Sensacyjno-kryminalna fabuła dystopijnego „Psa 51” w reż. Cédrica Jimeneza, skrywa ostrzeżenie przed władzą absolutną – niezależnie w czyje ostatecznie trafi ona ręce. Recenzuje Przemysław Poznański.

Każda utopia prędzej czy później zmienia się w dystopię – nawet dobre chęci, by ukształtować społeczeństwo wedle wzorca, który ma je uszczęśliwić, wynaturzają się, zastępując jedną nomenklaturę drugą, tworząc nowe podziały klasowe. A co dopiero, gdy te chęci od początku są złe! Gdy założenia nowego ładu już u swoich podstaw budują społeczeństwo kastowe, odzwierciedlające w skali micro – kraju czy miasta – to, co jest domeną współczesnego świata – nowy ład z nielicznymi uprzywilejowanymi oraz resztą, która ma im służyć.
Tak wygląda Paryż roku 2045 w „Psie 51”, opartym na kultowej powieści Laurenta Gaudé – miasto podzielone jest na trzy strefy. Strefa 1, czyli centrum Paryża, jest zarezerwowana dla elity. Strefę 2 zamieszkują klasy zamożniejsze, a w Strefie 3, położonej poza granicami miasta gnieżdżą się najbiedniejsi. Granice stref są pilnie strzeżone, przejścia między nimi pilnowane są przez liczne, uzbrojone drony, których zadaniem jest wyeliminowanie tych, którzy chcieliby naruszyć status quo. Ale to nie wszystko – każdy obywatel musi nosić opaskę monitorującą, której zadaniem jest pilnowanie, by pozostał w miejscu mu przeznaczonym.
Zbrodnia w raju
Nad wszystkim czuwa rząd, wspomagany przez sztuczną inteligencję o imieniu Alma – doskonały system analityczny, który pomaga organom ścigania w ustalaniu sprawców przestępstw. SI opracowuje zebrane przez policję dane i przedstawia najbardziej prawdopodobne scenariusze zdarzeń. W takim świecie jedno jest pewne: obywatele Strefy 1 z pewnością powinni czuć się bezpiecznie. A jednak pewnego wieczoru dochodzi tu do morderstwa. Co więcej: ofiarą jest Georges Kessel – wynalazca Almy.
Nic więc dziwnego, że rusza szeroko zakrojone śledztwo, które prowadzi Salia Malberg (Adèle Exarchopoulos), elitarna inspektorka ze Strefy 2, która „podporządkowuje sobie” Zema Brechta (Adèle Exarchopoulos) policjanta ze Strefy 3, mogącego mieć dojścia do osób, powiązanych z kimś, kogo reżim od początku podejrzewa (czy raczej na kogo rzuca podejrzenie) o dokonanie zamachu. To Jon Mafram (Louis Garrel), dotychczas skutecznie ukrywający się przeciwnik Almy, przywódca anarchistycznej grupy Breakwalls.

Luksus i nędza
Tak rozpoczyna się opowieść, która sprawnie łączy narrację futurystyczną z kryminałem, czy wręcz osadzoną w nurcie political fiction sensacją, a zarazem opowieścią wrażliwą na problemy społeczne wynikające z budowania „murów” odgradzających „lepszych” od „gorszych”. Co ważne, scenarzyści: Olivier Demangel oraz Cédric Jimenez – zadbali też o to, by żaden z elementów tej opowieści nie przytłoczył innych, by fabuła wciągała wielowątkową i wielowarstwową intrygą, ale też żeby elementy futurystyczne nie brały góry nad opowieścią o ludziach wtłoczonych w system.
Zadbali też o to, by nic tu nie działo się przypadkowo lub było jedynie ozdobnikiem mającym budować tło owej dystopijnej opowieści science-fiction. Każdy element intrygi „Psa 51”, każde zdarzenie, którego uczestnikami są bohaterowie, wynika z realiów owego świata – jest nimi napędzane i przez nie prowokowane. Film, choć zbliżony czasem klimatem do „Raportu mniejszości” Stevena Spielberga według opowiadania Philipa K. Dicka, jest bez reszty zanurzony w realiach owej moralnej degrengolady, zbudowanej na nierównościach społecznych miejsca sztucznie podzielonego grubymi kreskami rozgraniczającymi luksus od skrajnej nędzy.

Poczucie wspólnoty
„Pies 51” pokazuje, że władza absolutna zawsze jest zła – niezależnie od tego, w czyich skupia się rękach. Powstaje bowiem z poczucia wyższości, elitarności i bardzo szybko przeradza się w strach przez utratą tego, co posiadła, zdobyła, zgromadziła. Tym bardziej, że – co w filmie pokazane jest wyraźnie – zdaje sobie sprawę z pozorności tak budowanych podziałów. Nielegalne poruszanie się między strefami okazuje się czasem zadziwiająco łatwe (może nawet zbyt łatwe, biorąc pod uwagę ścisły nadzór), ale co ważniejsze, pokazuje, że nie da się powstrzymać ludzkich emocji: sympatii, empatii, współczucia czy przywiązania.
To, co sztuczne – mówi nam reżyser – jest może silne, ale nie nienaruszalne. Człowiek z kolei w starciu z tak zaprojektowanym aparatem represji jest może słaby, ale od czasu do czasu może odnieść małe zwycięstwo – o ile odwoła się do tego, czego autorytarny system nie jest w stanie pojąć: do poczucie wspólnoty, solidarności, a nawet gotowości na poświęcenie.
Pies 51 (Chien 51), reż. Cédric Jimenez
Francja, Belgia 2025
Dystr. Kino Świat
Polska premiera 2 stycznia 2026

