowieckiej dominacji. Ziemia ogarnięta jest chaosem, nikt nie ma gwarancji przetrwania, a już na pewno nie może jej mieć zbiorowy bohater powieści – grupa odmieńców, cyrkowa trupa, w której znajdziemy i karła, i kobietę-gumę i parę klaunów, i niewidomą wróżkę, i „ostatniego  Żyda w Polsce”, a nawet sparszywiałego psa. To zresztą tylko maski, rodzaj kamizelek ratunkowych, które ubrali ukrywający się Volksdeutsch i Niemiec, zgwałcona, okaleczona dziewczyna czy ocalały z Zagłady żydowski chłopak. Funkcjonują obok siebie, jak na arce Noego lwy koegzystowały z jagniętami. O ile jednak w biblijnej przypowieści ratowane były pary, o tyle tu Właściciel, swoiste wcielenie Noego, gromadzi tylko po jednym egzemplarzu z każdego gatunku. Po unikacie. To dla mnie jasny sygnał, że w żaden sposób nie mamy do czynienia z historią o przetrwaniu, co najwyżej o próbie ocalania strzępów tego, co jeszcze istnieje.

Wojtaszczyk wprost nawiązuje do rejsu – nie tylko w tytule, gdzie znajdujemy „Titanic”, słynny transatlantyk, ale i w tytułach rozdziałów, jednoznacznie wskazujących na to, że mamy do czynienia z alegoryczną opowieścią o podróży między wyłaniającymi się z wody wyspami. Ale tu podobieństwa do podróży wystawnym statkiem się kończą – Wojtaszczyk, bodajże po raz pierwszy w swej twórczości, mocno ucieka w groteskę, stosując cały wachlarz jej tradycyjnych chwytów: kontrast między klaunami – niskim i bardzo wysokim, brzydota przygarniętego psa, chaotyczna mowa Żyda Moryca, stale mieszająca zwyczajne słowa ze skrawkami nowenn, litanii, aktów strzelistych – wszystkich tych katolickich modlitw, mających w czasie wojny przykryć prawdę o pochodzeniu chłopaka. Zresztą już sam cyrk jest figurą groteskową, śmieszną i straszną zarazem. A przecież to nie koniec – jest tu jeszcze widownia, posklejana z przejmujących władzę żałosnych komunistycznych aparatczyków lokalnego szczebla, niedobitków niemieckiej społeczności, nosicieli prymitywnego antysemityzmu. Odnajduję zresztą w motywie odwiedzanych przez cyrk miasteczek i ich mieszkańców też inne nawiązanie do powieści z klasyki groteski, czyli do „Podróży Guliwera”. Tym bardziej że – jak u Swifta – tak i tu „rejs” wiedzie przez ziemie niedookreślone, niby polskie, a przecież nienazwane.

Debiut Kuby Wojtaszczyka – „Portret trumienny” – był opowieścią o zderzeniu świata wielkomiejskiego hipsterstwa z małomiasteczkowością. Książka „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” opowiadała o zderzeniu oczekiwań prekariatu z rzeczywistością współczesnego świata. Nic więc dziwnego, że chciałoby się i w przypadku książki z „Titanikiem” w tytule szukać kolejnego zderzenia, wypatrywać słynnej góry lodowej. „Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?” to jednak książka inna od poprzednich, bardziej złożona, dająca znacznie szersze pole do interpretacji. Tak, i tu znajdziemy zderzenie: nadziei związanej z końcem wojny i chaosu czasów przejściowych, który okazuje się czasem bardziej niebezpiecznym od czasów walki i okupacji. Ale o ile w poprzednich powieściach Wojtaszczyk dawał nam jasne zakończenie, swoistą puentę dla trawiącego bohaterów bólu, tym razem zawiesza opowieść w miejscu, z którego wyłania się przede wszystkim strach. Strach bohaterów, ale chyba i strach autora – przed tym, co nieznane, przed przyszłością, w której wcale niewykluczony jest kolejny potop.

 

Przeczytaj także: BUNT JEST W KAŻDYM Z NAS | Rozmowa z Kubą Wojtaszczykiem, autorem powieści „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć”. Rozmawia Przemysław Poznański, zdjęcia Rafał Meszka

Przeczytaj także: Wszyscy jesteśmy chomikami | Kuba Wojtaszczyk, Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć

 

Kuba Wojtaszczyk, Dlaczego nikt nie wspomina psów z Titanica?

Wydawnictwo Akurat 2017

3 komentarze

  1. Nie czytałam dwóch poprzednich książek Wojtaszczyka. Jakoś mnie nie ciągnęło, ale tym razem chyba będzie inaczej. Z tego co piszesz, jest to znacznie dojrzalsza proza. I temat, i satyryczna forma, i galeria karykaturalnych postaci jest tym co lubię w literaturze. No i Titanic taki fascynujący… 😉 Świetna recenzja. Będę czytać 🙂

    1. Ta książka jest rzeczywiście zupełnie inna od wcześniejszych, co tamtym niczego nie odejmuje, ale zgadzam się, że nie każdego musi do nich ciągnąć. Tak to już jest z tą literaturą 🙂

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: