książki

Buszujący w sadzie | Maciej Płaza, Skoruń

Od tajemnicy budowy maszyn i uprawy jabłek, przez sekret inicjacji, odmienności i mrocznej rodzinnej przeszłości, aż po tajemnicę starości i śmierci. W siedmiu opowieściach składających się na tom „Skoruń” Maciej Płaza lepi swojego dojrzewającego bohatera jak cegłę, nadając mu wpierw kształt, a potem powoli hartując na resztę życia.

SkorunZaczyna się od jabłek. To one wyznaczają tu rytm dni i lat, rodzice bohatera są bowiem dumnymi właścicielami sadu gdzieś w zakolu Wisły, na Sandomierszczyźnie. O jabłka trzeba dbać, wycinać stare drzewa, sadzić młode. Jabłka dojrzewają, jabłka trzeba zebrać, troszcząc się wcześniej, by nie zabrakło rąk do pracy i wkładając w zrywanie całą czułość, na jaką zasługuje owoc. Jabłka trzeba w końcu spakować do skrzyni i wysłać w wielki świat. To praca ciężka, nie dla lenia, czy jak powiedzieliby we wsi – skorunia. Nikt przed tą pracą się nie wykręci, nawet dziesięciolatek, a tym bardziej nastolatek, bo nic nie jest ważniejsze, gdy przychodzi czas zbioru.

Ta praca to jednak tylko jeden z elementów, które będą kształtować głównego bohatera, będącego również jak ów dopiero dojrzewający owoc. Płaza opisuje nam bowiem ten niezwykły czas, gdy najbardziej dziwimy się światu, gdy jesteśmy bezsilni wobec wydarzeń, ale i bezgranicznie ich ciekawi. Gdy wszystko, co się zdarza, zdarza się po raz pierwszy. Ku zdziwieniu, ku przerażeniu, ku radości. Jest więc i skonstruowana przez ojca maszyna do przenoszenia skrzyni, jest pierwszy dzień w szkole, jest pierwszy, nieśmiały seks, jest obcowanie z odbierającą rozum samotnością i starością, jest i śmierć, obecna tak obok jak i bardzo blisko, jest bunt. A wszystko to w czasach, które w pewien sposób symbolizują dojrzewanie całego kraju, narodu.

Lata 80. XX wieku – niespokojne, wiodące ku „solidarnościowej” euforii, pełne strachu, ale i małych spełnień – doskonale współgrają z emocjami głównego bohatera. Nie doświadcza on osobiście wielkich wydarzeń, ale w tle jego codziennego życia wyraźnie kipi historia, która powoli hartuje społeczeństwo – ktoś znika, by w końcu odnaleźć się po odsiadce za działalność wywrotową, a we wsi pojawia się tajemniczy Hubert, uciekinier z cyrku, „miastowy”, obarczony bagażem ojca komunisty, niejednoznaczny, odmienny, zmuszający bohatera także do tego, by zastanowił się, czym jest dla niego miejsce, w którym żyje. Czy będzie je kiedyś chciał opuścić, by poznać świat, czy raczej – jak jego ojciec – wróci tu, choćby los rzucił go nawet do Wielkopolski.

Nie zabraknie i tu symboliki – starego domu, wybudowanego jeszcze przez dziadka bohatera. Pustego, podmywanego powodziami, nadającego się być może tylko do rozbiórki, a jednak stojącego wciąż trochę dzięki rodzinnej kłótni, która zamiast burzyć, paradoksalnie spaja.

Ale zniszczenie też tu nadchodzi – pożerająca wieś powódź. Woda niszczy przy okazji pobliską cegielnię, jakby sugerując, że to, co miało zostać wypalone, jest już zahartowane, gotowe do tego, by stawić czoła przeszłości i przyszłości. Tej, która rzadko jest taka, jak ją sobie wymarzyliśmy.

Maciej Płaza, Skoruń
Wydawnictwo W.A.B 2015

%d bloggers like this: