recenzja

BATMAN WARSZAWSKI. Leopold Tyrmand, Zły

Przychodzi znikąd, gwałtownie rozprawia się z łotrami i znika, pozostawiając po sobie tylko świadomość wymierzonej sprawiedliwości oraz wspomnienie niesamowitych, białych oczu. Batman? Superman? Iron Man? Jeśli tak, to specyficzny, nasz własny, polski, a w zasadzie warszawski.

Zły – tytułowa postać z powieści Leopolda Tyrmanda – to heros, którego nie powstydziłby się najlepszy komiks Marvela czy DC Comics. Postać tajemnicza, mroczna i – o czym przekonujemy się o wiele później – dużo bardziej złożona, niż można by przypuszczać z początku. Zły funkcjonuje w konkretnej rzeczywistości Warszawy, podnoszącej się dopiero z ruin, zaledwie dziesięć lat po zakończeniu wojny. To miasto okaleczone, ale już funkcjonujące, to miasto z czasów „Przygody na Mariensztacie” i piosenki Tadeusza Sygietyńskiego i Ludwika Starskiego „Jak przygoda to tylko w Warszawie” ze słowami „Dziś rano twe dłonie dziewczęce / mieszały i wapno i piach. / Wieczorem olśnienie w kwiecistej sukience / ładna jesteś jak, ładna jesteś jak… ach!

 Ale Warszawa Tyrmanda nie jest bohaterem socrealistycznie optymistycznym. W portrecie, choć nakreślonym przez pisarza z niekłamaną miłością, pojawia się i nuta groteski.

Ale Warszawa Tyrmanda nie jest bohaterem socrealistycznie optymistycznym. W portrecie, choć nakreślonym przez pisarza z niekłamaną miłością, pojawia się i nuta groteski. To miasto dwóch rzeczywistości: z jednej strony Warszawa zwykłych mieszkańców, kupujących w kiosku gazetę, dbających o to, by się modnie ubrać, mimo oczywistych trudności, ludzi ciężko pracujących, ale i ceniących sobie kino czy restaurację, z drugiej strony to Warszawa mroczna, miasto melin urządzonych w piwnicach zburzonych kamienic i fabryk, burd, lęku pasażerów kolejki otwockiej czy zwykłych przechodniów przed chuliganami w „oprychówkach”, a wreszcie miasto oszustw i morderstw. Po ciemnej stronie stoi Filip Merynos, prezes spółdzielni „Woreczek”, przygotowujący przekręt życia i w imię tej idei nie wahający się nawet posunąć do zbrodni, tu spotkamy dyrektora Jerzego Meteora czy byłego boksera Roberta Kruszynę, a wraz z nimi tysiące chuliganów, złodziejaszków i rozrabiaków. Po stronie dobra widzimy Martę Majewską, historyczkę sztuki, Juliusza Kalodonta, kioskarza z chwalebną przeszłością czy lekarza Witolda Halskiego. Są tu też dziennikarze „Expressu Wieczornego”, jest i Michał Dziarski, porucznik Stołecznej Komendy MO i jednocześnie sekretarz Związku Filatelistów.

Szpiedzy w Warszawie | Grzegorz Kalinowski, Śledztwo ostatniej szansy

Zły stoi gdzieś pośrodku. Nie mamy wątpliwości, że rozprawia się ze złem, ale jego metody – podobnie jak metody Batmana – mogą budzić wątpliwości. Nic więc dziennego, że – jak po częstokroć Batman – musi znaleźć się na celowniku wymiaru sprawiedliwości. „Zły” to wciągający kryminał, ale i kronika Warszawy połowy lat 50. XX wieku. Dziś pełne egzaltacji opisy warszawskich bram, gwary, „ciuchów” czy restauracji, co rusz zatrzymujące akcję tej opasłej powieści, z jednej strony denerwują objętością, z drugiej – dla osób kochających Warszawę – są nieocenionym źródłem informacji o powojennej historii stolicy. A że Tyrmand mistrzem słowa był, to i opisy te podane są w smaczny, poetycki wręcz sposób. To prawdziwe inwokacje, niepozbawione patosu, ale przetykane tu i ówdzie humorem.

„Zły” to w końcu także romans, schowany w tle, pojawiający się na pierwszym planie sporadycznie, by w końcu wybrzmieć z całą siłą. Ale to nic dziwnego – w końcu książka ta powstała z miłości autora, nawet jeśli była to miłość do okaleczonego miasta.  

Leopold Tyrmand, Zły
MG Wydawnictwo 2011

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading